Postawiona teza ma przede wszystkim zwrócić uwagę na istotny problem, którego istnienie jest wręcz demoralizujące, bo sprowadza się do założenia, że "im więcej praw posiadasz, tym mniejszą ponosisz odpowiedzialność". To się nazywa szczęście. I to wszystko w atmosferze nieprawdziwego zarzutu, że sędziowie za swoją aktywność nie ponoszą odpowiedzialności. Ale do rzeczy.
Temat de facto wywołał redaktor Tomasz Pietryga, który w dniu 5 maja 2017 roku na łamach "Rzeczypospolitej" w swym artykule "o ignorowaniu interpelacji poselskich" napisał, że:
"Polityk podejmujący złą decyzję, minister czy poseł tworzący złe prawo – wszyscy oni pozostają bezkarni. Ich wina rozmywa się w procedurach i odpowiedzialności zbiorowej, czyli żadnej. Wystarczy spojrzeć, jak teoretyczną instytucją jest Trybunał Stanu. Jak bezkarnie politycy wprowadzający wadliwe reformy w dalszym ciągu funkcjonują w życiu publicznym. To demoralizujące, szczególnie że dotyczy polityków wszystkich opcji."
Pan redaktor dokładnie wie o co chodzi. Wskazany zarzut ma bowiem swoje uzasadnienie prawne. Przecież zgodnie z treścią art. 6. ustawy z dnia 9 maja 1996 r. o wykonywaniu mandatu posła i senatora „Poseł lub senator nie może być pociągnięty do odpowiedzialności za swoją działalność wchodzącą w zakres sprawowania mandatu ani w czasie jego trwania, ani po jego wygaśnięciu, z zastrzeżeniem art. 6a. Za taką działalność poseł lub senator odpowiada tylko przed Sejmem lub Senatem.”
To zastrzeżenie, nie ma jednak większego znaczenia, gdyż w myśl art. 6a. przywołanej ustawy „Poseł lub senator, który, podejmując działania wchodzące w zakres sprawowania mandatu, narusza prawa osób trzecich, może być pociągnięty do odpowiedzialności sądowej tylko za zgodą Sejmu lub Senatu.”
Mając na uwadze powyższe, cała zasadnicza działalność posła i senatora jest wyłączona z jakiejkolwiek realnej odpowiedzialności. Nie ma odpowiedzialności za niedopełnienie obowiązków, czy przekroczenie uprawnień. Nie ma np. odpowiedzialności za opóźnienie w uchwaleniu ustawy niezbędnej do właściwego funkcjonowania państwa. Nie ma odpowiedzialności za skandalicznie źle opracowane ustawy, za których stosowanie tak chętnie pociąga się do odpowiedzialności urzędników, prokuratorów, czy sędziów. Nie ma odpowiedzialności za nieprzygotowanie ustaw reprywatyzacyjnych, choć chętnie się głosi, że prawnicy stworzyli państwo bezprawia.
W tym miejscu można więcej zaapelować, aby czynnik społeczny uczestniczył w wymierzaniu sprawiedliwości za niedopełnienie obowiązków przez posłów i senatorów. Może więcej. Wprowadzić regulację, aby za rażące naruszenie prawa, to niezależny i niezawisły sąd mógł podjąć decyzję o utracie mandatu posła czy senatora. To wszystko może mieć znaczenie już w kontekście działalności Komisji Weryfikacyjnej, która choć ma olbrzymie kompetencje, to jednak zero odpowiedzialności za podejmowane decyzje.
Może przyszedł czas, aby przynajmniej podjąć taką dyskusję? To nie kto inni, jak posłowie chcą, aby sędziowie mieli tak "ciężko", jak posłowie i senatorowie.
Zgoda, zgoda, zgoda dla odpowiedzialności i obowiązkowego rozliczania każdej władzy. Obowiązkowego rozliczania, a nie tylko w postaci niewybrania w następnych wyborach, bo przecież nie każdy w nich ponownie startuje.
OdpowiedzUsuńDzisiaj jest tak, że obywatel może być w tragicznej sytuacji, a państwo w postaci aparatu skarbowego nie rezygnuje ze swoich danin ( umorzenie zaległości podatkowej się nie zdarza praktycznie, odroczenie czy rozłożenie na raty to ewenement), choć to obywatel zasila podatkami budżet państwa.
Zarówno sądy jak i aparat skarbowy bardzo rygorystycznie rozliczają obywatela z podjętych decyzji czy to zaciągnięcia kredytu, czy innych, choćby nie były to decyzje o charakterze działalności gospodarczej. Zarzucają brak przewidywalności zdarzeń nie do przewidzenia, bo o charakterze długoterminowym ( konia z rzędem temu kto przewidzi co będzie za 5, 10 lat i dalej).
A wszystko to w ramach tak zwanej solidarności społecznej.
A gdzie jest odpowiedzialność tych co ustalają i uchwalają co roku budżet państwa ( ministerialnych tuzów, specjalistów z zakresu ekonomii i finansów)? A przecież za przekroczenie wydatków, większy deficyt, znowu w imię solidarności społecznej płacą wszyscy, łącznie z klientami opieki społecznej, w postaci podwyższanego podatku VAT od zakupu towaru, innych danin.
Bo Polska rozwija się, ale nie głównie dzięki innowacjom , tylko w wyniku wypłacania płacy poniżej wartości. Z jednej strony rosną dzięki temu majątki milionerów, z drugiej narasta skala ubóstwa społecznego ( sklepy z używaną odzieżą rosną jak grzyby po deszczu i są ulice w tym kraju, w małych miejscowościach, gdzie oprócz spożywczych sklepów i tych pierwszych, innych sklepów nie ma).
Problem ubóstwa tak naprawdę w tym kraju, sądząc po kwotach przyznanych, kosztach uzyskania przychodu, nie istniał przez lata i w marginalnym stopniu politycy dostrzegają go obecnie.
Za to politycy mają się zawsze dobrze ( finansowo, ekonomicznie, w zakresie bezkarności politycznej).
Pytanie jak to zrobić, jak spowodować realną odpowiedzialność polityków?
OdpowiedzUsuńMoże zacząć od analogii z odpowiedzialnością sędziowską, którzy mają zapisaną odpowiedzialność finansową za rażące naruszenie przepisów. A w przypadku postępowań dyscyplinarnych, to są jawne i upubliczniane orzeczenia wraz z uzasadnieniem.
UsuńTylko kto miałby występować z wnioskiem o pociągnięcie do odpowiedzialności polityka, żeby to była rzeczywista procedura?
OdpowiedzUsuńNp. Prezydent RP, Minister Sprawiedliwości, Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego. Biorąc natomiast pod uwagę najnowsze tendencje legitymizacji - podnoszone przez samych posłów - np. 10.000 obywateli :-)
UsuńObywatel ma mniejszą styczność z posłami, senatorami niż z sądami i na ogół każdą sprawę przegrywa
OdpowiedzUsuń