Wizerunek sądu ucierpi z powodu kontradyktoryjnego procesu karnego.

Zasada kontradyktoryjności

Właśnie weszła w życie wyjątkowa nowelizacja Kodeksu postępowania karnego. Zainteresowały mnie wypowiedzi sugerujące, że wprowadzenie do procesu karnego zasady kontradyktoryjności poprawi wizerunek sądu. Obawiam się, że będzie zupełnie inaczej, tj. mniej więcej tak, jak to ma miejsce na gruncie procesu cywilnego, w którym sama zasada kontradyktoryjności ani nie przyspieszyła postępowania ani nie poprawiła wizerunku sądu. Postawię wręcz tezę, że odpowiedzialnością za ewentualne uniewinnienie osoby, uznanej uprzednio "winną" przez społeczeństwo, zostanie obarczony sąd karny.

Jak w procesie cywilnym

Każdy kto twierdzi, że zasada kontradyktoryjności poprawi wizerunek sądu, powinien najpierw sprawdzić, czy wprowadzenie tej zasady do procesu cywilnego choćby wpłynęło na poprawę wizerunku sądu cywilnego.

Chociaż zarówno strony procesu, jak i obywatele zaczynają rozumieć na czym polega ta zasada, to jednak nie rozumieją konsekwencji wprowadzenia tej zasady. Co więcej, zupełnie nie akceptują faktu, że to obywatel, jako strona procesu ma udowodnić swoje racje. Zewnętrznym wyrazem dezaprobaty jest np. trzaskanie drzwiami w razie przegrania sprawy albo składanie oświadczeń w stylu: "w sądzie nie ma sprawiedliwości, lecz bezprawie".

Skąd zatem takie przeświadczenie karnistów, że zasada kontradyktoryjności poprawi wizerunek sądu karnego ?

Zasada kontradyktoryjności

Warto nieco przybliżyć dokonane zamiany. Pierwotne brzmienie kluczowego artykułu 167 kodeksu postępowania karnego było następujące:
"Dowody przeprowadza się na wniosek stron, podmiotu określonego w art. 416 albo z urzędu". 

Istotne znaczenie miał zwłaszcza zwrot "z urzędu", którego istnienie dawało gwarancję, że sąd nie tyko może, ale wręcz powinien prowadzić postępowanie z urzędu w celu wykazania winy sprawcy czynu.

Obecna treść tego przepisu, a dokładnie jego paragrafu 1, faktycznie świadcząca o dokonanej rewolucji na miarę procedury karnej, jest następująca:
"W postępowaniu przed sądem, które zostało wszczęte z inicjatywy strony, dowody przeprowadzane są przez strony po ich dopuszczeniu przez przewodniczącego lub sąd. W razie niestawiennictwa strony, na której wniosek dowód został dopuszczony, a także w wyjątkowych wypadkach, uzasadnionych szczególnymi okolicznościami, dowód przeprowadza sąd w granicach tezy dowodowej. W wyjątkowych wypadkach, uzasadnionych szczególnymi okolicznościami, sąd może dopuścić i przeprowadzić dowód z urzędu."

Należy zatem podkreślić, że to strony powinny "na tacy" podać dowody. Choć ustawodawca - zresztą po wielkich bojach - przewidział możliwość dopuszczenia dowodu przez sąd z urzędu, to jednak może to nastąpić "w wyjątkowych wypadkach, uzasadnionych szczególnymi okolicznościami".

Uzasadnienie projektu

Uzasadnienie projektu Kodeksu postępowania karnego nie pozostawia złudzeń, skoro można wyczytać, że: "przedstawione [...] założenie prowadzi do przerzucenia odpowiedzialności za wynik postępowania z sądu na strony, w pierwszym zaś rzędzie - z uwagi na obowiązującą zasadę domniemania niewinności - na oskarżyciela. Sąd powinien pełnić rolę raczej biernego arbitra, który po przeprowadzeniu przez strony dowodów, uprzednio wnioskowanych przez strony i dopuszczonych przez sąd, wyda sprawiedliwe rozstrzygnięcie".

Projektodawca dodaje, że "centralną proponowaną [...] zmianą jest zmiana art. 167 k.p.k. O ile obecnie przepis ten określa jedynie inicjatywę w zakresie wprowadzania dowodów do procesu, to obecnie proponuje mu się nadanie zupełnie nowej struktury, uwzględniającej następujące elementy:
- inicjatywę w zakresie wprowadzania dowodów do procesu, ukształtowaną odmiennie w postępowaniu przygotowawczym i postępowaniu sądowym, a także w sposób uwzględniający to, czy postępowanie wszczęte zostało z inicjatywy strony, czy z urzędu,
- sposób przeprowadzania dowodu, także ukształtowany różnie, w zależności od wyżej wskazanych czynników".

Projektodawcy założyli sobie, że:
"[...] we wszystkich postępowaniach przed sądem wszczynanych z inicjatywy strony procesowej [...] inicjatywa dowodowa należy do stron, zaś sąd będzie mógł wprowadzić do procesu dowód jedynie w wyjątkowych, szczególnie uzasadnionych wypadkach (proj. art. 167 § 1 k.p.k.). W szczególności, ten nowy sposób procedowania zwalnia sąd od "poszukiwania" dowodów winy oskarżonego w sytuacji, gdy oskarżyciel nie kwapi się, by ich dostarczyć. Z drugiej jednak strony sąd w mniejszym niż dotąd stopniu pełnił będzie role "gwaranta" wobec oskarżonego, którego - jako stronę procesową - obciążał będzie w większym niż dotąd stopniu ciężar dowodu w znaczeniu materialnym. Oczywiście, nowa reguła podlegać musi innym jeszcze ograniczeniom wynikającym z tego, że przeprowadzenie niektórych dowodów jest obligatoryjne (np. dowód z opinii biegłych psychiatrów w sytuacji zaistnienia wątpliwości co do poczytalności oskarżonego, czy dowód z karty karnej co do uprzedniej karalności). W takich sytuacjach sąd nie może być pozbawiony możliwości przeprowadzenia dowodu w sytuacji pasywności stron. Zakłada się jednak, że w takich sytuacjach sąd będzie mógł uznać, że zachodzi wyjątkowy i szczególnie uzasadniony wypadek."

Ciekawe jest to, że - w ocenie projektodawców - sąd będzie wydawał "sprawiedliwe rozstrzygnięcie" także wtedy gdy żadna ze stron nie będzie się kwapiła do przeprowadzenia dowodów. Sąd wyda "sprawiedliwy wyrok" także wówczas, gdy oskarżyciel nie zawnioskuje dowodu znanego sądowi, który np. mógłby zadecydować o winie sprawcy, choćby najcięższego z przestępstw.

Trzeba w tym momencie postawić pytanie, czy społeczeństwo zaakceptuje taki stan rzeczy i uzna taki wyrok za sprawiedliwy ? Czy to wpłynie pozytywnie na wizerunek sądu karnego ? 

Sędzia, jako arbiter

W pewnym uproszczeniu można stwierdzić, że sędzia, jako arbiter występuje już w procesie cywilnym. Czy to jednak oznacza, że sędzia cywilista od razu zaakceptował, iż został całkowicie zwolniony z inicjatywy dowodowej ?

Otóż nie. Wynika to stąd, że nie jest tak wcale łatwo przejść do nowego modelu procedowania. Paradoksalnie nie chodzi wcale oto, że sędziowie aż tak bardzo chcą poszukiwać dowodów. Raczej w określony sposób chcieliby pojmować sprawiedliwość i jej wymierzanie. Istniała, istnieje i będzie istnieć głęboko zakorzeniona chęć poznania prawdy, która ma szczególne znaczenie w procesie karnym, gdzie na szali postawiono np. czyjeś życie. 

Czy naprawdę mogę być pasywny ?

Myślę, że niemal od razu sędzia karnista, dostrzegając możliwość uniewinnienia osoby, która być może powinna ponieść karę, stanie przed pytaniem: "czy naprawdę nie muszę poszukiwać dowodów, pomimo tego, że oskarżenie upada ?

Wcale nie jest łatwo zamykać oczy na potencjalny dowód, o istnieniu którego wiem, i to pomimo tego, że zgodnie z procedurą nie muszę go dopuszczać. Dyskomfort jest zwłaszcza wtedy, gdy gdzieś wewnątrz odczuwa się obawę, że być może sprawę wygra zwykły oszust. Nie wiem jakbym się czuł, gdyby takie przeświadczenie było wynikiem tego, że mógłby zostać uniewinniony potencjalny zabójca albo gwałciciel.

Czy sędziego karnistę nie będzie dręczyło pytanie, że taka osoba może wyjść na wolność i np. ponownie dokonać identycznego czynu ? Z tym wiąże się kolejne pytanie czy - z punktu widzenia sprawiedliwości i odpowiedzialności za społeczeństwo - sędzia karnista może być pasywny ? 

Interpretacja wyjątku 

Od razu widać problem jak rozumieć następujące wyrażenie: "w wyjątkowych wypadkach, uzasadnionych szczególnymi okolicznościami". 
Coś takiego, tj. określenie wyjątku poprzez odwołanie do dwóch wyrazów tak niedookreślonych, jak "wyjątkowych" i "szczególnymi" jest rzadkością. Nie będzie łatwo o prawidłową interpretację tego przepisu. Myślę, że takie sformułowanie przepisu spowoduje, iż sędzia będzie interpretował na przysłowiowego "czuja". Zdaję oczywiście sobie sprawę z tego, że znajdą się mądrzy mędrcy, a wśród nich projektodawcy i ustawodawca, którzy będą wiedzieli czy sąd zrobił dobrze czy też nie. Tylko że oni zwykle dokonują interpretacji "post factum".

Może się też zdarzyć, że takie sformułowanie przepisu spowoduje to, że o jednolite orzecznictwo będzie trudno. Wówczas sądy zderzą się z kazuistyką.

Co zrobi sąd wyższej instancji

To jest wielka niewiadoma. Jeśliby poszukiwać analogii z procesem cywilnym, to sędziów karnistów czeka długa droga do normalizacji. Warto odnotować, że w procesie cywilnym wielokrotnie przełamywano zasadę kontradyktoryjności. Doznała ona licznych wyjątków.

Najgorsze jest to, że odchodzenie od zasady kontradyktoryjności ma charakter stopniowy, czego konsekwencją są liczne zmiany a nawet uchyłki wyroków sądów niższych instancji. W praktyce sądowej wywoływało to zamieszanie, zwłaszcza że ani sąd, ani pełnomocnicy nigdy nie mieli pewności, jak postąpi sąd wyższej instancji. W procesie cywilnym wręcz się przyjęło, że sąd zawsze może dopuścić dowód z urzędu, bo jest sądem i nikomu nic do tego. 

Czyli po sprawiedliwości ?

Z czasem może się pojawić pewna "instytucja", którą najlepiej wyraża zdanie: "no to orzekamy po sprawiedliwości". Złościli twierdzą, że jak nie ma dowodów, nie ma podstawy prawnej, zaś potencjalny przegrywający jest nieporadny albo potencjalny wygrywający nie powinien wygrać, to wówczas orzeka się "po sprawiedliwości".

Obawiam się, że podobna praktyka może się zrodzić także wśród karnistów.

Społeczeństwo nie wybaczy

W mojej ocenie zupełnie błędne jest założenie, że społeczeństwo zaakceptuje taki stan rzeczy. Napiszę więcej. Może się okazać, że bez daleko posuniętej edukacji, społeczeństwo nie tylko nie zrozumie nowego modelu orzekania, ale wręcz uzna, że sądy działają niesprawiedliwie. Nikt tego nie będzie wyjaśniał.

Może się okazać, że wielu polityków na kanwie niepopularnych wyroków będzie zbijało swój kapitał polityczny ze szkodą dla wymiaru sprawiedliwości. 

Całe odium z powodu uniewinniania, czy wypuszczania na wolność oskarżonych, spadnie na sąd a nie na oskarżyciela. Być może z jeszcze większą mocą dojdą do głosu wypowiedzi w stylu: "to nie sąd, to sojusznik przestępców", "to nie wymiar sprawiedliwości, a niesprawiedliwości" itp. Dlaczego bowiem miałby odpowiadać prokurator, skoro uniewinnia bądź skazuje sąd a nie np. ława przysięgłych.

Dlatego nie jest w porządku jeśli się mówi, że to strona będzie ponosiła pełną odpowiedzialność. Jeśli sędziów karnistów spotka los cywilistów, to skutki mogą być opłakane. Dlaczego ? Bo waga jest o wiele cięższa, skoro chodzi o ludzkie życie.

8 komentarzy:

  1. Można przyjąć zasadę Piłata - umyć ręce, winę przerzucić na prokuratora i tyle. To dość trudne mentalnie, ale przecież adwokat ma bronić, choć wie że jego klient to gwałciciel i zabójca, ksiądz nie może zawiadomić organów ścigania, choćby wiedział, że ktoś jest ww. osobnikiem, więc albo postępujemy według jakiś zasad, albo puszczamy oko, że w wyjatkowych przypadkach będziemy dopuszczać dowody z urzędu. Wydaje mi się, że zawsze gdy jest zagrożenie życia i zdrowia innych ludzi to będzie wyjątkowych przypadek, z tym że doprowadzi to do relatywizmu sędziów, bo może włamanie to już nie jest takim przestępstwem, gdzie trzeba działać z urzędu. W innych systemach ten temat jest z sędziego zrzucony, gdy ma ławę przysięgłych, ale to inna bajka..

    OdpowiedzUsuń
  2. W wypowiedziach krytykujących "nową" procedurę jednym tchem wymienia się możliwość niesłusznego skazania osoby niewinnej (bo nie miała na adwokata) i uniknięcia odpowiedzialności przez przestępcę (bo prokurator sobie nie poradził) - a przecież każdy ma świadomość, że w zasadzie nigdy nie ma pewności, czy wyrok będzie słuszny.
    W oczach opinii publicznej procedura niczego nie poprawi (dziś tak samo po kontrowersyjnych wyrokach wiesza się psy na sądzie), ale w oczach uczestników procesu - być może.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety nadal pokutuje u nas zasada, że lepiej skazać dziesięciu niewinnych niż uniewinnić jednego winnego. Media wykazują nastawienie wyjątkowo pro-prokuratorskie. Wielokrotnie w wypowiedziach prokuratorów i dziennikarzy słowa "oskarżony" i "przestępca" są używane jako synonim. Z uporem maniaka przypominam w dyskusjach na twitterze, że przestępcą jest osoba skazana prawomocnym wyrokiem.

    Nie rozumiem dlaczego przewidywania, że wzrośnie liczba uniewinnień są przedstawiane jako prognoza porażki reformy. Moim zdaniem 98,5% skazań nie jest prawidłową sytuacją - lepsze statystki ma pewnie tylko Korea Północna:)

    Zdaję sobie sprawę z niedociągnięć i zagrożeń reformy jestem jednak jej zwolennikiem, bo uważam, że gorzej niż teraz proces karny raczej nie może funkcjonować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Japonii podobno jest 99,9 % skazań. Preferowane jest przyznanie się delikwenta do winy. Czasem popełnienie przestępstwa nie wiąże się z wniesieniem ao, tylko umorzeniem, nawet przy zabójstwach. Natomiast jeżeli jest ao to jeszcze dopina się wiele innych przestępstw. Co ciekawe zależy to od osoby sprawcy.

      Usuń
  4. A 50 % skazań ok? Znaczyłoby to, że prokurator myli się w co drugiej sprawie? Czy 75 %, czyli w jednej na cztery?
    Myślę, że będzie zupełnie odwrotnie, niż zapowiada rząd. Teraz ao będą jak żyleta i o uniewinnieniu będzie można poczytać w podręczniku do historii prawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro tak to bardzo dobrze, bo tak powinno właśnie być.

      A sprawy które się nie nadają na żylety powinne być kończone na etapie postępowania przygotowawczego, a nie wrzucane do sądu w myśl idei "niech się sąd martwi i szuka tej całej prawdy materialnej".

      Usuń
  5. W TVN-ie już dawno powiedzieli, co o tej reformie należy myśleć. Że sędziowie się cieszą, bo będą mieli teraz mniej pracy, a reforma nie podoba się tylko leniwym prokuratorom i leniwym adwokatom, którzy przychodząc na sprawę karną w ogóle nie wiedzieli, czego ona dotyczy.

    A tak na serio - mam wątpliwości podobnego rodzaju jak te wyrażone we wpisie. Jednak z drugiej strony rzeczywiście obciążenie pracą sędziów w wydziałach karnych jest niewyobrażalnie ogromne - tak naprawdę to oni dźwigają cały ciężar procesu karnego i często proceduralne błędy kończyły się uchyłem. To, że postępowanie karne wymagało zmian nie ulega wątpliwości; mam jednak poważne obawy, czy wskazany kierunek jest słuszny.

    OdpowiedzUsuń

Blog działa na zasadzie non-profit. Komentarze nie mogą zawierać kryptoreklamy, w tym linków odsyłających do stron internetowych, czy też podmiotów proponujących jakiekolwiek usługi, czy też sprzedaż jakichkolwiek towarów. Z uwagi na częste ignorowanie powyższego zakazu, ewentualne umieszczenie zakazanych treści wiąże się z jednoczesną zgodą na ponoszenie opłaty w kwocie 99 zł za każdy dzień istnienia takich treści w komentarzach.