Państwo chętnie pomaga "za pieniądze" adwokatów i radców prawnych


Nie da się już słychać lamentów, utyskiwać adwokatów i radców prawnych nad ich ciężkim losem, jako pełnomocników z urzędu. Z drugiej jednak strony można stwierdzić, że choćby ze względu na te lamenty należałoby wreszcie podwyższyć im te stawki za udzielanie pomocy prawnej z urzędu. Tak się jednak nie stanie, gdyż Skarb Państwa jest niezwykle odporny na takie utyskiwania, zwłaszcza że tak łatwo przywołać stereotypowy wizerunek adwokata-bogacza.

"Urzędówki"

Właściwie to nawet nie ma potrzeby rozpisywać się na temat tego, że wysokość stawek adwokackich i radcowskich nie była urealniana od dawien dawna. W tym czasie niemal wszystkie grupy zawodowe otrzymały różnego rodzaju podwyżki. Co więcej, nawet sędziom i prokuratorom udało się nieco uszczknąć.

Nie dostąpili jednak tego zaszczytu ani adwokaci, ani radcy prawni. Dlaczego tak się dzieje ? Cóż takiego złego uczynili adwokaci i radcy prawni ? Nic. Wygląda na to, że po prostu nie ma na ten cel pieniędzy.

Skoro tak faktycznie jest, to czy można jednocześnie nakładać coraz to nowe obowiązki i żądać ich rzetelnego wypełniania ? Ależ oczywiście, że tak. Państwo wszystko może. Zarówno adwokaci, jak i radcy prawni mają obowiązek zapewnić najwyższe standardy obsługi prawnej. 

Państwo zapewnia pomoc prawną

Choć to pełnomocnik faktycznie oferuje pomoc prawną, to jednak nikt nie ma chyba wątpliwości, że to państwo ma obowiązek zapewni pomoc prawną obywatelom. Nikt też nie ma wątpliwości, że ów pomoc prawna jest realizowana siłami konkretnych adwokatów i radców prawnych. 

Trzeba zatem stwierdzić, że Rzeczpospolita chętnie pomaga obywatelom, ale przy wykorzystaniu pracy i czasu konkretnych radców prawnych i adwokatów. Myślę, że o tym małym szczególe bardzo często się zapomina. Mam również wrażenie, że nie brało się tego pod uwagę także przy założeniach do ustawy o nieodpłatnej pomocy prawnej. 

Państwo oferuje nieodpłatną pomoc

Idąc dalej tym tokiem rozumowania, dojdziemy do wniosku, że Rzeczpospolita od dawna oferuje nieodpłatną pomoc prawną w toku postępowania sądowego. Dzieje się tak jednak za sprawą konkretnych osób wykonujących swoje obowiązki, i to w czasie, który z powodzeniem mogliby niekiedy o wiele lepiej i korzystniej spożytkować. 

Czyż nie jest tak, że Rzeczpospolita chętnie wspiera prawnie obywateli, ale za pieniądze radców prawnych i adwokatów. Skąd taki wniosek ? Wystarczy spojrzeć na wysokość niektórych stawek urzędowych. 

Racje głodowe

Warto sobie uświadomić, że np. w sprawach o nawiązanie umowy o pracę, uznanie wypowiedzenia umowy o pracę za bezskuteczne, przywrócenie do pracy lub ustalenie sposobu ustania stosunku pracy stawka minimalna wynosi okrągłe 60 zł. Taka sama stawki "grozi" pełnomocnikowi w razie prowadzenia sprawy o świadczenia pieniężne z ubezpieczenia społecznego i zaopatrzenia emerytalnego. Tę stawkę powiększa się o wartość podatku Vat, czyli o 13,80 zł, co daje oszałamiającą kwotę 73,80 zł. za sprawę.

Jak niskie są to stawki, nie trzeba nikogo przekonywać. Można jednak wykazać, że są to stawki wręcz głodowe. Zobrazuje to następujący przykład. Jak wiadomo, przywołane sprawy wcale nie muszą być krótkotrwałe. Jeśli wyznaczone będą choćby cztery terminy rozprawy, zaś każdy z terminów zajmie około 2 godziny, to będzie to oznaczało, że za 1 godzinę pracy pełnomocnika z urzędu należy się 9,24 zł wynagrodzenia. Nie jest to jednak wszystko. Z całą pewnością nie obejdzie się bez dwóch pism procesowych (np. pozwu i reakcji na odpowiedź na pozew). Niechby tylko pełnomocnik z urzędu poświęcił na to łącznie 2 godziny, wliczając w to nie tylko sporządzenie, ale i wysłanie pisma procesowego, to wówczas okaże się, że jego roboczogodzina wyniesie 7,38 zł. 

Wielkim dobrodziejstwem ustawodawcy było to, iż przewidziano możliwość zwiększenia stawki minimalnej sześciokrotnie, ale wyłącznie w sytuacji, gdyż przemawia za tym charakter sprawy i wkład pracy pełnomocnika w przyczynienie się do wyjaśnienia sprawy i jej rozstrzygnięcia. W podanym przykładzie wywinduje to wynagrodzenie do maksymalnego poziomu w kwocie 44,28 zł za godzinę. 

Wystarczy na kromkę chleba 

Pragnę donieść, że i w klasycznym procesie może dojść do takiej sytuacji, że strona powodowa, dla której ustanowiony został pełnomocnik z urzędu będzie, tak dla zasady, żądała zapłaty jednej złotówki, co również spowoduje, iż wynagrodzenie będzie opiewało na kwotę 73,80 zł brutto. Zdarza się niestety i tak, że tego typu sprawy są naprawdę trudne "w prowadzeniu", a to z uwagi na przedmiot sporu oraz "charakter" osoby reprezentowanej. Dochodzi do tego, że takie sprawy toczą się kilkadziesiąt miesięcy. Wyznaczanych jest i 12 terminów, na których przesłuchuje się wielu świadków i dopuszcza dowody z opinii biegłych sądowych. Co więcej, kontakt ze stroną nie kończy się na terminie rozprawy. 

Jeśli zatem przyjmiemy, że w takiej sprawie odbyło się 12 terminów po 2 godziny każdy i sporządzono około 6 pism procesowych, na które przeznaczono łącznie około 3 godziny, to wówczas minimalna roboczogodzina pełnomocnika z urzędu będzie odpowiadała kwocie 2,73 zł. Z tych wyliczeń wynika zatem, że niestety, ale powinienem skorygować powyższy podtytuł niniejszego tekstu, bo otrzymane wynagrodzenie starczy na pół bochenka chleba. Ale zaraz... Od tego trzeba jeszcze odprowadzić podatek. 

Powinienem jeszcze uwzględnić możliwość przyznania w takim przypadku maksymalnej stawki. Wówczas, zakładając, że sąd zasądzi aż 442,80 zł, to roboczogodzina urośnie do poziomu 16,40 zł. Oznacza to, że po kilkudziesięciu miesiącach oczekiwania pełnomocnik z urzędu mógłby kupić kilka bochenków chleba za jedną sprawę. 

I tak można chyba zasadnie powiedzieć, że w takiej sytuacji pełnomocnik z urzędu właściwie dopłaca do tego "interesu". Nikt przecież nie uwzględnia czasu dojazdu do sądu, spotkań z klientem poza salą sądową itp. 

Prawnicy szczególnie wyróżnieni

Nie da się ukryć, że prawnicy są szczególnie wyróżnieni przez państwo. Chyba o wiele bardziej, niż lekarze. Nie słyszałem bowiem, aby jakiś lekarz leczył pacjenta przez kilka lat za łączną kwotę 60 zł. netto. Co by zrobił lekarz w takiej sytuacji? Najprawdopodobniej nie podpisałby nowej umowy z NFZ albo rozpocząłby protest wraz z innymi lekarzami. Co może zrobić adwokat? Właście nic. 

Są jeszcze osoby, które piętnują za to, że ktoś ma odwagę krytykować taki stan rzeczy. W takiej sytuacji zwykło się odwoływać do szczytnych haseł, obowiązków, czy posłannictwa. Zapomina się jednak dodać, że to "posłannictwo" jest de facto narzucone. Więcej, samym posłannictwem nie da się utrzymać rodziny. 

P.s.
Tak zupełnie na marginesie, muszę dodać, że roboczogodzina blacharza samochodowego kosztuje od 90 do 130 zł netto. Niestety przykład ten jest nieadekwatny, gdyż ustawodawca nie przewidział nieodpłatnej pomocy blacharza. 

28 komentarzy:

  1. Jako pełnomocnik, czasem z urzędu, odpowiem tak: koledzy adwokaci (i radcy) płacząc nad wysokością kosztów zazwyczaj wyciągają tylko te przypadki "w dół", jakoś subtelnie zapominając o przypadkach, w których wynagrodzenie liczone jest w kwotach czterocyfrowych bez względu na nakład pracy.
    OIDP w sprawach karnych obowiązuje ryczałt dla pełnomocnika z urzędu w wysokości 80 zł za rozprawę, którą pełnomocnik w sprawach pracowniczych, ubezpieczeniowych czy niektórych cywilnych powitałby z utęsknieniem. Właśnie wczoraj wystawiałem fakturę dla sądu rejonowego za ponad trzyletni proces ze stadem świadków, w oszałamiającej wysokości 73,80 zł (moje niezmiennie serdeczne ukłony dla sądu, który orzekając o kosztach pominął zgłoszony wniosek o przyznanie zwrotu wydatków na korespondencję za jedenaście pism, wynagrodzenie akurat te wydatki pokryje), tyle samo zapłacił mi wcześniej sąd okręgowy za stawiennictwo na rozprawie apelacyjnej i uzupełnienie braków formalnych własnej apelacji klienta. Ma to sens? Średni. Ale z drugiej strony w mojej pierwszej sprawie z urzędu otrzymałem 600 zł (wtedy się VAT nie doliczało) plus wydatki za samo złożenie odpisu z KRS wykazującego że pozwana spółka została zlikwidowana (a i tak byłem poniekąd zły, że sąd przyznał mi tylko jedną czwartą stawki).
    System na dziś jest chory, ale z jego uzdrowienia pełnomocnicy niekoniecznie będą zadowoleni, jeżeli pójdzie w kierunku weryfikacji nakładu pracy, a nie tylko podwyższenia taksy.

    PS Może się mylę, ale czy obowiązek świadczenia pomocy z urzędu nie był w założeniu skorelowany z premią jaką daje możliwość zarabiania jako pełnomocnik?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za merytoryczny głos wsparcia ze środowiska sędziów. Cały czas postuluję aby uzasadniać wniosek o koszty poprzez szczegółowe opisanie faktycznego nakładu pracy (rozbicie na daty, godziny, z opisem poszczególnych czynności). Nakład pracy jest jedną z przesłanek przyznania kosztów z rozporządzenia. To przecież Sądy przyznają pełnomocnikom wynagrodzenie, dlatego też nierzetelne informowanie Sądu o rzeczywistym nakładzie pracy tylko przyczynia się do utrzymywania status quo w tej sprawie. Jeśli radcowie będą szczegółowo informować o faktycznym nakładzie pracy może któremuś z sędziów „ręka zadrży” przy przyznawaniu wynagrodzenia z tegoż rozporządzenia, może któryś z sędziów nie będzie brał na swoje braki i przerzuci niewygodny problem na TK w trybie art. 3 ustawy o TK. Szczegółowe opisanie nakładu pracy to faktyczne przerzucenie odpowiedzialności na Sąd. Jeśli Sąd „nie widzi” nakładu pracy to łatwiej im przyznawać śmieszne stawki na zasadzie czego oczy nie widzą tego sercu nie żal, a wtedy pretensje możemy mieć, przynajmniej częściowo, do siebie. Pozostałe przesłanki przyznawania kosztów są kwestią sędziowskiego uznania. Przy szczegółowym rozpisaniu nakładu pracy Sąd ma przynajmniej obiektywną możliwość nabrać wątpliwości co do zgodności z konstytucją i skierować pytanie prawne do TK.... Natomiast jeśli chodzi o widełki…moim zdaniem nie da się uniknąć powiązania sprawy z nakładem pracy, kosztem tzw widełek z par 6 rozporządzenia. Postuluję, aby przy zmianach rozporządzenia powinny one pozostać jako success fee , przy zagwarantowaniu normalnej stawki godzinowej. Stawka godzinowa (jeśli mamy NIE używać argumentacji dotyczącej rynku – patrz orzeczenia TK w sprawie stawek)mogłaby być powiązana z wynagrodzeniem sędziowskim danego szczebla (SR, SO, SA, SN, WSA, NSA). Sędzia zajmuje się bowiem tą samą sprawą tylko pod innym kątem i ma do oceny ten sam materiał co dany pełnomocnik. Wynagrodzenie sędziego też nie jest rynkowe ale nie jest to 2,73 za godzinę....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, dobra, kolego, nie opowiadajmy dowcipów o rzeczywistym nakładzie pracy w podziale na godziny ("jak pomyślisz o tej sprawie, licz jako godzinę", J.Grisham).
      _Uzasadniony_ nakład pracy sąd oceni na podstawie jakości (nie mylić z długością) pism oraz ilości rozpraw, stosując raczej zryczałtowane stawki niż godzinowe.

      Usuń
  3. A jak wygląda podejście adwokatów do pracy z urzędu? Jaka płaca, taka praca....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dalej niż wczoraj byłem pełnomocnikiem strony (z wyboru) na rozprawie apelacyjnej w jednym z SA. Po drugiej stronie strona reprezentowana przez pełnomocnika z urzędu - adwokat z substytucji innego adwokata. Aż wstyd przyznać, ale był lepiej przygotowany niż ja (fakt, że przegrał, ale to było nie do wygrania z jego strony).

      Tak więc nie generalizowałbym.

      Usuń
    2. A jednak już po północy - a więc przedwczoraj :)

      Usuń
  4. Najbardziej wspominam 120 zł za skargę kasacyjną w sprawie ZUSowskiej, nad którą spędziłem bite 15 godzin pracy, analizowania orzecznictwa, analizowania akt, a i otrzymałem je po 15 miesiącach od sporządzenia :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 120 zł za 15 godzin pracy to i tak niezły wynik :)
      Ja "najlepiej" wspominam sprawę o świadczenie rehabilitacyjne. Najpierw zapoznanie się z aktami, obowiązkowe pismo przygotowawcze z wnioskiem o uchylenie decyzji ZUS (i zdziwienie bowiem sąd nie przychylił się do wniosku), potem zarzuty do opinii, zarzuty do drugiej opinii, oddalane wnioski i zastrzeżenia do protokołu itp...., łącznie chyba cztery rozprawy. Następnie apelacja i uchył wyroku i decyzji. Wreszcie rachunek na 120zł.

      Usuń
    2. A ja mam sprawę ZUSowską o rentę, która trwa od 2010 r., już jest po jednym uchyle w SA, opinii biegłych prawie 30 (biegły za każdy pisemny świstek wypełniony na formularzu dostaje ok. 150 zł, za stawiennictwo na rozprawie - 50 zł). Ile dostanę ja? Wiadomo - 60 zł, w porywach do 90 zł za CAŁOŚĆ. Inna sprawa: 240 zł + VAT - umieszczenie w zakładzie psychiatrycznym, ustanowiono mnie z urzędu po 1. negatywnej opinii dla klienta, doprowadziłam pismami, wypytywaniem biegłego na rozprawie do zmiany biegłego i zmiany opinii, sprawa wygrana, klient trudny (problemy psychiczne ma, ale nie na tyle, żeby zamykać) - to jest praca (w przypadku innych zawodów) w warunkach szczególnych.
      Kolejna sprawa - 360 zł, rozwód, od 2011 r. - ze wszystkim (wina, alimenty, kontakty). Końca nie widać, jest gdzieś na etapie opiniowania, na razie przesłuchane tabuny świadków, potem dojdzie słuchanie biegłych na rozprawie. Terminów już było wiele, pisma z załącznikami - już kilkaset stron.
      Sprawy za duże stawki przy małym nakładzie pracy? Coś jak yeti. Mam na biegu jedną z wynagrodzeniem 3600 zł + VAT - od 2011 r.!!! Liczba terminów podchodzi już w okolicach 20, do tego dochodziły opinie różnych biegłych (nieruchomości, ruchomości), akta mają kilka tomów + dochodzą akta tzw. "załączone" (z innych spraw, od komorników, ze spółdzielni mieszkaniowej) - i końca nie widać! Właśnie jest kolejna opinia biegłego ds. wyceny nieruchomości (poza jednymi oględzinami, na które z powodu choroby nie dotarłam - byłam na wszystkich).
      I mogę tak długo: ZUSowskie, rodzinne, gdzie stawki to 60-360 zł, które już dawno prowadzę lub prowadziłam poniżej kosztów. Tylko jakoś tych rzekomo dochodowych z dużym wynagrodzeniem nie uświadczam. Gdzie są te szybkie i krótkie sprawy za duże stawki z urzędu??? Chętnie kilka dostanę!

      Usuń
  5. Cieszy taki głos ze środowiska sędziowskiego, zwłaszcza, że czasem mam wrażenie, że sędziów problemy adwokatów i radców mało obchodzą (zobaczmy orzeczenie TK w osobie S.Biernata z 18.11.2014r. Ts 263/13, w którym uznał, że adwokat ma pewne obowiązki wynikające z "przywileju" bycia adwokatem i musi pomagać Państwu w zapewnieniu pomocy prawnej z urzędu i wcale nie musi na urzędówkach zarabiać)
    Osobiście mam wrażenie, że taksa została stworzona przez ludzi, którzy z praktyką sądową mają niewiele wspólnego. Tym tłumaczę sobie taksy w sprawach rodzinnych, pracowniczych, z zakresu ubezpieczeń społecznych.... Pisali o tym w swoich głosach przedmówcy. Niestety przy stawkach rzędu 60 - 120 - 360 zł dokładam do interesu (bo są sytuacje, że koszty przesyłek są wyższe, a przecież to nie jedyne koszty pracy nad sprawą). Sprawy, w których taksa przewyższa kwotę 2 000 złotych, to już raczej przeszłość - w ciągu ostatnich 3 - 4 lat zdarzyła się mi jedna taka sprawa i nie pokryła strat z spraw za przysłowiowe 120 zł. Pomijam całą złożoną problematykę związaną z sprawami z urzędu dotyczącymi relacji z klientami (zazwyczaj trudnymi), czasem trwania tych spraw (wciąż mam sprawę z urzędu, którą rozpocząłem w 2006r. - już 3 pokolenia aplikantów na niej się wychowały....sprawa trwa i trwa..., a ja ją nadal kredytuję od prawie 9 lat).
    Widzę jedno mądre i proste rozwiązanie - dobrowolność działania w sprawach z urzędu - kto chce, niech działa, kto nie chce - niech mu ustawa pozwoli nie działać. Skoro jestem przedsiębiorcą w wolnym gospodarczo kraju - dajcie mi wybór.
    A tych co działają i będą chcieli działać w sprawach z urzędu - wynagradzajmy uczciwie, za nakład pracy (pomarzę chwilę - adwokat prowadzi elektroniczne zestawienie czasu pracy nad każdą sprawą z urzędu, odnotowuje czynności wykonane w danej sprawie, czytanie akt, rozprawy, spotkania z klientem , opracowywanie pism + wydatki itp. Na koniec miesiąca robi klik i zestawienie wysyła elektronicznie księgowości macierzystego dla Kancelarii Sądu razem z elektronicznie wygenerowaną FV; księgowość weryfikuje zestawienie i robi klik - przelew środków na rachunek Kancelarii albo - w przypadku braku pozytywnej weryfikacji - wzywa do wyjaśnień. Proste i klarowne - wystarczy tylko ustalić stawkę za godzinę pracy....).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. / Skoro jestem przedsiębiorcą w wolnym gospodarczo kraju - dajcie mi wybór. /

      Nie ma przymusu bycia adwokatem/radcą prawnym.

      Usuń
    2. A ja słyszałem jako sędzia, że nikt mnie na stołku z młotkiem nie trzyma i mogę się zwolnić, czy jak kto woli iść w "macenasy". Od 2008 roku wieczne niedobory kadrowe i w zadaniowym czasie pracy, który wg SN jest zadaniowym, ale tak inaczej tzn. zadań jest tyle ile dadzą i nic mi do tego ile dali i dlaczego dali, ale dali. Jak pytam dlaczego, to mówią, że przecież standardem jest praca ponad normy bo jest to zadaniowy czas, który zadaniowym nie jest (wg SN), więc normą jest że pracuje się w domu po godzinach pracy, w weekendy, a także na urlopie, bo przecież zadaniowy czas. A jak spóźniasz się z uzasadnieniami, to jest ocena okresowa, oraz postępowanie dyscyplinarne, więc lepiej pracować bez przerwy, bo po co masz mieć jakieś problemy. Przecież to wina leniwego sędziego, że ma w referacie 300 i więcej spraw, że terminy rozpraw ma za 6 miesięcy, więc karą za lenistwo, oraz wpływ spraw do sądu, jest praca w stałej (i nie małej jak na standardy przeciętnego Polaka) kwocie, tyle, że po podliczeniu ilości godzin praca ta przestaje być już taka dochodowa. Są także inne koszty, również społeczne, rodzinne, nie mówiąc o wypaleniu zawodowym, które zaczyna dotykać ludzi już po kilku latach pracy. Żywe trupy. Czy brak standardów ilości pracy w przeliczeniu na człowieka to nie przypadkiem niewolnictwo? Zresztą płaca 60 zł + VAT to jest również niewolnictwo i wyzysk człowieka przez system państwowy. Mogliby Szanowni Koledzy powiedzieć ile statystycznie takich urzędówek wpada im w roku, to by dało jakiś obraz, czy jest to rzeczywisty problem, czy też nieco wyimaginowany. Proszę mnie też dobrze zrozumieć tego typu stawki za sprawę, bez jakiegokolwiek odniesienia do realiów rynkowych to jak już podkreśliłem wyzysk i niewolnictwo.

      Usuń
    3. /Mogliby Szanowni Koledzy powiedzieć ile statystycznie takich urzędówek wpada im w roku, to by dało jakiś obraz, czy jest to rzeczywisty problem, czy też nieco wyimaginowany/

      Mogę mówić za siebie:
      - 1 kasacja ubezpieczeniowa za 120 (nieprzyjęta, nie udało się odwieść klienta od wniesienia)
      - 1 opinia w/s skargi konstytucyjnej 120
      - 1 sprawa cywilna 120 za dwie instancje, łącznie 4 lata

      Plus dwie lepiej płatne (w tym jedna ciasna cela na starych stawkach).
      To za okres ponad 10 lat w dużym mieście.

      Usuń
    4. Anonimowy - Falkenstein a po co Minister Sprawiedliwości ma szukać natchnienia do reform na Twoim blogu, skoro ma takich doradców jak znajomy 24-latek z gabinetu doradczego.

      http://m.fakt.pl/polityka/politycy,ymd91g

      Usuń
    5. "Mogliby Szanowni Koledzy powiedzieć ile statystycznie takich urzędówek wpada im w roku, to by dało jakiś obraz, czy jest to rzeczywisty problem, czy też nieco wyimaginowany."

      Ja miałem więcej niż kolega bartosze.
      - 3 pracownicze każda z maksem 360zł,
      - 2 ubezpieczeniowe 120zł za dwie instancje, druga na biegu zawieszona,
      - cywilne różne i za 60zł o wydanie młotków, dłut, siekier, ale i za 600zł, 1.200zł,
      - kuratorstwa w stwierdzeniówkach (2x60), cywilna (60), w egzekucji (120, jedna na biegu skończy się za 5lat :)

      Osobiście uważam, iż ciekawszy jest sposób przydziału takich spraw.

      Usuń
    6. Ja mam statystycznie 3 urzędówki w roku. Nie narzekam bo:
      - przeludnienie w celach I - 7200 (przed zmianą przepisów i po 7 rozprawach),
      - przeludnienie w celach II - 120 zł (po zmianie przepisów ale przekonałem powoda do cofnięcia),
      - pracownicza 1800
      - cywilna I (zapłata) -1200
      - cywilna II (o zapłatę) - 6000 (dwie instancje).
      - ubezpieczeniowe 3x w tym opinia o bezzasadności skargi kas.
      Plus zwrot wydatków a wydatków jest sporo, trzeba je tylko liczyć i dokumentować. Czasem udaje mi się namówić powodów na cofnięcie pozwu, który był oczywiście bezzasadny i za to też otrzymałem wynagrodzenie. Przy dużej ilości rozpraw wnoszę o 20 % minimalnego za każdą rozprawę i czasami jest to akceptowane. Często wnoszę o wielokrotność (tzn. dopuszczalne 1,5 x) i przy dobrym uzasadnieniu to otrzymuję. Nie wiem jak wygląda sposób przydziału tych spraw ale rzeczywiście w tym jest rzeczy sedno. Ja chyba miałem trochę szczęścia. Problem w tym że sprawy ciągną się i często czuje narastającą frustracje, bo klient "komercyjny" jednak płaci przed i w trakcie postępowania a dziecku czasem butki na zimę kupić trzeba...

      Usuń
    7. Dopowiem do postu z 8.26, iż średnio 5 rocznie.
      Dopytam o zwrot wydatków - czy wnosisz o zwrot kosztów dojazdu, a jeżeli tak to jak dokumentujesz?

      Usuń
    8. Przy dojazdach poza siedzibę kancelarii robię "kilometrówkę" i stosuję stawkę za km jak z rozporządzenia (per analogiam) w sprawie wykorzystania samochodu przez pracowników do celów służbowych (0,8358 zł za km). Załączam kopię dowodu rejestracyjnego pojazdu. Przywołuję orzeczenie SN o kosztach dojazdu. Za kopię dokumentów liczę sobie 1 zł (bo sąd tyle sobie liczy - per analogiam któryś tam art. UKSC)
      Acha - zwrot wydatków bez VAT w odrębnej pozycji (nie wliczasz do przychodu bo to zwrot czegoś co już wydałeś), ale lepiej o tym napisać bo sąd w tych podatkowych dyrdymałach się nie za bardzo.... No i jak składasz fakturę to tylko fakturę proforma (niefiskalna ale dokument księgowy do wypłaty jest). Dopiero jak sąd zapłaci (1-2 miesiące), wystawiam fakturę fiskalną do celów podatkowych i wysyłam sądowi. Inaczej płacisz podatek za coś czego jeszcze nie otrzymałeś. Uff, ile to się człowiek nakombinuje ....

      Usuń
    9. Ja nie mam spraw z urzędu w innych miejscowościach. Myślałem, że może jest jakiś "patent" na odzyskanie paliwa za dojazd - w dwie strony to ok. 10km.
      1zł za kopię dokumentów to chodzi o odpisy? Sąd to wypłaca?
      Z proformą to dobry pomysł. Kiedyś wykłócałem się o to, że wystawiam fv dopiero po otrzymaniu kasy (nowela ustawy PIT) to się dowiedziałem w księgowości, że jak nie ma faktury to nie będzie wypłaty. Za 13,80zł odechciało mi się :)

      Usuń
    10. "Przecież to wina leniwego sędziego, że ma w referacie 300 i więcej spraw, że terminy rozpraw ma za 6 miesięcy, więc karą za lenistwo, oraz wpływ spraw do sądu, jest praca w stałej kwocie, tyle, że po podliczeniu ilości godzin praca ta przestaje być już taka dochodowa"

      To też jest olbrzymi problem i to znany nie tylko w środowisku sędziowskim....aż się prosi o osobny temat....

      Co do ilości urzędówek - statystycznie - jedna miesięcznie, z czego 3/4 to sprawy rodzinno-opiekuńcze, ubezpieczeniowe (dla jasności z ZUS po przeciwnej stronie) i karne. Klasyki cywilistycznej praktycznie nie ma (poza przeludnionymi celami).

      Usuń
    11. Przy dojazdach na terenie miejscowości jeszcze nie próbowałem ale mnie kolega zainspirował ..... Przy 10 km to będzie 8, 35 zł za dojazd + opłaty za parkowanie, ale sąd może uznać (per analogiam do świadków) - że dojazd powinien być najtańszym środkiem komunikacji, to przyjmijmy w obie strony 4,40 zł (chyba że sąd wskaże na dostępne rowery miejskie .... he,he). Przy rozsądnie opłacanych sprawach można machnąć na to ręką ale np. przy ubezpieczeniowych koszty jednego dojazdu to 10 % całego wynagrodzenia. Myślę że sąd by się do tego przychylił, bo widzę zażenowanie sądu sytuacją kiedy zasądzają 60 zł +VAT.

      Usuń
    12. Zażenowanie sądu widziałem tylko raz przy przyznawaniu wynagrodzenia, gdzie autentycznie padło sformułowanie, że niska kwota, ale więcej nie można. Paradoksalnie dotyczyło to stawki 180zł.
      Ciekawostka - ten sam wydział pracy i ubezpieczeń społecznych w sprawie pracowniczej zakończonej ugodą na drugim terminie przyznaje maksymalną stawkę 360zł, a w skomplikowanej sprawie zusowskiej 60zł. Gdzie tu logika?
      My tu o kosztach i wynagrodzeniach, ale warto wspomnieć jeszcze o jednym aspekcie. Oto bowiem ok. połowa prowadzonych urzędówek dotyczyła osób, które miały problemy natury psychicznej. To, że nie "zarobię" na tych sprawa to jedno, ale ile się nasłucham i ile krwi taki podsądny mi zepsuje to już moje. I nikt i nic mi tego nie zrekompensuje.

      Usuń
  6. A ja ostatnio wygrałem sprawę o wykonanie gwarancji jakości. Jak Bóg przykazał zatrudniłem adwokata. Komputerek kosztował 12000, więc rachunek mały nie był. Odzyskałem niecałą połowę.

    OdpowiedzUsuń
  7. To, że sprawy są w rozporządzeniu wycenione idiotycznie i w kompletnym oderwaniu od ich skomplikowania jest oczywiste.

    Co do 60 zł itp. stawek to osobiście wolałbym żeby ustawodawca jasno napisał że za przyznanie mi monopolu ustawowego na bycie pełnomocnikiem mam czasem robić za darmo zamiast takiej szopki gdzie "wynagradza" mnie za pracę po 2 zł za godzinę.

    Znacie Państwo może inne takie zawody w których prawo do wykonywania jest powiązane z nieodpłatnym lub odpłatnym wg sztywno ustalonych stawek obowiązkiem świadczenia pracy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. konstytucja jasno mówi o prawie do obrony, ale nie o OBOWĄZKU. OBOWIĄZEK dot. tylko głuchych. niemych, niepoczytalnych, o zbradnie .. Sądy nie powinne przyznawać adwokata z urzędu w sprawach, jakie nie mają obowiązku obrony- komu potrzeby jest urzędowy adwokat? Sądy to teatr.

      Usuń
  8. Ja z chęcią pomogę, ale nie całkowicie za darmo, my z tego też chcemy żyć. Chociaż z drugiej strony jakby każdy prawnik poświęcił jeden dzień to nikt z nas by nie ucierpiał, a ludziom by pomogli.

    OdpowiedzUsuń
  9. w wielu sprawach żąden adwokat nie jest potrzebny - normalnie rozumny człowiek jest w stanie sam sobie poradzić. często adwokaci robią na sprawach zamieszanie- w karnych za oskarżonym mogą kłamać bez żadnej odpowiedzialności, są tylko przekaźnikami lub nawet mataczą.. - nikt nie musi być ADWOKATEM< czy ktoś poszedł do innej pracy. jakoś nie .

    OdpowiedzUsuń
  10. Niestety w moim życiu trochę się ostatnio nie układa i szukam dobrego prawnika. Znalazłam taką kancelarię https://kancelariahilarowicz.pl/. Czy ktoś może korzystał z ich usług i jest w stanie powiedzieć mi coś więcej?

    OdpowiedzUsuń

Blog działa na zasadzie non-profit. Komentarze nie mogą zawierać kryptoreklamy, w tym linków odsyłających do stron internetowych, czy też podmiotów proponujących jakiekolwiek usługi, czy też sprzedaż jakichkolwiek towarów. Z uwagi na częste ignorowanie powyższego zakazu, ewentualne umieszczenie zakazanych treści wiąże się z jednoczesną zgodą na ponoszenie opłaty w kwocie 99 zł za każdy dzień istnienia takich treści w komentarzach.