Koncepcja czynności konwencjonalnej kluczem do anulowania wyboru sędziów Trybunału?


Tylko wydaje się, że podjęcie uchwał w sprawie stwierdzenia braku mocy prawnej uchwał o wyborze sędziów Trybunału Konstytucyjnego, miało swoje uzasadnienie w koncepcji czynności konwencjonalnej. Zanim jednak spróbuję wniknąć w koncepcję wykorzystaną przez pomysłodawców spornych uchwał, chciałbym od razu zauważyć, że w uzasadnieniu tych uchwał powoływano się na poglądy zawarte m.in. w monografii, której współautorką jest obecna sędzia Trybunału Konstytucyjnego. Dlatego też, poczekanie na decyzję Trybunału Konstytucyjnego co do zgodności nowelizacji ustaw o Trybunale Konstytucyjnym z ustawą zasadniczą, byłoby bardzo wskazane.


Uzasadnienie projektu 

W uzasadnieniu projektów uchwał w sprawie stwierdzenia braku mocy prawnej uchwał o wyborze sędziów Trybunału Konstytucyjnego wskazano, że wybór osoby na stanowisko sędziego jest czynnością konsensualną, czyli zachowaniem, którego skutki określają stosowne reguły znaczeniowe. Wskazano, że w przypadku czynności konsensualnej wywołującej skutki prawne reguły sensu zawierają akty prawne. 

Następnie uzasadniano, że tryb podejmowania uchwał przez Sejm jest normowany nie tylko przez Konstytucję i ustawy, ale również przez Regulamin Sejmu. Uznano, że powołane akty tworzą konwencję, zaś zachowanie zgodnie z nimi wywołuje przewidziane przez nie skutki prawne. 

Podnosi się, że brak dochowania wymaganych przez akt normatywny elementów procesu przyjmowania określonej uchwały, oznacza automatycznie brak dochowania przewidzianej przez prawodawcę konwencji, która ma wywoływać oznaczone w akcie normatywnym skutki prawne. Uchybienie choćby jednemu z elementów stanowiących o konwencji sprawia, że nie dochodzi do wywołania właściwych dla niej skutków prawnych. Ma to oznaczać, że uchwała o wyborze na sędziego Trybunału Konstytucyjnego może wywoływać przypisane jej skutki tylko wtedy, gdy podjęta jest zgodnie z regułami znaczeniowymi normowanymi aktem prawnym. W przeciwnym wypadku jest innym zachowaniem, choćby nawet podobnych do uchwały o wyborze, to jednak zachowaniem, które nie może wywołać skutków prawnych przypisanych uchwale o wyborze sędziego Trybunału Konstytucyjnego. 

Dalej argumentowano, że wszystkie przesłanki bez względu na to czy określone Konstytucją, ustawą, czy też Regulaminem Sejmu muszą być spełnione. Stwierdzono, że ustawa sprzeczna z Regulaminem Sejmu jest sprzeczna z samą Konstytucją. Pomysłodawcy uznali, że niektóre przepisy ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, w szczególności art. 19 oraz 137 mogą budzić wątpliwości z punktu widzenia zgodności z Regulaminem Sejmu a tym samym z Konstytucją. 

Wreszcie dokonano pewnego rozróżnienia i podniesiono, że o ile Sejm nie może oceniać zgodności tych przepisów z Konstytucją, to jednak ocena samego trybu podjęcia uchwały w sprawie wyboru sędziów co do zgodności z ustawą o Trybunale Konstytucyjnym oraz Konstytucją może być dokonane tylko przez Sejm. 

Niezrozumienie?

Czytając uzasadnienie projektów spornych uchwał trudno jest nie odnieść wrażenia, że zaprezentowany proces myślowy jest nielogiczny. Najpierw wskazuje się, że przesłanki wyboru sędziów (a zatem tryb wyboru sędziów) wynikają z aktów prawnych. Następnie twierdzi się, że zgodność przepisów, z których przecież wynika sposób postępowania (tryb), może oceniać co do zgodności z Konstytucją tylko Trybunał Konstytucyjny. Zaraz jednak potem zastrzega się, że ocena trybu podjęcia uchwały może być ocenione wyłącznie przez Sejm. 

Jako nieuprawnione wydaje się zatem być twierdzenie, że Sejm może sam badać przesłanki wyłonienia sędziów, skoro jednocześnie twierdzi się, że owe przesłanki wynikają m.in. z ustawy o Trybunale Konstytucyjnym oraz Konstytucji.

Z drugiej strony, zbliżony proces myślowy został zaprezentowany w trakcie trybu podejmowania spornych uchwał, kiedy to poseł sprawozdawca wskazał, że osoba wybrana na sędziego Trybunału to nie to samo co sędzia Trybunału. To trochę, jakby stwierdzić, że osoba, która jest mężczyzną, to nie to samo co mężczyzna. 

Stwierdzone nieprawidłowości

Jak się wydaje kluczowe dla całej koncepcji jest następujące zdanie: „[…] mając na uwadze nieprawidłowości ujawnione w toku kontroli należy stwierdzić, że przedmiotowe uchwały nie mogą być uznane za uchwały” […]. 

Oczywiście nie można tego ugryźć z punktu widzenia prawa. Jest to po prostu niemożliwe. Wynika to z faktu, że nie wiadomo, bo nie podano, jakie to nieprawidłowości zostały ujawnione w toku kontroli, które są na tyle istotne, że przedmiotowe uchwały nie mogą być uznane za uchwały. I tyle na te temat. 

Czynność konwencjonalna 

Warto chyba nieco przybliżyć, choć w dużym uproszczeniu, o jakie to czynności chodzi. W doktrynie, na którą zresztą powołuje się sprawozdawca, przyjmuje się, iż czynność konwencjonalna niejako składa się z dwóch elementów. Po pierwsze, jest to zespół zachowań psychofizycznych (np. podniesienie ręki w górę) a po drugie – umownie przypisany konwencjonalny sens, skutek w postaci uznania tego podniesienia ręki np. za akt głosowania czy akt opowiedzenia się za tym, a nie za innym rozwiązaniem danej kwestii. 

Nie sposób prowadzić dalszych rozważań, gdyż nie wiadomo, jakie to elementy opisanej czynności zostały pominięte, naruszone. Nie wiadomo jakie nieprawidłowości zostały ujawnione. Być może chodzić o to, że ktoś w trakcie głosowania np. przycisnął guzik „w maszynie do głosowania” a zapomniał podnieść ręki. 

Całe te rozpisywanie się na temat czynności konsensualnych, reguł sensu jest zupełnie bezprzedmiotowe, gdyż nie wiadomo, jakie konkretnie reguły sensu, elementy składające się na daną czynność zostały naruszone. To trochę tak, jakby sędzia sądu powszechnego uzasadniając wyrok podał same rozważania prawne, lecz zapomniał o dokonaniu subsumpcji, tj. nie odniósł konkretnych przepisów prawa do konkretnego zdarzenia.  

Rozwikłanie zagadki uchwał, które nie są uchwałami

Jest jednak rozwiązanie problemu. W uzasadnieniu spornych projektów pomysłodawcy powołują się praktycznie wyłącznie na przedstawicieli tzw. poznańsko-szczecińskiej szkoły teorii prawa. Pomysłodawcy powołali się bowiem na poglądy m.in. Z. Ziembińskiego, S. Wronkowskiej, M. Zielińskiego, S. Czepity. 

Zamiast powoływać się na literaturę można sięgnąć do źródeł. Okazuje się bowiem, że Pani profesor Sławomira Wronkowska - Jaśkiewicz jest aktualnie sędzią Trybunału Konstytucyjnego i zapewne byłaby w stanie rozwikłać zagadkę uchwał, które nie są uchwałami. 

Nawet gdyby uznać, że pomysłodawcy nie chcą oddać tego problemu pod „osąd” przedstawiciela doktryny, na którego się powołują, bo jest sędzią Trybunału, to można jeszcze zwrócić się np. o opinię prawną do Panów profesorów Macieja Zielińskiego i Stanisława Czepity. 

P.s. 
Nawet podpowiem, że wymienieni ostatnio profesorzy są pracownikami naukowymi mojej alma mater, tj. Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Szczecińskiego. Z całą pewnością problem byłby merytorycznie, bezstronnie i kompetentnie rozwiązany. Ale czy jest tyle odwagi, aby zwrócić się o taką opinię?

5 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy komentarz, szkoda że posłowie PO opuścili po prostu obrady, zamiast wykorzystać możliwość skomentowania uzasadnienia tych uchwał. Zamiast PR-owskich porównań tych uchwał z konstytucją PRL przydałyby się pytania merytoryczne: kto w imieniu sejmu przeprowadził kontrolę, jaki dokument powstał w jej wyniku itp.
    Temat jest bardzo ciekawy, mam nadzieję że wróci przed kampania wyborczą za 4 lata :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak naprawdę to dalej można pytać, polemizować. Właściwie to teraz przyszedł czas na merytoryczną analizę. Można informować społeczeństwo. Można przecież zlecić opinię specjalistom. W tym celu istnieje m.in. pluralizm polityczny :-)

      Usuń
    2. Opinie specjalistów już są na stronie Sejmu :-)

      http://www.sejm.gov.pl/Sejm8.nsf/komunikat.xsp?documentId=15820F87168AA6ACC1257F0800456167

      Usuń
  2. Artykuł zawiera błędy merytoryczne i logiczne. 1. czynność konsensualna =/= czynność konwencjonalna. 2. badanie zgodności przesłanek wyboru sędziów jako takich (in abstracto) =/= badanie spełnienia tychże w trakcie konkretnej procedury; to pierwsze należy do TK, drugie do Sejmu. 3. Reductio ad absurdum było zbicie argumentu o niedokończeniu procedury uzyskania mandatu przez potencjalnego sędziego posłużywszy się przykładem "osoby, która jest mężczyzną". Otóż, w innych aktach prawnych regulujących sposób uzyskania mandatu przez Prezesa NIK i innych, mowa o Prezesie składającym ślubowanie itp. W przypadku sędziów TK, art. 21 ustawy o TK stanowi o osobie wybranej na stanowisko sędziego. Przyznam, że argument ten nie jest wyjątkowej siły, bowiem wynika z ustawy, aktu podrzędnego ustawie zasadniczej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam, że pomysłodawcom w gruncie rzeczy chodziło właśnie o czynność konwencjonalną, skoro kwestionowali tryb wyboru sędziów w Sejmie. Znam te argumenty, również dotyczące warstwy językowej co do "osoby wybranej na sędziego". Pogląd, co do niedokończenia procedury, z którym się nie zgadzam, już za chwilę będzie "rozstrzygnięty" przez TK.

      Usuń

Blog działa na zasadzie non-profit. Komentarze nie mogą zawierać kryptoreklamy, w tym linków odsyłających do stron internetowych, czy też podmiotów proponujących jakiekolwiek usługi, czy też sprzedaż jakichkolwiek towarów. Z uwagi na częste ignorowanie powyższego zakazu, ewentualne umieszczenie zakazanych treści wiąże się z jednoczesną zgodą na ponoszenie opłaty w kwocie 99 zł za każdy dzień istnienia takich treści w komentarzach.