Przedawnienie roszczeń – nowelizacja. Czyżby wzmocnienie niesprawiedliwości?


Na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości istnieje obszerna informacja zatytułowana: „W obronie przed windykacją przedawnionych roszczeń”, której przedmiotem jest nowelizacja przepisów dotyczących instytucji przedawnienia roszczeń. Nie sposób nie zauważyć, że z treści tej informacji wynika jednostronne spojrzenie na to zagadnienie, tj. wyłącznie z punktu widzenia dłużnika. Pozwolę sobie na polemikę z poszczególnymi twierdzeniami zawartymi w tej informacji. 


Kilkuzłotowy dłużnik 

Ministerstwo Sprawiedliwości informuje:
„Nie może być tak, że za osobą, która wiele lat temu nieopatrznie nie dopłaciła kilku złotych do rachunku, latami ciągnie się narastające zadłużenie, a nieświadomość dłużników wykorzystują firmy windykacyjne. Dlatego Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało zmiany dotyczące zasad przedawnienia roszczeń cywilnoprawnych. Nowe przepisy mają za zadanie zwiększyć stabilność stosunków społecznych i bezpieczeństwo obrotu prawnego w Polsce."

W tym wypadku mamy raczej do czynienia z publicystyką, jeśli nie ze swego rodzaju socjotechniką. Dlaczego? To bardzo proste. Łatwiej przekonać społeczeństwo do takiego projektu, jeśli się oznajmi, że firmy windykacyjne wszczynają po kilkunastu latach postępowania o kilka złotych. 

Rzeczywistość nie jest jednak taka jednobarwna. Ja na przykład nigdy nie miałem sprawy, której przedmiotem było przedawnione roszczenie o zapłatę kilku złotych. Wręcz przeciwnie. Miałem wiele spraw, w których podniesiono zarzut przedawnienia roszczeń opiewających na zdecydowanie wyższe kwoty. Chodzi o sprawy osób, które pożyczyły kilka, kilkanaście, czy wręcz kilkadziesiąt tysięcy złotych, aby sfinansować przeróżne cele, w tym zakup telewizorów, pralek, lodówek, samochodów itp. Czy takie osoby również są biednymi dłużnikami? Zaprezentowana informacja nie byłaby niewłaściwa, gdyby nowelizacja odnosiła się wyłącznie do roszczeń o zapłatę kilku złotych. Ale nie tylko o takie roszczenia pieniężne chodzi. 

Pojawia się więc pytanie, czy takie jest właśnie oczekiwanie opinii publicznej, aby osoby zaciągające pożyczki czy kredyty na tzw. zbytki nie musiały spłacać swoich kredytów, pożyczek? A może by tak przeprowadzić mały sondaż w tej kwestii?  

Nieświadomość prawa 

Pomysłodawcy argumentują tak:
„Wychodzimy naprzeciw oczekiwaniom opinii publicznej. Rozwiązujemy problem związany z tym, że ludzie nie wiedzą, co to jest przedawnienie. Nie wiedzą, jak należy bronić się przed wierzycielem, który dochodzi przedawnionego roszczenia. Stąd bierze się wiele tragedii ludzkich”.

Naprawdę nie jest to żaden konkretny argument, tym bardziej że zasadniczą obroną powinien być zarzut spłaty zadłużenia. Warto też zauważyć, że sama nieświadomość prawa nie jest niczym nadzwyczajnym w państwie, w którym ludzie mogą skorzystać z pomocy prawników. Instytucja przedawnienia roszczeń nie jest jedyną, o której istnieniu nie wiedzą obywatele. Można wręcz stwierdzić, że nie jest nawet najważniejszą instytucją z zakresu prawa cywilnego. Faktem natomiast jest, że to instytucja prosta w zastosowaniu, skoro wystarczy jedynie stwierdzić, że roszczenie jest przedawnione, aby z tej instytucji skorzystać. 

Pojawia się natomiast obawa stopniowego odchodzenia od zasady kontradyktoryjności i sporności. Okazuje się bowiem, że w tej konkretnej kwestii państwo, a w praktyce sąd, opowiada się w sposób jednoznaczny po jednej tylko stronie procesu, tj. dłużniku. 

Handel wierzytelnościami 

W informacji również podano: 
„(…) do patologii urosła sprawa handlu przedawnionymi wierzytelnościami. Handlu długami, które zostały przedawnione, a są skupowane przez firmy windykacyjne. Wierzytelności te często obrosły odsetkami, opłatami manipulacyjnymi, kosztami komorniczymi. To wszystko powoduje, że dziesiątki tysięcy ludzi wpadają w spiralę zadłużenia i nie są w stanie spłacić tych zobowiązań (…). Jak podkreślano na konferencji, długi należy spłacać. Tu nie ma żadnych wątpliwości. Jednak po okresie przedawnienia nie powinno dochodzić do zastraszania dłużników, nękania ich monitami i telefonami. (...)”

Zasadniczo można się z tym zgodzić. Zastrzeżenie budzi sformułowanie o patologii. Nie pojawiły się w tym zakresie żadne dane liczbowe. Być może jednak coś takiego zostanie zaprezentowane nieco później. Faktem natomiast jest, że firmy windykacyjne sprzedawały te same wierzytelności i to nawet wtedy, gdy wcześniej został podniesiony zarzut przedawnienia. 

Warto jednak zadać sobie pytanie, czy proponowane zmiany nie powinny iść w innym kierunku. Przecież nękanie może mieć nadal miejsce, tj. w okresie przedprocesowym. Czy nie byłoby lepiej wprowadzić regulacje, które ukróciłyby tego typu praktyki już na etapie przedprocesowym. Można pomyśleć o przepisach, które zobowiązywałyby podmioty dochodzące roszczeń do tego, aby składając pozew – w sposób obligatoryjny pod rygorem zwrotu pozwu - wskazywały, że roszczenie nie jest przedawnione. Może pomyśleć o przepisach karnych za dochodzone roszczeń, co do których podniesiono skuteczny zarzut przedawnienia. 

Rachunki za telefon

Ministerstwo Sprawiedliwości powołuje przykłady: 
„W pracy poselskiej zetknąłem się ze sprawami starszych osób, które kiedyś nie zapłaciły rachunku za telefon czy innych drobnych opłat, a po wielu latach są nękane przez firmy windykacyjne, domagające się zapłaty kwot wielokrotnie wyższych od pierwotnej należności (…) Jak zwrócono uwagę, część firm zajmujących się na dużą skalę windykacją odkupionych długów ma formalnie siedzibę nie w Polsce, lecz w krajach uważanych za raje podatkowe. - Nie może być tak, że częstokroć żeruje się na ludzkiej krzywdzie, a w dodatku nie płaci się niemal żadnych podatków mimo osiągania wysokich dochodów. Ukrócimy takie praktyki (...)”.

Podany na wstępie przykład dotyczy zapewne marginesu spraw. Jak podałem wyżej, w praktyce spotykam się o wiele częściej z notorycznymi dłużnikami, którzy zaciągali kredyty, brali pożyczki na najdziwniejsze tzw. „cele konsumpcyjne”. 

Pisanie o starszych osobach jest - proszę mi wybaczyć - tanim, populistycznym chwytem. Dlaczego? Choćby z tego względu, że miałem np. babcię, która zaciągnęła pożyczkę na kilkadziesiąt tysięcy złotych dla swojego wnuczka. Zrobiła to w pełni świadomie, aby jemu pomóc. Tak się akurat stało, że ona podniosła bardzo skutecznie zarzut przedawnienia. Szkoda, że nie informuje się społeczeństwa, przy okazji takiej nowelizacji, o tego typu sytuacjach. 

Niemożliwym jest ustosunkowanie do tej części twierdzeń, która wspomina o firmach domagających się zapłaty, choć mają swoją siedzibę poza granicami Polski. Skoro są banki mające siedzibę poza granicą Polski, które udzielają pożyczek Polakom, to chyba nie jest niczym niewłaściwym, że ich długi są dochodzone również przez firmy mające siedzibę poza Polską. To zupełnie nieprawdopodobne, że taki argument pojawia się w oficjalnym stanowisku Ministerstwa Sprawiedliwości. To tak jakby uznać, że wszystko byłoby w porządku, gdyby windykowały firmy rodzime, pod warunkiem, że odprowadzają podatki. 

Znajomość prawa 

Ministerstwo Sprawiedliwości informuje, że: 
„Przedawnienie roszczeń to tradycyjna instytucja prawa cywilnego, która - z założenia - ogranicza stan niepewności w relacjach wierzyciel-dłużnik. Po ustalonym okresie przedawnienia dłużnik powinien uzyskać pewność co do swojej sytuacji. Gwarancję, że dług nie będzie się za nim ciągnął przez całe życie, bo wierzyciel latami nie dochodził roszczenia, a potem nagle sobie o nim przypomniał (gdy dług już narósł) lub odsprzedał firmie windykacyjnej. Przejrzyste uregulowanie tego rodzaju zadawnionych stosunków leży w interesie wszystkich uczestników obrotu cywilnoprawnego. Dziś jednak instytucja przedawnienia roszczeń nie działa w Polsce prawidłowo. Co z tego, że ustalone są terminy przedawnienia (podstawowy wynosi 10 lat, ale np. mandat za jazdę bez ważnego biletu przedawnia się już po roku, a roszczenie operatora telewizji kablowej – po dwóch latach), skoro konstrukcja przepisów w praktyce powoduje, że dłużnik rzadko korzysta z przedawnienia. W myśl obecnych przepisów, nawet gdy upłynął okres przedawnienia roszczenia, sąd – rozpoznający sprawę – weźmie to pod uwagę wyłącznie wtedy, gdy dłużnik wykaże się odpowiednią inicjatywą, czyli podniesie zarzut przedawnienia. Jeśli tego nie zrobi, sąd względni powództwo, nawet wtedy gdy roszczenie dawno się przedawniło. Wielu ludzi nie ma świadomości przysługujących im praw, w tym dotyczących instytucji przedawnienia, na czym korzystają niektóre firmy windykacyjne. Masowo skupują one za bezcen przedawnione roszczenia, licząc na to, że dłużnicy nie podniosą przed sądem zarzutu przedawnienia. W ten sposób zarabiają na ludzkiej nieświadomości.”

Tego typu argumenty tylko częściowo odpowiadają prawdzie. Przedawnienie to instytucja, która faktycznie ma ograniczać stan niepewności w relacjach wierzyciel-dłużnik, ale zasadniczo z tego względu, że upływ czasu utrudnia dochodzenie prawdy. Chodzi więc o to, że zaciera się pamięć o dowodach, np. nie ma świadków albo wprawdzie są, ale niewiele już pamiętają. 

Dlatego też, informowanie ze smutkiem o tym, że choć niektóre terminy przedawnienia są krótkie, to jednak nie powodują oddalenia powództwa z uwagi na to, że zarzut nie został podniesiony, jest niczym innym jak opowiadaniem się wyłącznie po jednej stronie sporu. Ciekawe co powiedzieliby np. ci członkowie wspólnoty mieszkaniowej, którzy regularnie opłacają swoje rachunki za telewizję kablową, gdyby dowiedzieli się, że jeden z mieszkańców przez 2 lata nie płacił rachunków, zaś sąd „wspaniałomyślnie” i z urzędu – uznając, że doszło do przedawnienia roszczenia - oddalił powództwo. Kto zapłaci za jego rachunki? Czy takie na pewno jest oczekiwanie opinii publicznej? To wcale nie jest taka oczywista sytuacja. 

Wcześniej istniało po prostu założenie, że skoro ktoś nie podnosi zarzutu przedawnienia, to oznacza, że poczuwa się do obowiązku zapłaty. Na skutek takiej nowelizacji pojawia się pytanie, czy w ogóle możemy jeszcze mówić o zobowiązaniu naturalnym. 

Z urzędu 

Projektodawcy wskazują, że:
„W myśl proponowanych przepisów sąd będzie musiał z urzędu ustalić, czy roszczenie jest przedawnione. Jeśli stwierdzi, że upłynął termin przedawnienia, oddali powództwo. Żadna czynność dłużnika nie będzie do tego potrzebna. Propozycja tej zmiany dotyczy wszelkiego rodzaju roszczeń - zarówno w obrocie powszechnym, jak i gospodarczym.”

No i proszę. Na początku pisze się o biednych, starszych osobach i o roszczeniach o zapłatę kilku złotych, by następnie wskazać, że propozycja zmiany dotyczy wszelkiego rodzaju roszczeń. Będzie to zatem dotyczyło również roszczeń, jakie mają obywatele np. wobec firm windykacyjnych, również tych mających swoją siedzibę za granicą. Będzie to również dotyczyło roszczeń odszkodowawczych. 

Nadużycie prawa

Warto też odnotować, że w tradycyjnym ujęciu zarzut przedawnienia może zostać pominięty przez sąd ze względu na art. 5 k.c., tj. jeśli zostanie dowiedzione, że zarzut przedawnienia stanowił nadużycie prawa. Pojawia się zatem pytanie, czy taka nowelizacja, tj. obligująca sąd do uwzględniania przedawnienia z urzędu, stanowi odejście od koncepcji pominięcia przedawnienia z uwagi na nadużycie prawa? Można opowiedzieć się za takim rozumieniem konsekwencji zmian, skoro nowelizacja przybliża przedawnienie do tzw. prekluzji w prawie materialnym. 

Jeśli jednak nie taka jest intencja projektodawcy, to zaprezentowana informacja odnosi się tylko do wycinka rzeczywistości, która zwykle jest bardziej skomplikowana. Może się okazać, że w niektórych sprawach sądy będą traktowały przedawnienie, jako nadużycie prawa i wtedy znowu całe odium spadnie na sądy. 

Skrócenie terminów

Ministerstwo Sprawiedliwości informuje, że: 
„Dla zwiększenia pewności i stabilności stosunków prawnych projekt przewiduje również skrócenie terminów przedawnienia roszczeń majątkowych. W szczególności proponuje się skrócenie podstawowego terminu przedawnienia z 10 do 6 lat. W przypadku roszczeń związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej oraz dotyczących świadczeń okresowych (np. czynsz najmu i dzierżawy) wynosiłby on jednak, tak jak dotychczas, 3 lata. (…) Zmianie ulega też inny istotny termin. Gdy sąd stwierdzi o istnieniu roszczenia w prawomocnym wyroku lub ugodzie, z chwilą uprawomocnienia się tego wyroku lub zawarcia ugody, zaczyna biec ponownie termin przedawnienia. Dziś wynosi on aż 10 lat. To czas, w którym wierzyciel może egzekwować roszczenie. W projekcie proponuje się skrócenie tego terminu do 3 lat. To wystarczający okres dla wierzyciela, aby podjął czynności zmierzające do egzekucji roszczenia. Po tym czasie należy przyjąć, że nie jest zainteresowany realizacją roszczenia.”

Trudno się wypowiadać o zasadności skracania terminów, skoro nie przytoczono żadnych danych w tym zakresie. Być może zostanie to poparte wnikliwymi badaniami. W przeciwnym razie równie dobrze można by było skrócić wszystkie terminy np. do 1 roku. Byłoby szybko i sprawienie. 

Chciałbym na przykład uzyskać odpowiedź na pytanie: co z osobami, które dla uniknięcia odpowiedzialności wyjechały np. do Anglii, aby powrócić do kraju po 3 latach? Czy w Europie o otwartych granicach, ale bez instytucji pozwalających ustalić adres pobytu dłużnika, nie są to jednak terminy zbyt krótkie? Może przynajmniej zadbać o to, aby odpowiednio zmienić przepisy w zakresie doręczeń, czy np. przerwania biegu terminu przedawnienia. Bardzo często jest tak, że powód nie może nawet wytoczyć skutecznie powództwa, bo jego dłużnik "zapadł się pod ziemię". Czy w ten sposób nie zostanie zachwiana pewna równowaga między wierzycielem a dłużnikiem? 

Przerwa przedawnienia

Ministerstwo Sprawiedliwości informuje, że: 
„Kolejna propozycja zmiany dotyczy przerwy przedawnienia, wskutek której przedawnienie zaczyna biec od początku. Przerwę taką powoduje uznanie roszczenia przez dłużnika, wszczęcie mediacji pomiędzy stronami, albo podjęcie przed sądem przez wierzyciela dodatkowych czynności jak np. złożenie wniosku o zabezpieczenie roszczenia czy zawezwanie do próby ugodowej. W konsekwencji, jeśli dane roszczenie przedawnia się np. po 6 latach, z których upłynęło już 5 lat, w wyniku przerw można go dochodzić przez kolejne 6 lat.
Projekt nie zmienia tych zasad w przypadku uznania roszczenia przez dłużnika oraz mediacji. Natomiast podjęcie dodatkowych czynności przed sądem nie prowadziłoby do przerwy w przedawnieniu, lecz do wstrzymania zakończenia jego biegu – termin przedawnienia toczyłby się normalnym torem, nie mógłby jednak upłynąć wcześniej niż 6 miesięcy od prawomocnego zakończenia postępowania wszczętego wskutek tych czynności (np. o zabezpieczenie roszczenia).”

To raczej dobry pomysł. Prawdopodobnie chodzi o to, aby nie tworzyć zbędnych postępowań. Osobiście opowiadam się za całkowitą likwidacją zawezwania do próby ugodowej przed sądem. W dobie mediacji jest to zupełnie anachroniczna i zbędna instytucja, przysparzająca tylko pustych numerków sądom. 

Początek i koniec biegu przedawnienia 

Ministerstwo Sprawiedliwości podaje: 
„Projekt przewiduje też zmiany w zakresie ustalenia początku i końca biegu przedawnienia. Obecne przepisy łączą początek biegu przedawnienia z wymagalnością roszczenia i nie są w tym względzie jasne. Aby to ustalić, często konieczne jest skomplikowane postępowanie dowodowe. Zgodnie z projektem, początkiem biegu przedawnienia będzie dzień, w którym wierzyciel dowiedział się nie tylko o roszczeniu, lecz także o osobie zobowiązanej z tytułu tego roszczenia. W tym przypadku przepis gwarantuje większą ochronę interesów wierzyciela. Jako koniec biegu przedawnienia projekt przyjmuje natomiast ostatni dzień roku kalendarzowego, w którym upływa termin.”

Zgodzę się z istotą problemu. Zgodzę się również z proponowanym końcowym terminem przedawnienia. Jednakże nie bardzo rozumiem propozycję początku biegu przedawnienia roszczenia. Wskazuje się bowiem, że początkiem będzie dzień, w którym wierzyciel dowiedział się nie tylko o roszczeniu, lecz także o osobie zobowiązanej z tytułu tego roszczenia. 

Czy to oznacza, że bieg przedawnienia – w niektórych przypadkach - będzie zaczynał się nawet zanim roszczenie stanie się wymagalne według zasad dotychczasowych? 

Przykładowo: strony zawierają umowę o dzieło z tym zastrzeżeniem, że 50% wynagrodzenia będzie płatne w terminie 2 miesięcy, zaś pozostałe 50% będzie płatne w terminie 37 miesięcy, tj. po upływie terminów gwarancji. Skoro zarówno wysokość wynagrodzenia, jak i osoba dłużnika była znana już w dniu zawarcia umowy, to oznacza, że roszczenie o zapłatę przedawni się zanim zamawiający będzie obowiązany dokonać zapłaty 50% wynagrodzenia. 

Funkcjonowanie sądów 

Ministerstwo Sprawiedliwości wskazuje, że: 
„Proponowane przez Ministerstwo Sprawiedliwości zmiany mają na celu niezbędną poprawę stanu prawnego w ważnych dla obywateli obszarach. Naprawa instytucji przedawnienia wpłynie pozytywnie na funkcjonowanie sądów. Można się spodziewać, że będzie do nich trafiać mniej spraw dotyczących przedawnionych roszczeń. Wierzyciele i firmy windykacyjnie nie będą już bowiem mogli liczyć na brak świadomości prawnej obywateli, zwłaszcza tych uboższych, których nie stać na skorzystanie z fachowej pomocy prawnej.”

Myślę, że tak naprawdę może chodzić o „pozytywne wpłynięcie na funkcjonowanie sądów”. Mogę sobie wyobrazić, że sądy zaczną oddalać powództwa przedawnione. Teoretycznie może się zatem okazać, że więcej spraw będzie szybciej zakończonych. To poprawi wizerunek ustawodawcy, który uzna siebie za skutecznego reformatora. 

Jednakże może się pojawić problem konstytucyjności takich przepisów, jeśli będą miały zastosowanie co do tych roszczeń, których przedawnienie by nie nastąpiło według przepisów dotychczasowych. Pojawi się też problem z ustaleniem czy do przedawnienia doszło. To tylko założenie, że strona powodowa będzie opisywała w sposób sumienny i odpowiadający prawdzie okoliczności uzasadniające roszczenie. Bardzo często się zdarza, że z samej treści pozwu nie wynika, czy roszczenie jest przedawnione czy też nie. 

No i jeszcze jedna kwestia. Jaki będzie wizerunek sądu po takiej nowelizacji, kiedy się okaże, że z tak z dnia na dzień będą oddalane powództwa, które do niedawna byłyby uwzględnione. 

Wnioski

Sam pomysł nowelizacji instytucji przedawnienia nie jest niczym złym. Nie jest jednak uczciwe takie postawienie sprawy, jakby nowelizacja dotyczyła wyłącznie biednych poszkodowanych dłużników nękanych o parę złotych. Przedawnione roszczenie dotyczy pośrednio również tych, którzy płacą uczciwie swoje zobowiązania, o czym przekonają się np. członkowie wspólnot czy spółdzielni mieszkaniowych. Wreszcie, czy przedawnienie będzie mogło być uznane za nadużycie prawa? 

15 komentarzy:

  1. Art 5 kc znajduje zastosowanie w każdej sprawie cywilnej, także do upływu terminu zawitego :) więc i do zarzutu przedawnienia uwzględnianego z urzędu będzie można.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do upływu terminu zawitego, to był i jest spór w doktrynie, choć faktycznie SN - w jednym z wyroków - wypowiedział się, że można. Jeśli zaś chodzi o przedawnienie, to nadużycie odnoszono do "zarzutu" przedawnienia. Pojawia się więc pytanie, czy uwzględniane z urzędu przedawnienie, będzie mogło być kwestionowane za pomocą 5 k.c.

      Usuń
    2. Wyroków SN-u o możliwości stosowania 5kc do terminu zawitego jest więcej. Jak to ładnie ujęto w jednym z nich, zastosowanie 5kc polega na przyjęciu fikcji, iż termin zawity nie upłynął.
      Treść art. 5 kc nie daje podstaw do czynienia jakichkolwiek wyłączeń w zakresie stosowania zawartej w nim normy, która powinna być wzięta pod uwagę przy rozstrzyganiu każdej sprawy cywilnej i pozwala na korektę nietypowych przypadków.

      Usuń
    3. Za komuny, na której wzoruje się projektodawca, był specjalny przepis pozwalający sądowi zasądzić przedawnione roszczenie. Bo uznanie, że upływ terminu jest sprzeczny z zws to gigantyczne naciąganie i to wbrew dość jasnej treści art. 5 kc

      Usuń
  2. Mam wrażenie, że dobra akcja informacyjno-edukacyjna mogłaby wiele w tym zakresie poprawić, bez konieczności zmiany prawa. Szkoda, że od razu pomyślano o takich daleko idących zmianach. Można byłoby też pomyśleć nad jakimś sensownym obowiązkiem informacyjnym sądu o terminie przedawnienia. Obecne rozwiązanie ma też pewien wymiar moralny - są osoby, które poczuwają się do zapłaty, ale z jakiegoś powodu wcześniej nie mogły tego zrobić. Właśnie te reguły moralne nie pozwalają im takiego zarzutu postawić. W przypadku uwzględnienia zarzutu przedawnienia z urzędu ten problem będzie inaczej rozwiązany (wiem, że brzmi to nieco idealistycznie, ale powinno być to również uwzględnione). Jeśli przyjmiemy, że osoba będzie chciała po upływie terminu przedawnienia przekazać świadczenie, to chyba na gruncie prawa podatkowego trzeba będzie to potraktować jako darowiznę, którą trzeba będzie co do zasady opodatkować... pozdrawiam, pc

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe, że problem pojawił się wraz z powołaniem Sądu Internetowego. To tam "klepie się" wszystkie pozwy, które w normalnym trybie by nie przechodziły. To tam wydaje się postanowienia bez sprawdzenia danych osobowych dłużnika, który o problemie dowiaduje się od komornika. No, ale koro wiceministrem sprawiedliwości jest facet - populista - po politologii i to on kieruje zmianami w prawie to nic mnie już nie zdziwi.
    A co maja powiedzieć ci, którzy mają prawomocne wyroki i od lat nie mogą odzyskać wierzytelności, gdyż dłużnik "niczego nie ma". Czyżby usłyszy - nie starałeś się to twój dług jest przedawniony?
    Ostatnio udało mi się odzyskać dług po 18 latach, ponieważ dłużnik zmarł i spadkobiercy dowiedzieli się, że na hipotece jest zastrzeżenie. Przez tyle lat rodzina nie wiedziała, że mają w domu złodzieja.

    OdpowiedzUsuń
  4. Badanie przedawnienia z urzędu przez sądy? Mam wątpliwości co do skuteczności i zasadności tego rozwiązania. To pierwsze dlatego że liczne fundusze swobodnie manipulują datami wymagalności, a to drugie wydaje mi się nadmiernym naruszeniem kontradyktoryjności. Natomiast przychylałbym się aby organy egzekucyjne badały to z urzędu. Badanie to bowiem jest błyskawiczne i polega na spojrzeniu na tytuł wykonawczy. Przypadków kiedy wierzyciel sięga po przedawniony tytuł mamy tyle, że problem jest naprawdę istotny. Powództwo opozycyjne kosztuje, i trochę wszystko trwa. I nie uwierzę że w takim przypadku wierzyciel bezskutecznie egzekwował należność. Często te tytuły nawet nie mają śladu po jakiejkolwiek egzekucji. I nie sposób oprzeć się wrażeniu że to swoista "lokata" kapitału. Ryzykowna, ale dosyć dobrze oprocentowana. Dodatkowo - po analizie dokumentacji - okazuje się również że te "długi" są mocno wątpliwe.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przemysław Jadłowski24 lutego 2017 11:18

    To ja pozwolę sobie popolemizować z polemiką.

    1. "Pojawia się więc pytanie, czy takie jest właśnie oczekiwanie opinii publicznej, aby osoby zaciągające pożyczki czy kredyty na tzw. zbytki nie musiały spłacać swoich kredytów, pożyczek?"
    Jestem pewien, że takie jest właśnie oczekiwanie społeczne. W kraju mamy o wiele więcej dłużników niż wierzycieli niespłacanych wierzytelności. Oczekiwanie przyzwolenia na to, żeby nie spłacać jest tak naturalne jak każde inne oczekiwanie, że będę miał więcej pieniędzy, a nie mniej. Problem jest w tym, że ludzie chyba nie do końca rozumieją, że jak nie będzie trzeba spłacać, to nikt nie będzie chciał pożyczać.

    2. "Wcześniej istniało po prostu założenie, że skoro ktoś nie podnosi zarzutu przedawnienia, to oznacza, że poczuwa się do obowiązku zapłaty."
    To założenie jest w 95% przypadków kontrfaktyczne. Może więc po prostu sąd - ustaliwszy, że wierzytelność jest przedawniona - powinien zapytać pozwanego, czy chce z tego zarzutu skorzystać. Jeśli poczuwa się do obowiązku zapłaty, odpowie, że nie chce. Jeśli zaś chce, to nie zrobił tego wcześniej tylko dlatego, że nie wiedział o takiej możliwości.

    3. "Ciekawe co powiedzieliby np. ci członkowie wspólnoty mieszkaniowej, którzy regularnie opłacają swoje rachunki za telewizję kablową, gdyby dowiedzieli się, że jeden z mieszkańców przez 2 lata nie płacił rachunków, zaś sąd „wspaniałomyślnie” i z urzędu – uznając, że doszło do przedawnienia roszczenia - oddalił powództwo."
    Być może zmieniliby Zarząd WM na taki, który pozywa jeszcze przed upływem terminów przedawnienia :)

    4. "Bardzo często jest tak, że powód nie może nawet wytoczyć skutecznie powództwa, bo jego dłużnik "zapadł się pod ziemię"."
    A to częścią planowanych zmian jest likwidacja instytucji kuratora dla nieznanego z pobytu? :)

    Nie uważam, żeby to akurat była zła zmiana. Oczywiście tylko i wyłącznie pod warunkiem, że nie spowoduje obciążenia sądu dokonywaniem ustaleń faktycznych celem sprawdzenia, czy wierzytelność nie jest przedawniona. Przedawnienia ma wynikać z przytoczonych przez STRONY okoliczności faktycznych, a rolą sądu będzie wyłącznie subsumcja, co nie naruszy zasady kontradyktoryjności, gdzie to właśnie sąd - niezależnie od wniosków stron - stosuje prawo materialne.
    Ktoś mógłby zapytać: skoro tak, to co za różnica, gdy pozwany i tak nie wykaże okoliczności skutkujących oddaleniem na przedawnienie i efekt będzie ten sam? Ależ oczywiście, że nie - w większości spraw powodowie masowi sami powołują się na okoliczności z których wynika data wymagalności.

    OdpowiedzUsuń
  6. "Skoro są banki mające siedzibę poza granicą Polski, które udzielają pożyczek Polakom, to chyba nie jest niczym niewłaściwym, że ich długi są dochodzone również przez firmy mające siedzibę poza Polską. To zupełnie nieprawdopodobne, że taki argument pojawia się w oficjalnym stanowisku Ministerstwa Sprawiedliwości. To tak jakby uznać, że wszystko byłoby w porządku, gdyby windykowały firmy rodzime, pod warunkiem, że odprowadzają podatki."

    Tu nie chodzi raczej o to, czy firma odprowadzi podatki w Polsce, tylko o wytworzenie w czytelniku wrażenia, że znowuż ci wredni krwiożerczy, opływający w tłuszcz i złoto kapitaliści z Nowego Jorku, Londynu, Berlina czy Tel Awiwu bez skrupułów windykują ubogiego polskiego emeryta, albo matkę z dzieckiem tyrającą na szmacie w supermarkecie. Chodzi o uruchomienie takich utrwalonych w świadomości społeczeństwa obrazków rodem z nowelek XIX-wiecznych, w których polski szlachcic musiał za bezcen sprzedać upadający majątek żydowskiemu pachciarzowi, a wielkopolskiego rataja windykował Niemiec-hakatysta. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. 1. Czy ktoś z tu obecnych zna (ale nie z opowieści o Yeti, kosmitach i równie prawdopodobnych zasłyszanych legend) przypadek dłużnika który w sądzie świadomie nie podnosi przedawnienia?
    Wydaje mi się, że to jest ciekawy model teoretyczny, który jednak nie występuje w przyrodzie (niczym sferycznie symetryczna krowa emitująca jednostajnie mleko całą swoją powierzchnią).

    Dlatego, uniemożliwienie dochodzenia przedawnionych roszczeń wydaje mi się rozsądne. Ułatwi to życie mniej ogarniętym obywatelom i nic złego nie spowoduje.

    2. Wydaje mi się, że 3 lata to dość aby kolejno: zorientować się ze ktoś nie zapłacił, zachęcić do zapłaty, "postraszyć" sądem i w końcu złożyć pozew.

    Natomiast skrócenie terminów przedawnień wyroków wydaje mi się głupie. Ktoś stracił zainteresowanie egzekucją? No to żadne terminy tego nie zmienią. Przecież nikt wierzyciela nie zmusza do prowadzenia egzekucji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. / Czy ktoś z tu obecnych zna (ale nie z opowieści o Yeti, kosmitach i równie prawdopodobnych zasłyszanych legend) przypadek dłużnika który w sądzie świadomie nie podnosi przedawnienia?/


      A skąd można wiedzieć czy pozwany świadomie czy nieświadomie nie podnosi zarzutu przedawnienia?
      Dlaczego mam a priori przyjmować, że każdy kto nie podnosi zarzutu przedawnienia nie zna instytucji przedawnienia?

      Pomijam już wspomnianą przez Autora możliwą sytuację, że dłużnik nie spłacał wcześniej swojego długu, bo np. nie miał środków finansowych, ale poczuwa się do zapłaty.
      Ale przecież może być wiele takich sytuacji, że pozwany po prostu nie ma żadnego długu wobec powoda i chce aby sąd właśnie z tego powodu oddalił powództwo, a nie z powodu przedawnienia.

      To teraz ja zapytam, czy ktoś z tu obecnych zna (ale nie z opowieści o Yeti, kosmitach i równie prawdopodobnych zasłyszanych legend) przypadek sądu, który uznawszy za zasadny zarzut przedawnienia rozpoznaje jeszcze zarzuty pozwanego dotyczące nieistnienia długu? Sąd nie robi tego, bo oczywiście nie ma to już znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy, którym to rozstrzygnięciem jest oddalenie powództwa.

      Jednakże dla pozwanego może to mieć wielkie znaczenie. Ludzie mają też swój honor.
      sasanka

      Usuń
    2. > A skąd można wiedzieć czy pozwany świadomie czy nieświadomie nie podnosi zarzutu przedawnienia?

      Póki niewymyślną maszyny do czytania w myślach jedyny sposób to spytać się pozwanego. Sens mojego pytania był taki czy ktoś zna przypadek gdy ktoś świadomie tego nie podnosi. Ja nie znam, nie słyszałem i podejrzewam, że to taki Yeti.

      > dłużnik nie spłacał wcześniej swojego długu, bo np. nie miał środków finansowych, ale poczuwa się do zapłaty.

      Z mojego doświadczenia takie sprawy nie trafiają do sądów, lecz kończą się polubownie (np. rozłożenie spłaty na raty).

      > Ludzie mają też swój honor.

      I nie mogą przeżyć oddalenia powództwa z powodu przedawnienia?

      Usuń
    3. /I nie mogą przeżyć oddalenia powództwa z powodu przedawnienia?/

      Przeżyć może i mogą, ale niektórzy nie chcą. Nie dla wszystkich liczy się tylko kasa.

      Jak nie mam długu to chcę, żeby sąd to potwierdził, a nie uznał mnie za dłużnika, który może się wykpić i swojego długu nie spłacić. Czy naprawdę tak trudno to zrozumieć?
      sasanka

      Usuń
  8. "dwa lata temu pozwany w rozmowie z powodem uznał roszczenie" - takie zdanie trzeba będzie dodać do szymelka pozwu po zmianach w prawie przy dochodzeniu przedawnionego roszczenia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zawsze, gdy wierzyciel nie może odzyskać swej należności, to on ponosi szkodę. A dłużnik jest bezpodstawnie wzbogacony. Obecnie problem zaczyna być już stawiany na głowie.
    sasanka

    OdpowiedzUsuń

Blog działa na zasadzie non-profit. Komentarze nie mogą zawierać kryptoreklamy, w tym linków odsyłających do stron internetowych, czy też podmiotów proponujących jakiekolwiek usługi, czy też sprzedaż jakichkolwiek towarów. Z uwagi na częste ignorowanie powyższego zakazu, ewentualne umieszczenie zakazanych treści wiąże się z jednoczesną zgodą na ponoszenie opłaty w kwocie 99 zł za każdy dzień istnienia takich treści w komentarzach.