Na tak postawione pytanie jeszcze parę dni temu odpowiedziałbym: "Nie !". Skąd tak surowa ocena. Otóż jechałem autem z rodziną i nagle zauważyłem pomykającego rowerem gościa. Zaraz potem dostrzegłem wybiegającego zza zakrętu zakrwawionego człowieka. Krew lała się z jego głowy.
To chyba był rozbój
Natychmiast się zatrzymałem. Pojawiło się pytanie: "Gonić rozbójnika, czy opatrywać rannego ?" Wybrałem to drugie, bo krew sączyła się z jego głowy.
Zatrzymał się też inny kierowca. Ja podbiegłem z apteczką do krwawiącego, zaś kierowca drugiego samochodu pojechał w pogoń za sprawcą.
Zatrzymał się też inny kierowca. Ja podbiegłem z apteczką do krwawiącego, zaś kierowca drugiego samochodu pojechał w pogoń za sprawcą.
Przechodnie
Inni ludzie podchodzili, pytali i się dziwili. Nikt nie przyniósł choćby szklanki wody. Co tam, nikt się nie zapytał, czy jakoś pomóc. Co ciekawe, byli też sąsiedzi pana z poranioną głową. Także ograniczyli się do pytania co się stało. No i oczywiście bardzo współczuli.
Rowerzyści
Tak się niestety zdarzyło, że zaparkowałem samochód na wjeździe do czyjejś posesji. Tak się akurat stało, że zaparkowany samochód częściowo znajdował się na ścieżce rowerowej. Muszę jednak dodać, że było miejsce, aby ominąć mój samochód. Warto też nadmienić, że w pobliżu nie było żadnego zjazdu, pobocza, parkingu czy innego miejsca lepiej nadającego się do usytuowania samochodu. Zresztą nie miałem zbyt wiele czasu.
Gdy ja opatrywałem rannego, słyszałem jak rowerzyści, którzy - musieli zwolnić, aby ominąć mój samochód - najzwyklej klęli. Padały też zdania w stylu: "Co za drań zagrodził ścieżkę rowerową". Gdy podbiegłem i wsiadłem do samochodu, bo akurat oddzwaniała zawiadomiona o zdarzeniu policja, zatrzymał się przy samochodzie jakiś rowerzysta i czekał. Gdy skończyłem rozmowę z policją, wyszedłem z auta, zaś rowerzysta - całkiem grzecznie - do mnie przemówił: "I co nie odjedzie Pan tym wozem ze ścieżki rowerowej ?" Zdobyłem się tylko na to by powiedzieć, że był rozbój i opatruję człowieka. Rowerzysta wtedy zareagował wymownym: "Aha" i machną ręką na znak, że rozumie.
Nikt się nie zatrzymał. Nikt nie zapytał czy jakoś pomóc.
Zbieg okoliczności
Jeden rowerzysta dokonał rozboju, a inny przeklinał, że jemu zatarasowałem ścieżkę rowerową i zmusiłem to ominięcia "przeszkody", tj. samochodu i zakrwawionego człowieka. Ot takie wredne skojarzenie z mojej strony.
Czy to znieczulica ? Nie to zwyczajność.
Aha, zaraz po opatrzeniu rany przestawiłem pojazd, choć tylko nieco lepiej, bo tam nie było po prostu miejsca.
Wypoczynek ponad wszystko
Tak na marginesie, to ja również przerwałem swoją wycieczkę. Pogoda była piękna, ale nie dla osoby obrabowanej. Ja także musiałem się zatrzymać. Składałem później zeznania. Czy to tak wiele ?
Rowerzysta-rozbójnik nie został ujęty, gdyż ponoć uciekł rowerem w las. Inni rowerzyści kontynuowali swój wypoczynek tego dnia.
Też bym wody nie dał poszkodowanemu. Nie jestem medykiem, ale o ile dobrze pamiętam ze szkoleń pierwszej pomocy to podanie płynów jest chyba jednym z najczęściej popełnianych błędów. Poszkodowany może mieć obrażenia wewnętrzne, a ponieważ jest w szoku może nie odczuwać żadnych dolegliwości z tym związanych. Dlatego chyba lepiej wody nie dawać, bo można zaszkodzić.
OdpowiedzUsuńA co do znieczulicy sąsiadów to dziwne. Zazwyczaj jak się zacznie udzielać pierwszej pomocy to wyłażą. W przypadku pobicia/rabunku nie wychodzą, ale przynajmniej wzywają policję anonimowo z komórki na kartę. Jak ja dzwoniłem w sprawie rozboju, to dyżurny już miał zgłoszenia i mówił, że patrol już jedzie, mimo że nikt z obecnych na miejscu zdarzenia nie dzwonił.
A jeśli rowerzysta przesiada się do samochodu to nabiera człowieczeństwa ;-)
OdpowiedzUsuńDobrze, że jednak są ludzie, którzy zawsze nimi są i pomogą w opresji.
Nerwów starganych współczuję.
W ubiegłe lato ok. północy wracałam autem do domu. Jadąc przez las zauważyłam, że coś leży na ulicy. Ostre hamowanie i ominięcie przeszkody z uwagą co tam leży. Leżał człowiek, pijany, w rowie obok rower. Zadzwoniłam pod 112, kazali czekać więc ściągnęłam za nogi gościa na pobocze i czekałam... Przejeżdżało kilka samochodów, żadnej reakcji poza jednym - kobieta wybiegła z auta i w wielkiej histerii zaczęła krzyczeć. Tłumaczę babce że on jest pijany, ze śpi i niech będzie cicho bo mi go obudzi. Na to ona zaczęła go szarpać, gość lekko oprzytomniał, po czym babka - "No fakt, pijany" i odjechała. A ja nadal czekam, z tym że już nie ze śpiącym pijaczkiem, tylko z agresywnym chamem który zamiast być mi wdzięczny, że nie rozjechałam go ani ja, ani dzięki mnie ktoś inny, zaczął mnie wyzywać że będzie musiał za "dołek" zapłacić (właśnie zobaczył nadjeżdżającą karetkę... )
OdpowiedzUsuńCzy zrobiłam słusznie ? Chyba tak bo pół roku póżniej miałam podobne "znalezisko" i postąpiłam tak samo, tylko snu pijaczka broniłam jak lwica i przespał grzecznie do przyjazdu w tym wypadku radiowozu.
Dobrze Pani zrobiła. Ale ma Pani szczęście ?
OdpowiedzUsuńTak, mam szczęście ;-)
Usuń