Sędziowie ślęczą nad aktami spraw w kawiarniach ?



W dniu 4 marca 2015 roku w "Prawnik.pl" opublikowany został artykuł autorstwa Ewy Marii Radlińskiej, któremu nadano nośny tytuł: "Kawiarnia to nie miejsce pracy dla prawnika". Na samym początku tego artykułu pojawiła się teza sugerująca, że zwłaszcza sędziowie przeglądają akta w kawiarniach. Temat zapewne ciekawy, choć nie jestem przekonany, aby sama teza odpowiadała rzeczywistości. 


Sędziowie i prokuratorzy analizują akta w kawiarniach

Nie da się ukryć, że myślą przewodnią artykułu jest problem ginięcia akt. Nie chcę wypowiadać się na temat tego, w jaki sposób, z jakiej przyczyny, z czyjej winy dochodzi do zaginięcia akt. Nie to jest tematem tego postu. Chcę po prostu zgłosić zastrzeżenie do sugestii, że sędziowie pracują notorycznie w miejscach publicznych, gdzie przeglądają akta spraw sądowych. 

W treści przywołanego na wstępie artykułu padło następujące zdanie: 
"Nie jest tajemnicą, iż adwokaci i radcowie, o sędziach i prokuratorach nie wspominając, zabierają akta spraw do domu lub ślęczą nad nimi w miejscach publicznych. Czy powinni to robić? I co, jeśli dokumenty zginą?"

Nie budzi wątpliwości fakt, że zaginięcie akt to poważna sprawa. Pojawia się jednak pytanie czy, aby zwrócić uwagę na ten problem naprawdę trzeba było napisać coś tak nieprawdopodobnego.

Tajemnica czegoś, co nie istnieje

Muszę stwierdzić, że to co zostało podane przez autorkę artykułu jest albo nieprawdą albo stanowi najbardziej zakamuflowaną tajemnicą. Nic bowiem nie wiem na temat tego, aby akurat sędziowie i prokuratorzy ślęczeli nad aktami w miejscach publicznych, a zwłaszcza w kawiarniach.

Skoro nie jest to żadną tajemnicą i nie ma nawet co wspominać o tych nieodpowiedzialnych sędziach i prokuratorach, to z całą pewnością nie ma również co prosić o jakieś konkretne przykłady. Wszystko wskazuje na to, że nie ma potrzeby podawać przykładów, jeśli coś jest oczywistą oczywistością. 

Mnie to jednak nie przekonuje. Po prostu w to nie wierzę, aby sędziowie przeglądali sobie akta sprawy np. karnej rozłożonej na stoliku kawiarnianym obok włączonego laptopa i pisali uzasadnienie popijając kawą albo innym trunkiem w obecności kelnerów, klientów itp. Nie wyobrażam sobie, aby podobnie spędzali swój wolny czas prokuratorzy. Nie pozostaje mi nic innego, aby zaapelować do autorki, żeby podała konkretne przykłady albo po prostu zrezygnowała z takich populistycznych chwytów. 

Czemu to służy

Naprawdę wszystko można napisać, aby artykuł by poczytny. Nie ma nawet potrzeby przytaczać słynnych już artykułów zamieszczanych w takich pismach jak "Fakt". Nie ma co wspominać o drobnych nieścisłościach w stylu: "sąd oddalił pozew frankowiczów z uwagi na to, że go odrzucił". Pewnie o wiele więcej na ten temat mogliby się wypowiedzieć karniści. 

Czym innym jednak jest opisywanie rzekomych albo zupełnie sporadycznych zachowań, które mogą świadczyć o określonych, jednoznacznie negatywnie odbieranych przez społeczeństwo, cechach sędziów. Nie chodzi przecież tylko i wyłącznie o to, że sędzia przeglądający akta sprawy w kawiarni może je poplamić albo zniszczyć. Chodzi też o to, że osoba wierząca w takie cuda może zarzucić sędziom, że w ten sposób sprawy konkretnych ludzi, dla nich jedyne w swoim rodzaju, rozpoznają przy wieczornej herbatce w osiedlowej kawiarence. 

Na marginesie

Mam nadzieję, że przyjdą jednak takie czasy, że akta faktycznie będą digitalizowane i będzie do nich dostęp poprzez internet np. w domu w czasie pisania uzasadnienia. Zapewne nikomu nie jest lekko tachanie tych tomów akt np. do domu i z powrotem.  

10 komentarzy:

  1. Z mojego bogatego, kawiarnianego doświadczenia wynika, że sędziego pracującego jawnie w miejscu publicznym z płatnym dostępem do kawy widziano zero razy. Być może Autorka miała na myśli prawników ukrywających pracę umysłową (chodzi tu o szeroko doświadczaną w zawodzie traumę natrętnego rozmyślania nad sprawami). Tego nie pochwalam. Prawnik rozmyślający to prawnik unikający, nieskory do uśmiechów, markotny i milczący; podważa swym stanem ideę kawiarni. Apeluję o zrobienie CZEGOŚ z TYM.

    Na marginesie i na poważnie, odnoszenie się do każdej głupoty to walka z wiatrakami. Internet się nie rumieni, dziennikarka powinna.

    Pozdrawiam
    Anna Sz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaka piękna odpowiedź :-) Nie wiem co zrobić z markotnymi prawnikami. A milczący prawnicy to chyba prawdziwy skarb :-)

      Usuń
  2. Niestety ale teza Pani Redaktor o rzekomym czytaniu akt sądowych przez sędziów w kawiarniach jest po prostu wyssana z palca, żeby nie ująć tego dosadniej. Każdy kto pracuje z aktami sądowymi wie, że potrzeba przestrzeni aby się z tym wszystkim rozłożyć:). Ja na przykład do domu biorę całą walizkę akt. Naprawdę nie miałbym już co robić, aby z jednym tomem wybierać się do kawiarni:).
    Natomiast przyznam, że nawet jak teoretycznie nie pracuję to głowa i tak wciąż przerabia sprawy. W tym aspekcie zdarza mi się pracować przy kawie:)
    Pozdrawiam
    Grzegorz

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyjątkowo głupi artykuł. Niech jeszcze jakiś sędzia napisze, że na rozwiazanie jakiejś sprawy wpadł... zasypiając. Wtedy jakiś dziennikarzyna wysmarowałby artykuł pt Sędzia rozwiązuje sprawy w łóżku, czy coś równie głupiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to akurat jest prawdopodobne, patrz notka o wyrokach spod prysznica:)

      A co do prawników w kawiarniach - jako nie-sędzia przyznaję, że mogło się zdarzyć. Zwłaszcza jeśli była to kawiarnia w budynku sądu... albo kiedy jechałem do odległego miasta...
      Żadnego znajomego sędziego z aktami w kawiarni sobie nie przypominam. Chyba żeby w drodze do domu wpadł na kawę, ale wtedy raczej nie wyjmuje akt.

      Usuń
  4. A ja właśnie pracuje nad aktami w herbaciarni, to znaczy dziecko zjadło kolację a ja mam cały stół dla siebie, akt, laptopa i herbaty- zgadzam się, to jest skandal

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też nie znam żadnego sędziego, który czytałby akta w kawiarni. Udało mi się zaś osiągnąć zdalny dostęp do wydziałowej currendy na służbowym laptopie. Więc teoretycznie mogłabym pisać uzasadnienie bez akt, pracując na protokołach i własnych notatkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pod warunkiem, że masz numery najważniejszych kart wynotowane :) Nie ma nic bardziej denerwującego, niż wpisywanie na samym końcu numerów akt do części faktycznej, ile razy to robię tyle razy choć w jednym miejscu zapominam, zostaje puste i wychodzi przykładowo: "dowód: umowa sprzedaży z dnia 1 stycznia 2014 r. (k. )"

      Usuń
    2. Zdalny dostęp do Currendy! Zazdroszczę. Jakiś czas temu nawet o to zapytałem informatyka, który oznajmił że nie ma takich technicznych możliwości:).

      Usuń
    3. Też się o to pytałem. Odpowiedź: "nie ma takiej możliwości". Szkoda.

      Usuń

Blog działa na zasadzie non-profit. Komentarze nie mogą zawierać kryptoreklamy, w tym linków odsyłających do stron internetowych, czy też podmiotów proponujących jakiekolwiek usługi, czy też sprzedaż jakichkolwiek towarów. Z uwagi na częste ignorowanie powyższego zakazu, ewentualne umieszczenie zakazanych treści wiąże się z jednoczesną zgodą na ponoszenie opłaty w kwocie 99 zł za każdy dzień istnienia takich treści w komentarzach.