Posiedzenie pojednawcze do likwidacji. Zawezwanie do próby ugodowej to kosztowna strata czasu.

"Czy uczestnik postępowania widzi możliwość zawarcia ugody na warunkach zaproponowanych we wniosku o zawezwanie do próby ugodowej ?" Takie pytanie zwykle pada na początku tego dziwnego postępowania, zwanego pojednawczym, jeśli w ogóle uczestnik stawi się na takie posiedzenie. Regułą bowiem jest, że przeciwnik na takie posiedzenie się nie stawia.
Postawię tezę, że na obecności uczestnika nie zależny też wnioskodawcy, który niekiedy szczerze wyznaje: "Proszę sędzio, uczestnik nie godzi się na ugodę. Mnie chodzi tylko o przerwanie biegu przedawnienia roszczenia".
Niekiedy pojawia się takie spostrzeżenie: "Przepraszam, czy mogę już iść ? To już koniec postępowania. Prawda ?". Włos się jeży na głowie. Po co ten cyrk. Kto tego potworka powołał do życia. Jest naprawdę wiele argumentów za likwidacją tego czegoś.


Zlikwidować

Właściwie to nie ma co się na ten temat za wiele rozwodzić. Istnieje taka instytucja w ramach postępowania cywilnego, jak posiedzenie pojednawcze, które jest wyznaczane w celu doprowadzenia do zawarcia ugody.

W tym wypadku nie postawię nawet pytania po co jest taka instytucja prawna. Postawię natomiast wniosek, aby tę instytucję zlikwidować, gdyż do niczego nie jest potrzebna. Natomiast zajmuje czas sędziom, sekretariatom, obciąża wokandy i generuje zbędne koszty, zwłaszcza że nieosiągalny cel tego postępowania może być zrealizowany w inny, skuteczniejszy sposób. 

Zero skuteczności

Długo przymierzałem się do tego, aby przekazać swoją całkowitą dezaprobatę dla tego postępowania.

Napiszę krótko. Ani razu w ramach tego postępowania nie doszło u mnie do zawarcia ugody, pomimo tego, że przez wiele lat orzekania takich posiedzeń było tysiące. Uważam, że ta instytucja jest zbędna z punktu widzenia sądu.

Słyszałem tylko o jednej ugodzie zawartej w ramach tego postępowania. Ta cudowna ugoda nastąpiła u sędziego orzekającego kilkanaście lat. Czyżbym musiał czekać jeszcze kilka lat, aby i u mnie doszło do tego wspaniałego momentu. Czyżbym musiał jeszcze odbyć kolejne 2000 posiedzeń, aby doszło do zawarcia ugody na skutek tzw. zawezwania do próby ugodowej. Przecież to mija się z jakąkolwiek racjonalnością, pragmatyką. 

Sztuczne podkręcanie statystyk

Muszę stanowczo stwierdzić, że nie obchodzi mnie tzw. numer w tego typu sprawach. To zupełnie bezsensu.

Każde takie posiedzenie, to zawiadomienie co najmniej dwóch uczestników postępowania. Niekiedy jest też konieczność wezwania do uiszczenia opłaty sądowej i uzupełnienia braków formalnych wniosku.

Skoro efekty takiego postępowania są żadne, to po co w to brnąć. Po co angażować sędziów, którzy - niestety ale muszę o tym napisać - marnują swój czas na tego typu fikcję. Nadto, są to realne obowiązki sekretariatu, który przygotowuje posiedzenie, zawiadamia uczestników, wysyła dokumenty.

Ktoś powie, że to drobnostka. Jednakże takich drobnostek jest kilkadziesiąt w danym miesiącu, w każdym wydziale cywilnym w Polsce. To są realne koszty, realne obciążenia pracowników sądu, realne obciążenia na wokandach (lub jak kto woli dociążenia na wokandach). 

Teraz mogę postawić pytanie, dlaczego ustawodawca nie zlikwiduje tej instytucji. Nie tylko koszty oraz zbliżająca się do zera skuteczność przemawia za likwidacją posiedzenia pojednawczego. Byłoby to uzasadnione również tym, że iluzoryczne cele tego posiedzenia mogą być realizowane w ramach innych instytucji.

Lepsze rozwiązania

Trzeba zauważyć, że w razie wniesienia pozwu każdy przewodniczący ma obowiązek ustawowy nakłaniać strony do zawarcia ugody. W tym wypadku, również sędzia jest żywo zainteresowany, aby strony zawarły ugodę. Skoro powód wniósł pozew, to nic nie ucieszy tak sędziego jak zawarcie ugody. Inaczej jest w przypadku postępowania pojednawczego, które jest samodzielnym postępowaniem, które podlega osobnej rejestracji i w ramach którego istnieje obowiązek wyznaczenia posiedzenia jawnego. W tym wypadku, paradoksalnie lepiej, jeśli uczestnicy nie zawrą ugody, gdyż wtedy po prostu wystarczy odnotować w protokole posiedzenia, że uczestnicy nie doszli do porozumienia. Wówczas, to karłowate postępowanie się kończy. Problemem, gdyż to jest czasochłonne, byłoby sporządzenie ugody na posiedzeniu pojednawczym. Oznacza to, że nikomu nie zależy na zawarciu ugody w ramach postępowania pojednawczego. Tak po prostu jest. Nieważne, że idea jest inna. 

Ponadto, ugodę można zawrzeć przed mediatorem i to jeszcze przed wszczęciem postępowania. Po co zatem posiedzenie pojednawcze, skoro uczestnicy mogą od razu zwrócić się do mediatora, który ma większe umiejętności i możliwości, niż sąd w skłanianiu zwaśnionych stron do zawarcia ugody. Mediator nie tylko ma stosowne przeszkolenie, ale również może się spotkać z takimi osobami w bardziej sympatycznych okolicznościach celem nakłaniania do ugody, niż sala sądowa, która nie nastraja ugodowo. Nie ma też żadnego niebezpieczeństwa, skoro ugodę zawartą przed mediatorem i tak zatwierdza sąd.

W jakim celu wykorzystuje się postępowanie pojednawcze

Dochodzimy do sedna sprawy. Instytucja ta jest wykorzystywana chyba tylko po to, aby doszło do ewentualnego przerwania terminu przedawnienia. Nie powinien to być jednak cel, który może zrekompensować omówioną wyżej nieprzydatność i nieskuteczność tej instytucji. Poza tym, można skierować sprawę do mediatora, co również powoduje przerwanie biegu przedawnienia. Po co zatem dublować instytucje, tym bardziej, że i mediatorom przydałoby się więcej spraw tego typu.

Smutna prawda

Na razie nic się nie zmieni. Wywołam posiedzenie, na które przyjdzie raczej tylko wnioskodawca, bo niestety musi. Przeciwnik albo w ogóle nie odbierze korespondencji albo stwierdzi, że nie godzi się na ugodę. Ile razy było tak, że już z samego wniosku wynikało, że przeciwnik nie zamierza zawierać ugody. Ile razy było tak, że już z dokumentów załączonych do wniosku wynikało, że uczestnik nie odbierze korespondencji. Ile to już razy w duchu do siebie mówiłem, po co ta szopka. Nic nie męczy tak, jak przygotowywanie i prowadzenie posiedzenia, które do czynienia nie zmierza.

P.s.

Uprzejmie proszę o pilne zlikwidowanie postępowania pojednawczego i skupienie się na racjonalnym i pragmatycznym wykorzystaniu potencjału sądu.

7 komentarzy:

  1. Oprócz przerwania biegu przedawnienia spotkałem się z jeszcze jedną przyczyną zawezwań i to taką, w której ugoda raczej będzie zawarta. Chodzi o zaoszczędzenie przez strony na kosztach aktu notarialnego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. To również świadczy o tym, że wykorzystuje się tą instytucje do innych celów. Szkoda jednak że z tej możliwości nie często się korzysta.

      Usuń
  2. To znowu ja ;-)
    Przydarzyło mi się kilka takich wniosków składać i faktycznie do żadnej ugody nie doszło. Raz za to dzięki wnioskowi udało mi się uzyskać na piśmie stanowisko drugiej strony, którego wcześniej nie umiała przedstawić w ramach postępowania reklamacyjnego. W postępowaniu reklamacyjnym odpowiedzi udzielają zwykle pracownicy pierwszego frontu metodą ctrl+c, ctrl+v. Pełnomocnik przeciwnika stanął na wysokości zadania i o dziwo przesłał odpowiedź na zawezwanie. Przerwanie biegu przedawnienia to jedyna korzyść z trybu pojednawczego, ale bywa bardzo korzystna w sytuacji gdy w danej chwili wiemy, że pozwany i tak nie ma z czego zapłacić, ale w przyszłości sytuacja może się zmienić. Inwestujemy 40 zł, a nie wielokrotność tej kwoty na koszty sądowe i prawne.
    Pozdrawiam
    Piotrek

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest dowód na to, że postępowanie to jest zbędne, zwłaszcza że cele te o wiele skuteczniej mogą być osiągnięte w ramach mediacji, o czym pisałem w poście o mediacji.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dorzucam do rozważań nurtujący mnie problem, co powinien zrobić Sąd w przypadku podniesienia zarzutu braku jurysdykcji? Pytam, ponieważ w mojej sprawie wciągnął zarzut do protokołu i na tym zakończył. Moje oczekiwania, że wyda postanowienie o odrzuceniu wniosku z tego względu spełzły na niczym. Jestem w kropce - brak jurysdykcji nic nie zmienił w kwestii przerwania biegu przedawnienia. Może jakieś pomysły, ponieważ ani orzeczenia ani komentarze nie pomagają. Nie ma też się od czego odwołać...Pomocy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zasugerowany problem nie ma związku z tematem posta. Ponadto, wygląda na to, iż odnosi się on do konkretnej sprawy. Ewentualna odpowiedź mogłaby być potraktowana, jako porada prawna, której - z oczywistych względów - udzielać nie mogę.

      Usuń
  5. Dziękuję za odpowiedź. Tak, chodzi o konkretną sprawę, ma Pan rację. Jest to jednak poparcie poglądu o konieczności likwidacji postępowania pojednawczego. Problem tkwi także i w tym, że Sądy wyznaczają 10 minut na to postępowanie, wiedząc o jego celu, wrzucają do protokołu stanowiska stron i uznają swój obowiązek za wykonany. Przedawnienie w wypadku niewydania postanowienia o odrzuceniu wniosku nadal pozostanie dla mnie zagadką.
    Pozdrawiam serdecznie,
    czytelnik

    OdpowiedzUsuń

Blog działa na zasadzie non-profit. Komentarze nie mogą zawierać kryptoreklamy, w tym linków odsyłających do stron internetowych, czy też podmiotów proponujących jakiekolwiek usługi, czy też sprzedaż jakichkolwiek towarów. Z uwagi na częste ignorowanie powyższego zakazu, ewentualne umieszczenie zakazanych treści wiąże się z jednoczesną zgodą na ponoszenie opłaty w kwocie 99 zł za każdy dzień istnienia takich treści w komentarzach.