Nowa ustawa o Sądzie Najwyższym, czyli przeniesienie Sądu Najwyższego w stan spoczynku?


Na podpis Prezydenta RP oczekuje nowa ustawa o Sądzie Najwyższym, która – co najmniej w kilku punktach – może być niekonstytucyjna, zwłaszcza że narusza konstytucyjne prerogatywy Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Już teraz warto zasygnalizować, że nowa ustawa – wbrew projektodawcom – nie zmienia dotychczasowego ustroju Sądu Najwyższego, a zatem nie ma podstaw do przeniesienia sędziów w stan spoczynku. Także najnowszy pomysł, aby Krajowa Rada Sądownictwa wskazywała, którzy sędziowie Sądu Najwyższego mają pozostać w stanie czynnym jest wręcz nieprawdopodobny, gdyż takiego prawa nie można przyznać żadnemu podmiotowi.


Proces legislacyjny

Trudno nie zwrócić uwagi na dość tajemnicze pojawienie się projektu ustawy o Sądzie Najwyższym, które – delikatnie rzecz ujmując - utrudnia nie tylko zaopiniowanie projektu ustawy, co wręcz dogłębne zapoznanie się z jego treścią. Nie tak dawno Trybunał Konstytucyjny bardzo negatywnie wypowiadał się na temat takiego procesu legislacyjny, który uniemożliwia w pełni merytoryczne przedstawienie argumentacji, opinii, poprawek czy też wniosków. 

Dlaczego informuję o tym, że ustawa oczekuje na podpis Prezydenta, skoro projekt ustawy dopiero od kilku dni znajduje się w Sejmie? Odpowiedź jest dość oczywista. Wynika to stąd, że projekty ustaw dotyczące sądownictwa, ledwie znajdą się w Sejmie, a już są przedkładane Prezydentowi do podpisu, a to z uwagi na szybką ścieżkę legislacyjną. 

Artykuł 87 projektu ustawy o Sądzie Najwyższym z 2017 roku

Jak już powszechnie wiadomo, niezwykle „kontrowersyjny” jest przepis art. 87. § 1. projektu ustawy o Sądzie Najwyższym z 2017 roku, który stanowi, że:
„Z dniem następującym po dniu wejścia w życie niniejszej ustawy sędziowie Sądu Najwyższego powołani na podstawie przepisów dotychczasowych przechodzą w stan spoczynku, z wyjątkiem sędziów wskazanych przez Ministra Sprawiedliwości. W dniu wejścia w życie niniejszej ustawy Minister Sprawiedliwości, w drodze obwieszczenia w dzienniku urzędowym Ministra Sprawiedliwości, wskazuje sędziów Sądu Najwyższego, którzy pozostają w stanie czynnym, mając na uwadze konieczność wdrożenia zmian organizacyjnych wynikających ze zmiany ustroju i zachowanie ciągłości prac Sądu Najwyższego. […]”

Z tego sformułowania wynikają dość dziwne i jednocześnie niepokojące wnioski. Ustawa ma bowiem wejść w życie – zgodnie z jej art. 108 - po upływie 14 dni od dnia ogłoszenia. Oznacza to, że:
- 15 dnia od ogłoszenia Minister Sprawiedliwości wskaże sędziów Sądu Najwyższego, którzy pozostaną w stanie czynnym,
- 16 dnia od ogłoszenia sędziowie Sądu Najwyższego powołani na podstawie przepisów dotychczasowych przechodzą w stan spoczynku, z wyjątkiem sędziów wskazanych przez Ministra Sprawiedliwości.

Podany wyżej zabieg naprawdę bardzo trudno uznać za prawidłowy pod względem legislacyjnym i zgodny z normą konstytucyjną. Zastrzeżenia wywołuje to, że daje się prawo określonemu podmiotowi wytypowania sędziów Sądu Najwyższego, którzy mają nadal orzekać, w czasie gdy są jeszcze urzędującymi sędziami Sądu Najwyższego. Chodzi o to, że to wskazanie ma nastąpić 15 dnia od ogłoszenia ustawy, podczas gdy ewentualne przejście – z mocy ustawy – sędziów w stan spoczynku ma nastąpić dzień później. 

Oznacza to, że wytypowany przez ustawodawcę podmiot (według projekt jest nim Minister Sprawiedliwości) będzie wskazywał i to w drodze obwieszczenia (właściwie nie wiadomo dlaczego), który sędzia może być nadal sędzią, w sytuacji w danym momencie każdy z sędziów jest pełnoprawnym i urzędującym sędzią Sądu Najwyższego. Trudno to ogarnąć, zwłaszcza jeśli się spojrzy, iż chodzi o osoby, które zostały powołane na stanowisko sędziego Sądu Najwyższego przez Prezydenta RP. Dlaczego zatem Minister Sprawiedliwości (albo jakikolwiek inny podmiot) miałby się wypowiadać na temat tego, czy dana osoba może nadal być sędzią Sądu Najwyższego, skoro została powołana na ten urząd przez Prezydenta RP. Nikt nie ma prawa oceniać, bez wyroku sądu, czy dany sędzia może być nadal sędzią.

Zapewne chodziło o to, aby to „wskazanie” nastąpiło zanim, w myśl nowej ustawy, dojdzie przeniesienia sędziów Sądu Najwyższego w stan spoczynku z mocy prawa. Nie zmienia to jednak faktu, że nie można wypowiadać się o tym, czy dana osoba może być sędzią, zanim straci taki status w świetle ustawy albo ma mocy orzeczenia sądu. 

Nieusuwalność sędziego

Taki zabieg legislacyjny jest niesłuszny jeszcze z innego względu. Chodzi o to, że sędziowie są nieusuwalni, co wynika wprost z art. 180 ust. 1 Konstytucji RP. W tym wypadku nie można stosować ust. 5 art. 180 Konstytucji RP, z którego wynika, że:
„w razie zmiany ustroju sądów lub zmiany granic sądowych wolno sędziego przenosić do innego sądu lub w stan spoczynku […]”. 

Wątpliwości może budzić już choćby to, czy wspomniany przepis projektu ustawy o SN odnosi się do Sądu Najwyższego, który jest tylko jeden. W art. 175 ust. 1 Konstytucji RP jest przecież mowa o tym, że wymiar sprawiedliwości sprawują „Sąd Najwyższy, sądy powszechne, sądy administracyjne oraz sądy wojskowe”. Tylko sądy powszechne, sądy administracyjne oraz sądy wojskowe są w liczbie mnogiej. Skoro w ustępie 5 art. 180 Konstytucji RP jest mowa o ustroju sądów, tj. może nie chodzi jednak o Sąd Najwyższy, który jest tylko jeden. Taka interpretacja nie jest absurdalna. 

Gdyby uznać inaczej, to równie dobrze można by było głosić pogląd, że wyrażenie „w razie zmiany ustroju sądów” może dotyczyć także sytuacji polegającej na tym, że zmiana „ustroju sądów” będzie polegała np. na całkowitej likwidacji Sądu Najwyższego z jednoczesnym przekazaniem jego kompetencji do jakiegoś sądu powszechnego. Byłoby to jednak nie tylko nieracjonalne, ale wręcz sprzeczne z Konstytucją RP, skoro Sąd Najwyższy został wymieniony w Konstytucji, jako odrębny organ konstytucyjny, który ma określone konstytucją kompetencje oraz ściśle określonego normą konstytucyjną reprezentanta. 

Z tego może wynikać wniosek, że zmiana „ustroju sądów” o jakiej mowa w ustępie 5 art. 180 Konstytucji RP nie odnosi się do Sądu Najwyższego, który jest tylko jeden. 

Przenosi się sędziego

Nie dostrzega się tego, że w ustępie 5 jest następujące wyrażenie: „wolno sędziego przenosić do innego sądu lub w stan spoczynku”. Z tego musi płynąć wniosek, że chodzi o konkretnego sędziego i to każdego z osobna. Nie można zatem uznać, że ustawą można gremialnie przenieść sędziów (w większej liczbie, bez bliższego określenia z imienia i nazwiska) w stan spoczynku. 

Konstytucja RP stanowi o konkretnej osobie, bo to konkretna osoba jest powoływana na urząd sędziego w akcie prezydenckiego powołania, co jest następnie obwieszczanie w dzienniku urzędowym. Natomiast projekt ustawy o Sądzie Najwyższym dokonuje zbiorczego przeniesienia w stan spoczynku. 

Co więcej, z treści Konstytucji RP wynika wskazanie, że można przenosić konkretnego sędziego w stan spoczynku. Podczas gdy z treści projektu ustawy ma wynikać, jakich sędziów nie będzie się przenosić. Dokonano więc czego zupełnie odwrotnego.

Przeniesienie Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego

Pojawia się jeszcze jednak istotna kwestia. Zgodnie z art. 88. projektu ustawy o Sądzie Najwyższym „Jeżeli sędzia Sądu Najwyższego zajmujący stanowisko Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego został przeniesiony w stan spoczynku na podstawie art. 87 § 1, zadania i kompetencje Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego wykonuje sędzia Sądu Najwyższego wskazany przez Ministra Sprawiedliwości.”

Należy zauważyć, że ten przepis nie jest kompatybilny z poprzednią regulacją. Chodzi o to, że z art. 87 § 1 wynika, że sędziowie nie są „przenoszeni” tylko „przechodzą” w stan spoczynku. To dwie różne rzeczy, o czym wyżej pisałem. "Przechodzenie" – w myśl art. 87 projektu ustawy – wynikać ma z mocy prawa, podczas gdy „przenoszenie” wiąże się z konkretną decyzją. 

Nadto, „sędzia” i „Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego” to dwie, zupełnie inne kategorie pojęciowe. Otóż, każdy Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego jest sędzią Sądu Najwyższego, ale nie każdy sędzia Sądu Najwyższego jest Pierwszym Prezesem SN. Oznacza to, że może budzić wątpliwości uznanie, że art. 180 ust. 5 Konstytucji RP odnosi się również do Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego. To tak jakby uznać, że – inne terminy konstytucyjne - „członek Rady Ministrów” i „Prezes Rady Ministrów” to samo. Wreszcie, gdyby tak było, to równie dobrze uzasadniony byłby pogląd, że można zlikwidować cały Sąd Najwyższy, a więc razem z sędziami i Prezesem. 

Jeszcze jednak sugestia. Pierwszy Prezes SN, to nie jakikolwiek sędzia, ale konkretny podmiot o uprawnieniach konstytucyjnych, który odrębnie został wyszczególniony w Konstytucji RP i, który jest powoływany przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej spośród już powołanych sędziów Sądu Najwyższego. Dlaczego zatem inny podmiot, niż Prezydent RP, choćby ustawodawca (Sejm), a więc inny podmiot w trójpodziale władzy, miałby mieć prawo zaprzepaścić wybór Prezydenta? 

Co więcej, nie ma też racjonalnego, merytorycznego uzasadnienia dla uznania, że jakiś inny podmiot (według projektu Minister Sprawiedliwości) miałby mieć prawo wskazania osoby, która będzie wykonywać kompetencje Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, zwłaszcza gdy jego kadencja miała trwać w zamierzeniu 6 lat. 

Poza tym, skoro nie ma być likwidowany cały Sąd Najwyższy, to dlaczego akurat miałby stracił swój urząd aktualny Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego? Nie można pominąć faktu, że sam ustawodawca podaje, iż wskazanie sędziów, którzy pozostaną w SN następuje „mając na uwadze konieczność wdrożenia zmian organizacyjnych wynikających ze zmiany ustroju i zachowanie ciągłości prac Sądu Najwyższego.” Kto jest najbardziej kompetentny do dokonania tego zadania, jak nie aktualny Pierwszy Prezes SN. Przecież ustawodawca podaje tylko takie kryterium, tj. wyłącznie merytoryczne. Uznanie, że Pierwszy Prezes SN nie nadaje się do tego zadania jest nie tylko niezrozumiałe, co wręcz ingerujące w uprzedni wybór dokonany przez Prezydenta RP. 

Projekt ustawy nie zmienia ustroju Sądu Najwyższego

Pojawia się jeszcze jeden zasadniczy argument. Czy w ogóle mamy do czynienia ze zmianą ustroju Sądu Najwyższego, bo z całą pewnością nie chodzi o zmianę jego granic. Z porównania aktualnej ustawy o SN i projektu ustawy o SN wynika, że nie ma żadnej zasadniczej wartości dodanej. 

Kompetencje Sądu Najwyższego nie ulegają zasadniczej zmianie, a jedynie dodaje się kompetencje o możliwość prowadzenia postępowań dyscyplinarnych wobec innych jeszcze podmiotów, niż sędziowie. 

Być może zmiana ustroju ma polegać na tym, że w myśl projektu ustawy Sąd Najwyższy ma się dzielić się na Izby: 1) Prawa Publicznego; 2) Prawa Prywatnego; 3) Dyscyplinarną. Tytułem jednak przypomnienia, obecnie mamy izby: 1) Cywilną; 2) Karną; 3) Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych; 4) Wojskową. 

Pomijając sam problem wyodrębnienia spraw według wskazanego wyżej kryterium, trzeba uznać, że mamy do czynienia jedynie ze zmianą nazewnictwa, zwłaszcza gdy tzw. Izba Prawa Publicznego ma się zajmować wyłącznie sprawami podlegającymi orzecznictwu sądów wojskowych. Wyodrębnienie Izby Dyscyplinarnej również nie ma wpływu na zmianę ustroju, skoro i wcześniej SN rozpoznawał sprawy dyscyplinarne. Natomiast zwiększenie kognicji sądu nie jest zmianą jego ustroju. 

Pozostaje zatem tajemnicza Izba Prawa Prywatnego, w której być może znajdą się sprawy, które wcześniej rozpatrywały Izby Cywilna, Karna, Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Skąd u mnie wątpliwość? Bo z ustawy tego się nie dowiemy. Tutaj zresztą pojawia się istotne zastrzeżenie, co do konstytucyjności regulacji. 

Niekonstytucyjność delegacji

Zgodnie z art. 3. § 2. projektu ustawy o Sądzie Najwyższym:
„Minister Sprawiedliwości, określa, w drodze rozporządzenia, regulamin Sądu Najwyższego określający całkowitą liczbę stanowisk sędziowskich sędziów Sądu Najwyższego, liczbę stanowisk sędziowskich Sądu Najwyższego w poszczególnych izbach, wewnętrzną organizację Sądu Najwyższego, szczegółowy podział spraw między izby […] oraz zasady wewnętrznego postępowania […]”.

Oznacza to, że sprecyzowanie czym będzie się zajmowała Izba Prawa Prywatnego ma nastąpić nie ustawą o w drodze rozporządzenia. Przecież z treści art. 176 ust. 2 Konstytucji RP wynika, że ustrój sądu określa ustawa. Oznacza to, że ustawą należało co najmniej określić, jaki rodzaj spraw będzie rozpoznawała Izba Prawa Prywatnego. Czy nie jest to dziwne? No chyba, że chodziło tylko o to, aby poprzez określone nazewnictwo, inne od dotychczasowego, stworzyć wrażenie, że doszło do zmiany ustroju Sądu Najwyższego. 

Prawo Krajowej Rady Sądownictwa do "wygaszenia" sędziów Sądu Najwyższego

Zgłoszono sugestię, że przepis art. 87. § 1. projektu ustawy o Sądzie Najwyższym z 2017 zostanie zmodyfikowany o tyle, że to Krajowa Rada Sądownictwa, a nie Minister Sprawiedliwości będzie wskazywał sędziów Sądu Najwyższego, którzy pozostają w stanie czynnym. 

Mając jednak na uwadze zastrzeżenia wyżej wskazane, taka zamiana legislacyjna niczego nie zmienia, gdyż żaden organ nie może się wypowiadać o urzędujących sędziach Sądu Najwyższego czy mogą być dalej sędziami. Także i ten organ nie może mieć kompetencji do wskazywania czy dany sędzia Sądu Najwyższego ma być „wygaszony” czy też nie.  

Co więcej, pomysłodawcy tej zmiany nie dostrzegają innego jeszcze problemu. Jak Krajowa Rada Sądownictwa, w skład której wchodzą przecież aktualni sędziowie Sądu Najwyższego, w tym Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego, ma się wypowiadać o tym, którzy sędziowie Sądu Najwyższego mają pozostać w stanie czynnym. Zaraz by się pojawił wniosek o wyłączenie tych sędziów od podejmowania decyzji. 

Kwiatki

Na zakończenie ciekawostka legislacyjna. Zgodnie z art. 108. projektu „Ustawa wchodzi w życie po upływie 14 dni od dnia ogłoszenia, z wyjątkiem art. 4 § 1 pkt 1 lit. b tiret piąte, który wchodzi w życie z dniem 1 stycznia 2018”

Okazuje się jednak, że art. 4 nie ma § 1 pkt 1 lit. b tiret piąte. Ale to tylko drobny, nic nieznaczący efekt pośpiechu, w bardzo ważnej, istotnej dla funkcjonowania państwa ustawie, określającej m.in. powołanie osób uprawnionych do oceny ważności wyborów.

2 komentarze:

  1. Argumentacja, że nie można powołać się art. 87. § 5 mnie nie przekonuje, szczególnie dyskusja dotycząca liczby mnogiej, Przecież mówiąc sądy w liczbie mnogiej, można równie dobrze uznać, że chodzi o wszystkie sądy a Sąd Najwyższy również jest sądem. Tak samo jeśli mamy w wojsku oficera w stopniu Generała oraz podległych mu pozostałych oficerów i powiemy, że jakaś zmiana dotyczy oficerów, to wiadomo, że dotyczy również generała, a argumentacja, że generał jest jeden jest mocno naciągana Argumentacja druga mówiąca o tym, że ustawa nie zmienia ustroju sądu. A czym jest definicja ustroju sądu, Przecież ustrojem sądu jest właśnie zbiór zasad działania sądu, obowiązków sędziów, trybu ich powoływania itp. nawet encyklopedia to podaje. Z tych powodów nie uważam, za sprawę oczywistą to , że ustawa jest niezgodna z konstytucją. Konstytucja jest po prostu nieprecyzyjna, więc każdy może ją nieco inaczej interpretować, tak aby pasowała do odmiennej opinii czy poglądów politycznych .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest kwestia precyzyjności konstytucji tylko jej wykładni. Nie jest tak, że każdy może z niej wyczytać co tylko sobie wymarzy. Trzeba przejeść przez wszystkie typy wykładni, jak literalna, funkcjonalna i systemowa. Wtedy dokonać odkodowania normy prawnej. To nie jest wiedza dla każdego laika. To trochę jakby uznać, że każdy ma prawo wypowiadać się na temat pilotażu samolotem.

      Usuń

Blog działa na zasadzie non-profit. Komentarze nie mogą zawierać kryptoreklamy, w tym linków odsyłających do stron internetowych, czy też podmiotów proponujących jakiekolwiek usługi, czy też sprzedaż jakichkolwiek towarów. Z uwagi na częste ignorowanie powyższego zakazu, ewentualne umieszczenie zakazanych treści wiąże się z jednoczesną zgodą na ponoszenie opłaty w kwocie 99 zł za każdy dzień istnienia takich treści w komentarzach.