Należy upubliczniać wypowiedzi, oświadczenia, przemówienia osób, które pełniły swoje funkcje w wyjątkowych, trudnych czasach. Niekiedy takie wypowiedzi niosą wiele treści, spostrzeżeń, które stanowią nie tylko zapis aktualnej sytuacji, ale również dają wskazówki postępowania na przyszłość. Nie można zapominać o tym, że mijająca kadencja była niezwykle istotna, i to nie tylko dla świata prawniczego. Poniżej przywołuję to "podziękowanie", które nie powinno być zapomniane.
Szanowni Państwo,
Drodzy Koleżanki i Koledzy Sędziowie,
Kochani Współpracownicy i cały personel Sądu Najwyższego!
Drodzy Koleżanki i Koledzy Sędziowie,
Kochani Współpracownicy i cały personel Sądu Najwyższego!
Z
Sądem Najwyższym jestem związana od niemal trzydziestu lat, bo przecież w 1991
roku zaczęłam współpracę z ówczesnym Biurem Orzecznictwa. W 2008 roku
otrzymałam z rąk Prezydenta Lecha Kaczyńskiego akt powołania na urząd sędziego
Sądu Najwyższego, a w 2014 roku Prezydent Bronisław Komorowski powołał mnie na
stanowisko Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego.
Dzisiaj,
kiedy kończy się moja kadencja, chcę podzielić się z Państwem kilkoma
refleksjami o tym, co uważam za swój sukces, a także odpowiedzieć na pytanie,
co się nie udało. Chciałabym też przedstawić moje oczekiwania wobec przyszłej
działalności następcy.
Za osiągnięcie uważam zaangażowanie na rzecz
obrony Sądu Najwyższego przed atakami przeciwników demokracji konstytucyjnej w
Polsce. Los Sądu Najwyższego wydawał się co do zasady przesądzony.
Postanowiliśmy jednak przeciwstawić się antykonstytucyjnym interpretacjom
Konstytucji i nie ulec ustawom zasługującym na to miano jedynie z nazwy,
ponieważ uchwalono je w warunkach stałego ignorowania, a nawet obrażania
konstytucyjnych standardów. Nasz sprzeciw, a przede wszystkim sprzeciw wielu
obywateli, pozwolił na konsekwentne dążenie do obrony nie tylko naruszanych
reguł konstytucyjnych, dotyczących niezależności sądów i niezawisłości sędziów,
ale także do obrony zagrożonej w ten sposób europejskiej tożsamości
Rzeczypospolitej.
Jestem przekonana, że ci, którzy bronili i bronią
europejskiej tożsamości naszego państwa, także korzystając z instrumentów
prawnych, z których mamy obowiązek korzystać jako sędziowie europejscy, są
patriotami dobrze służącymi Ojczyźnie. W moim przekonaniu naszą europejską
tożsamość można obronić przede wszystkim w Polsce. Bronimy przecież naszej
tradycji, wielkiej tradycji I Rzeczypospolitej, o której mówiono, że w niej
prawo włada, a nie król.
Szanowni
Państwo!
Sąd Najwyższy w okresie, kiedy pełniłam urząd
Pierwszego Prezesa, zajmował jasne i jednoznaczne stanowisko w sprawach o
zasadniczym znaczeniu dla polskiego ustroju państwowego i tego ustroju bronił.
Zapłaciłam za obronę niezależności władzy sądowniczej i niezawisłości sędziów,
stając się celem zarówno drobnych uszczypliwości, jak i brutalnych ataków. Nie
byłam na to przygotowana.
Prowadziłam działalność publiczną w obronie
niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Zgodnie z art. 178 ust. 3
Konstytucji jest to jedyny rodzaj działalności publicznej, który sędzia może
prowadzić.
W imieniu Sądu Najwyższego przedstawiałam opinie
w sprawie wielu projektów ustaw i podtrzymuję je w przekonaniu, że były
podyktowane troską o zgodność porządku prawnego ze standardami konstytucyjnymi
i spójność prawa. Występowałam w Sejmie i w Senacie – w moim przekonaniu zawsze
w obronie Konstytucji i demokracji konstytucyjnej. Uczestnicząc w posiedzeniach
obu Izb parlamentu oraz komisji sejmowych i senackich przedstawiałam stanowisko
w moim przekonaniu w pełni zgodne z ustrojowym powołaniem Sądu Najwyższego,
które znajduje odzwierciedlenie w ślubowaniu składanym przez sędziów.
Nie ukrywałam mojego stanowiska wobec poczynań
mających na celu zniszczenie konstytucyjnej infrastruktury władzy sądowniczej.
Z moim sprzeciwem spotykały się poczynania służące destrukcji Trybunału
Konstytucyjnego, sądów powszechnych i Sądu Najwyższego. Przeciw tym działaniom
występowałam wielokrotnie, także publicznie. Niestety, nie udało się zatrzymać
tego procesu.
Starałam się wykonywać moje zadanie dochowując
wierności złożonym ślubowaniom: doktorskiemu i sędziowskiemu. A więc jako
doktor prawa ślubowałam pracować nie ze względu na niegodziwe zyski i nie dla
próżnej chwały, ale by jaśniał blask prawdy. I jako sędzia objęłam urząd po to,
by „służyć wiernie Rzeczypospolitej Polskiej, stać na straży prawa, obowiązki
sędziego wypełniać sumiennie, sprawiedliwość wymierzać zgodnie z przepisami
prawa, bezstronnie według (…) sumienia, (…) a w postępowaniu kierować się
zasadami godności i uczciwości".
Nie udało się zatrzymać destrukcji państwa prawa,
ale udało się dopomóc wielu ludziom w zrozumieniu, jak wielkie znaczenie dla
obrony ich praw ma Konstytucja i sędziowie.
Słowa przeze mnie wypowiedziane zostały
usłyszane, nie tylko tu, w Sądzie, i nie przeminęły bez echa. Słyszymy nieraz o
tym, jak bezsilne są słowa wypowiadane w obronie prawa. Moje doświadczenia
przekonują, że nie trzeba osłabiać się przekonaniem o bezskuteczności własnych
słów i czynów, jeśli służą one wartościom, w które wierzymy.
Szanowni Państwo!
Doświadczamy zaskakującego i dojmującego
poczucia, że w każdej chwili, to wszystko, co nadawało sens naszemu światu może
zmienić się we własne przeciwieństwo. Z
podobnym zdziwieniem i niedowierzaniem przeżywałam proces demontażu państwa
prawa w Polsce po 2015 roku, nie bez zażenowania przekonując się, jak ważną
rolę odgrywali w tym procesie prawnicy. A przecież mogli po prostu
powiedzieć „nie". Prawnicy, a zwłaszcza sędziowie, mają konstytucyjny
obowiązek mówienia prawdy o prawie i prawdy o sprawiedliwości. Nie byłoby
możliwe zrealizowanie antykonstytucyjnych przedsięwzięć zagrażających
fundamentom państwa, gdyby prawnicy wypełnili swój obowiązek wobec prawdy i nie
uczestniczyli w zmienianiu znaczenia pojęć, w zastępowaniu wartości konstytucyjnych
antywartościami. Sędzia, który wyrzeka
się niezawisłości, służy kłamstwu zadając kłam swojemu powołaniu. Sędzia, który
niezawisłości sędziowskiej nie broni, który wspomaga jej ustawowe niszczenie,
także – chociaż niekiedy pośrednio – wspiera proces niszczenia państwa prawnego,
którego normatywna podstawą – jak to wynika ze wstępu do naszej Konstytucji –
jest prawda.
Ogromny,
epokowy wysiłek na rzecz podźwignięcia Polski po 1989 roku nie może zostać
zaprzepaszczony. Tę pewność chcę przekazać następcom. Sąd Najwyższy jest
częścią odrodzonego państwa polskiego od ponad stu lat.
Polska
traci tożsamość konstytucyjną, której fundamentem jest podział władz i
niezależność władzy sądowniczej, stanowiące podstawę ustrojowej tożsamości
Europy. Wolność Europejczyków, nadająca sens ich demokracji, była i jest
możliwa dzięki istnieniu prawa i prawników, sądów, w których można znaleźć
ochronę przed nadużyciami władzy, a także uniwersytetów, jeśli mają one
zdolność rozwijania wiedzy o prawie, tworzącej swoiste metaprawo, i potrafią
kształcić prawników gotowych do obrony prawa przed arbitralizmem rządzących.
Cechą
wyróżniającą demokracji europejskiej jest przyznanie władzy sądowniczej
możliwości hamowania pozostałych władz, czy to przez kontrolę konstytucyjności
prawa, czy też kontrolę legalności działań władzy wykonawczej. Mechanizm
równowagi i hamowania władz w państwach, o których mowa, dopuszcza jedynie
ograniczone uzależnienie władzy sądowniczej od pozostałych władz.
Niezawisłość
i bezstronność sądownictwa jest podstawą demokratycznego państwa prawnego i
zwornikiem współczesnych demokracji konstytucyjnych. Odwołują się one do zasady
podziału władz w istotny sposób korygującej tradycyjną koncepcję suwerenności
narodowej i współistotną jej zasadę przedstawicielstwa.
Demokracja
europejska jest w swej istocie ustrojem jurydyzacji życia codziennego i
jurydyzacji polityki, ukształtowanym przez potrzebę efektywnej kontroli nad
legalnością działania władzy politycznej i związanym z funkcjonowaniem kontroli
konstytucyjności prawa, prowadzącej do przenoszenia decyzji politycznych na
organy sądowe, których rola wzrasta, skoro fundamentem suwerenności stają się
prawa człowieka i rządy prawa, a zatem przestrzeganie praw mniejszości i praw
opozycji.
Przesłanką
rozwiązania dylematu legitymizacji władzy sądowniczej w państwie demokratycznym
jest interpretacja ustawy zasadniczej uwzględniająca wzajemne aksjologiczne
związki podstawowych zasad ustrojowych: przyrodzonej godności człowieka,
suwerenności Narodu i podziału władzy. Te właśnie zasady sytuują władzę
sądowniczą w roli strażnika praw człowieka, szczególnie legitymowanego do ich
ochrony ze względu na gwarancyjne znaczenie prawa do sądu w demokracji
zasługującej na miano europejskiej w myśl Traktatu o Unii Europejskiej. Paradygmatem
ustroju demokratycznego staje się prawo do posiadania praw – bezskuteczne
jednak bez udziału sędziów.
Niezawisłość
sędziowska w państwie demokratycznym polega przecież na niezależności od
jedynie słusznej większościowej opinii, od jednego punktu widzenia. Kultura
„jednej racji" może być dla tej niezawisłości poważnym zagrożeniem.
Odrębność i niezależność sądów może stanowić wyzwanie dla realizacji założenia,
w myśl którego wynik wyborów parlamentarnych daje wyłonionej w tych wyborach
większości prawo do nieskrępowanej realizacji projektów formułowanych przez jej
przywódców.
W
państwie demokratycznym sądy warunkują realizację suwerenności narodu. Naród
bez konstytucyjnie legitymowanej władzy sądowniczej nie jest zdolny do
wyłonienia legitymowanej władzy ustawodawczej oraz wykonawczej. Państwo bez
konstytucyjnie legitymowanych władz traci przymiot suwerenności.
Szanowni Państwo!
Niezależności
sądów i niezawisłości sędziów należy bronić w czasach, które będą sprzyjały
próbom koncentracji władzy pod pretekstem, że jest to niezbędne ze względu na
okres epidemii i czas post-epidemiczny. Sąd Najwyższy musi bronić tych
rozwiązań ustrojowych, które gwarantują wolność i pokój społeczny, bronić
wolnych i demokratycznych wyborów, bronić europejskości Polski i polskości
Europy.
Prezesi
przychodzą i odchodzą, Rzeczpospolita zostaje. Czasem tylko jako nadzieja,
niekiedy jako zadanie, które każdy z nas otrzymał od historii i od własnego
losu, i które ma do wykonania na miarę swoich możliwości i swojego sumienia.
Chcę,
żeby w moich słowach dzisiaj wypowiadanych nie było goryczy ani rozczarowania.
Chcę, żeby moje słowa wyrażały dumę i nadzieję. Ci wszyscy, którzy wytrwale
bronili Konstytucji, mają prawo do dumy i satysfakcji. Historia odmówi tego
prawa tym, którzy różnymi sposobami, czasem zwykłym podstępem, a czasem
przewrotną wykładnią prawa, tę Konstytucję łamali i poniżali. I nie myślę tu
tylko o kolegach prawnikach, zwłaszcza debiutantach. Myślę o tych
przedstawicielach mojego pokolenia, którzy przecież ślubowali najuroczyściej,
jak tylko można, że będą szanować Konstytucję i dochowają wierności prawu.
Opuszczam
urząd I Prezesa Sądu Najwyższego w przekonaniu, że uczyniłam wszystko, co było
w mojej mocy, by postępować zgodnie ze złożonym ślubowaniem, wywiązać się z
obowiązków i sprostać odpowiedzialności. Byłam pierwszą kobietą w dziejach Sądu
Najwyższego, która ten urząd sprawowała i mogę powiedzieć, że historia
najnowsza nie miała dla mnie względów należnych kobiecie, całkiem już wedle
równościowego standardu, może jednak zastosowanego nieco przesadnie.
Broniłam
tego, w co wierzyłam i wierzę. Broniłam władzy sądowniczej, odrębnej i
niezależnej od innych władz. Jestem przekonana, że państwo nieautorytarne nie
może istnieć bez niezależnych sądów i niezawisłych sędziów, spełniających
szczególną rolę w procesie legitymizowania władzy. W ustroju, w którym władza
większości jest ograniczona przez prawa przysługujące mniejszości, źródłem
legitymizacji władzy sądowniczej nie jest wynik wyborów, w szczególności
parlamentarnych, ale zdolność orzekania niezależnie od woli i interesów partii
politycznych. Kontrolują one władzę ustawodawczą, niekiedy także zależne od
większości parlamentarnej sądy konstytucyjne. Kontrolują również władzę
wykonawczą. Obywatel jest więc zasadniczo uzależniony od polityków, nawet jeśli
nie udziela im poparcia wyborczego. Jedynie władza sądownicza może od tej
zależności bronić, jeżeli sędziowie są niezawiśli, a sądy niezależne.
Byłam
wierna wskazaniom mojego wielkiego poprzednika – Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego
Franciszka Nowodworskiego, który w 1924 roku, apelował „Strzeżcie niezawisłości
sądów, to podstawa praworządności". Zachowuję w pamięci także te słowa
Prezesa Izby Karnej Sądu Najwyższego w latach 1924 - 1929, Aleksandra
Mogilnickiego: „Kiedy już sądownictwo straciło poczucie niezawisłości i na
czele ważniejszych sądów, a zwłaszcza Sądu Najwyższego, stanęli „swoi
ludzie", rządy sanacyjne zaczęły się coraz mniej krępować. Zaczęły się
coraz częstsze łamania nie tylko zwykłych ustaw, ale i Konstytucji, choć zawsze
pod pozorem stosowania prawa". Przypominam pozornie odległe doświadczenia,
mając w pamięci te najnowsze. Przypominam je z myślą o przyszłości i z wielką
troską, ale też z wielka nadzieją powtarzam teraz – jakże dziś aktualny - apel
Prezesa Nowodworskiego, kierując jego słowa do mojego następcy, kimkolwiek
będzie: strzeż niezawisłości. Warto, naprawdę tak trzeba. To przecież właśnie
sędziowie – jak konsulowie rzymscy – czuwać mają, by Rzeczpospolita nie
poniosła uszczerbku i za to odpowiadają przed tym Sądem, od wyroku którego
ułaskawić nie można. Nazwijmy ten Sąd tylko Sądem Historii.
Szanowni Państwo!
Dziękuję
Pani i Panom Prezesom Sądu Najwyższego, dziękuję wszystkim Sędziom, dziękuję
wszystkim pracownikom Sądu, którzy byli przecież moimi jakże cennymi
współpracownikami. Wszystkich zachowuję we wdzięcznej pamięci i do wszystkich
kieruję z serca płynące dobre życzenia!
prof. dr hab. Małgorzata Gersdorf
Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego
Warszawa, 28 kwietnia 2020 r.
Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego
Warszawa, 28 kwietnia 2020 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Blog działa na zasadzie non-profit. Komentarze nie mogą zawierać kryptoreklamy, w tym linków odsyłających do stron internetowych, czy też podmiotów proponujących jakiekolwiek usługi, czy też sprzedaż jakichkolwiek towarów. Z uwagi na częste ignorowanie powyższego zakazu, ewentualne umieszczenie zakazanych treści wiąże się z jednoczesną zgodą na ponoszenie opłaty w kwocie 99 zł za każdy dzień istnienia takich treści w komentarzach.