Wciąż słyszę, że sędziowie to „kasta”. Pojawia się również termin bardziej rozbudowany, tj. "nadzwyczajna kasta". Początkowo chciałem rozwinąć tę myśl. Chciałem przytoczyć definicję słowa „kasta” i zastanowić się nad tym, ile w tym prawdy, że sędziowie to „kasta”? Wreszcie stwierdziłem, że sędziowie nie mogą być kastą, jeśli np. samodzielnie myją okna.
Kasta z urodzenia
Dawno chciałem napisać o tym, że kasta jest pojmowana, jako zamknięta warstwa społeczna, do której przynależność jest dziedziczna i której odrębność wynikać może z przepisów religijnych, prawnych, czy zwyczajów. O przynależności do kasty decyduje zatem urodzenie, ewentualnie sami kastowicze, a nie osoby z zewnątrz, jak np. Prezydent kraju.
Od razu jednak stwierdziłem, że w aktualnej sytuacji nie ma to jednak najmniejszego sensu. Przecież nie o definicję tutaj chodzi. Nie ma również znaczenia prawda. Nadając temu terminowi pejoratywne znaczenie, chodziło tylko o to, aby słowo to wykorzystać do poniżenia, czy zohydzenia sędziów w oczach społeczeństwa.
Zaraz ktoś przypomni, że to przedstawiciel sędziów użył tego słowa. To prawda. Ale czy to oznacza, że słowo to ma się stać orężem w walce z sędziami? Czy wypaczając jego znaczenie należy ciągle wmawiać społeczeństwu, że sędziowie to kastowicze? To trochę tak, jakby oceniać całe ugrupowanie przez pryzmat nieroztropnego zachowania jednego człowieka.
Nadzwyczajna kasta
Potem chciałem zastanowić się nad tym kto dokładnie wchodzi do "nadzwyczajnej kasty". Czy chodzi o jakichś wyjątkowych sędziów, tj. tych zajmujących najwyższe stanowiska, jak np. sędziów Sądu Najwyższego, sędziów Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, sędziów Trybunału Konstytucyjnego, czy może również sędziów wchodzących w skład KRS'u. Ale stwierdzam, że to również nie ma zupełnie żadnego sensu. Bo przecież to nie ja, lecz osoby, które tym terminem się posługują powinny podać desygnat tego wyrażenia.
Najważniejsze jednak jest to, że rozważania na ten temat nie mają już najmniejszego znaczenia. Słowo, kontekst jego użycia żyją własnym życiem. Jałowym jest zarówno podawanie definicji, jak i poszukiwanie desygnatów tego terminu. Nie jestem zadowolony z tego, że tak jestem nazywany, zwłaszcza że ani pod względem majątkowym, prestiżowym, ani pod względem posiadanego wpływu nie czuję, abym mógł być tak nazywany. To absurdalne.
Przezwisko przeminie
Wreszcie uzmysłowiłem sobie, że walka z tym terminem jest daremna. Po prostu nie ma już najmniejszego sensu zaprzeczać. Jaki skutek odniosę gdy stwierdzę, że to nie prawda, iż jestem kastą, skoro ani nikt tego nie przekaże dalej, ani nikt się bliżej nad tym nie zastanowi. Co więcej, moje jedno zaprzeczenie spotka się z kilkunastoma zdaniami, w których sędziów nazwie kastą bądź nadzwyczajną kastą osoba będąca przedstawicielem najwyższych władz wykonawczej i ustawodawczej w Polsce. Pomyślałem sobie, że to trochę jak z przezwiskiem w przedszkolu czy podstawówce. No cóż, miałem wiele przezwisk, takich jak: mąka, Jabbar, Jankes, mały itd. Nie wszystkie mi się podobały. Ale nie mogłem od tak sobie stwierdzić: „Proszę tak mnie nie nazywać”. Nic by to nie zmieniło. Dopiero upływ czasu, nowi znajomi, nowa sytuacja, nowe miejsce, czy wreszcie bliższe poznanie mogły doprowadzić do wymazania z pamięci tych nieprzyjemnych przezwisk. Tak może, choć nie musi być z pojęciem "kasta". Ci którzy używają tego słowa, aby sprawić przykrość sędziom, aby zdobyć sobie poklask u swoich zwolenników, zachowują się właśnie, jak dzieci w przedszkolu, czy podstawówce, które mają tę chwilę szczeniackiej, zbójeckiej radości z tego, że mogły komuś sprawić przykrość, dopiec.
Niekiedy wiele potrzeba czasu, aby to się zmieniło. Ale może nieco pomóc już sama świadomość, że nie sposób z tym walczyć, tak jak nie można walczyć z zachowaniem rodem z przedszkola, czy piaskownicy. Nie lubię gdy nazywają mnie "kasta", tak jak nie lubiłem przezwiska "mąka". Ale słowo "kasta" przeminie, tak przeminęła "mąka", a wraz z nią autorzy tego przezwiska.
KastaNieTy
Pamiętam, że nowe przezwiska pojawiły się wraz z grą w koszykówkę. Jednocześnie stare odeszły w niebyt. Wraz z pojawieniem się dysonansu poznawczego, pojawić się musiało nowe, aktualniejsze przezwisko. Tak się stanie i teraz. Bo jak długo da się twierdzić, że kastowiczem jest np. sędzia, który ma kredyt, jeździ przeciętnym samochodem i np. samodzielnie myje okna.
P.s.
Tak na marginesie. Ciekawe czy Ci wszyscy nazywający mnie kastą myją okna, sprzątają mieszkanie, prasują, gotują itp. ...
Uwielbiam odwiedzać Twojego bloga. Wpisy dają do myślenia.
OdpowiedzUsuń