Zdarza się, że nienawistnik jest bardzo wrażliwy na swoim punkcie o czym albo się nie wie albo po prostu zapomina. To osoba zwykle doświadczona zarówno w sianiu nienawiści, jak i - co może wydawać się paradoksalne - w reagowaniu na krytykę, zwłaszcza ostrą, skierowaną pod jego adresem. Konsekwencje są bardzo poważne m.in. dla tego, który z nienawistnikiem zadziera. Nasuwa się znane powiedzenie, które odpowiednio do tego tematu może być sparafrazowane w sposób następujący: "nie znieważaj nienawistnika, bo najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem".
W tym zdaniu mieści się wiele treści. Oczywiście można czuć żal, i to do całego świata, że ten agresywny nienawistnik, który rozsiewa nienawiść wszem i wobec, otrzymuje ochronę prawną, bo został przez kogoś np. znieważony. Ale tak się składa, że wielu nienawistników atakuje bez sprecyzowania o kogo konkretnie chodzi, co powoduje, że często brakuje osoby, czy grupy, która poczuła się osobiście dotknięta takim atakiem. Nie ma zatem pozwu skierowanego przeciwko nienawistnikowi.
Bogate doświadczenie
Nienawistnik sprawnie posługuje się mową nienawiści, słowami zniesławiającymi czy znieważającymi. Ma bogaty arsenał wulgaryzmów, sformułowań, które są niezwykle dotkliwe. Posługiwanie się takim arsenałem jest dla niego łatwe i sprawia jemu przyjemność, a zatem sprawniej wchodzi w tego typu polemikę, której wręcz oczekuje. Podczas gdy osoba reagująca na jego mowę nienawiści czyni to zazwyczaj jednorazowo, impulsywnie, bez szczególnego dobierania słów, bo nie dba, aby być w tym biegłym. W efekcie czego, może jednorazowo znieważyć i to tego konkretnego nienawistnika, czyli konkretną osobę, która np. może złożyć pozew.
Nienawistnik jest wrażliwy na swoim punkcie
Okazuje się, że taki nienawistnik staje się nagle bardzo wrażliwy na swoim punkcie. Odczuwa uraz, jest dotknięty, a nawet oburzony. Zdarza się, że chce zadbać o swoje dobre imię i wtedy postanawia uzyskać pomoc organów ochrony prawnej. Wytacza powództwo o zadośćuczynienie za naruszenie dobrego imienia.
Ktoś może zapytać a jakie on ma dobre imię? W tym wypadku proces zasadniczo będzie się skupiał na tym, jak nienawistnik został zaatakowany, jak został obrażony. Z pomocą przychodzi jemu nawet ustawodawca, który usankcjonował prawnie w kodeksie cywilnym domniemanie bezprawności czynu, a zatem to atakujący musi udowodnić, że jego zachowanie nie było bezprawne. Nie jest to jednak łatwe, a nawet czasami wręcz niemożliwe, jeśli reagujący po prostu znieważył, użył słów powszechnie uznanych za obelżywe. Wtedy trudno jest obronić zarzut, iż była to dozwolona prawem krytyka.
Bądź rozważny!
Nie daj się zatem wyprowadzić z równowagi nienawistnikowi, a także znieważającemu, zniesławiającemu czy pospolitemu kłamcy. Nie daj się jemu sprowadzić do jego poziomu. Może go uprzedź. Zawiadom policję albo go pozwij. Tylko tyle i aż tyle. Uczyń świat lepszym bez obniżania poczucia własnej wartości i bez narażania siebie na bycie pozwanym, czy oskarżonym.
Panie Sędzio,
OdpowiedzUsuńjeszcze czytam Pana blog, ale z doświadczenia już wiem, że żadne pozwy, żadne oskarżenia o pomówienia także nie mają sensu (więc czytanie takich blogów i artykułów też). Nienawistnik będzie miał najwyżej warunkowe zawieszenie postępowania, koszty sądowe przyjmie Skarb Państwa, a wszystko, co ofiara zainwestowała, np. na dojazdy na rozprawy do innego miasta itd., zostanie jej osobistym wydatkiem, a w uzasadnieniu sędzia powie, że właściwie ofiara była winna (???!!!), i reakcja nienawistnika była tylko reakcją na złe postępowanie ofiary, i zmiesza ofiarę z błotem...
Coraz bardziej się przekonuję, że do sądu nie idzie się po sprawiedliwość, a stosunek sędzi do stron naprawdę ma ogromne znaczenie. Można przegrać nie będąc winnym, bo sędzia odrzuci dowody jednej strony, i koniec. Itd. Zresztą nie ma sensu także rozwijanie tego wątku, bo i tak wiadomo, o co chodzi
Totalny bezsens..
Ale po co proces karny? Pozew cywilny o zadośćuczynienie za zniewagę, to prosta sprawa.
UsuńW moim przypadku były znieważenia i pomówienia na forum internetowym, gdzie znaliśmy się osobiście, ale nie miałam danych osobowych tamtego typa, więc trzeba było ustalać. Itd. A kiedy już ustaliłam, to on twierdził, że - nic złego nie powiedział - jeśli już, to ma rację - że to ja jestem ta zła - a on jest OK - itd. Stwierdziłam, że w tym przypadku pasuje sprawa karna. Jakakolwiek by była - nawiązki też nie otrzymałam. No wiadomo, skoro było warunkowe zawieszenie postępowania..
OdpowiedzUsuńAle tak naprawdę twierdzę, że wszystko zależy od sędzi i jego stosunku do stron. Tę samą sprawę można wygrać z jednym sędzią i przegrać z innym. Zweryfikowałam to w pewnej sprawie wykroczeniowej. Jeżeli sędzia nie chce i stoi np. po stronie drogówki i drugiej strony, to podsądny nie ma szans. Wnioski dowodowe są odrzucane, człowiek jest pozbawiony możliwości obrony i wykazania swojej racji. I koniec.. ze wszystkimi konsekwencjami.
Chociaż i tak sprawy karne mnie osobiście wydają się być łatwiejsze, niż cywilne. Może też dlatego to nie był pozew. Ale też nie widziałam innej możliwości, bo ze względu na to, że nie mogłam ustalić danych osobowych, adresu itd. zaczęło się od skargi na policji.
ciekawy wpis
OdpowiedzUsuń