Trybunał Konstytucyjny już 17 maja 2016 roku zajmie się bardzo ciekawym zagadnieniem prawnym. Z treści skargi konstytucyjnej wynika, że chodzi o ewentualne stwierdzenie, iż art. 102 Kodeksu Postępowania Cywilnego jest niezgodny z art. 2, 32 i 45 Konstytucji RP, lecz w zakresie, w jakim art. 102 k.p.c. wyłącza możliwość żądania zwrotu kosztów procesu przez stronę wygrywającą proces w sytuacji, w której Sąd uznając, że zachodzi szczególnie uzasadniony wypadek jednocześnie odstępuje od obciążenia kosztami procesu bądź w całości bądź w części stronę przegrywającą sprawę, jednocześnie nie zwracając stronie wygrywającej kosztów od Skarbu Państwa.
Szczególnie uzasadniony wypadek
Nie da się chyba ukryć, że tego typu sytuacje występują bardzo często. Ile to razy okazuje się, że strona przegrywająca sprawę znajduje się w szczególnie trudnej sytuacji osobistej (np. ciężka choroba) i majątkowej (np. długotrwałe bezrobocie i zero środków do życia), iż nie sposób ją obciążać kosztami procesu.
Z drugiej jednak strony nie da się ukryć faktu, że strona wygrywająca sprawę bardzo często ponosi znaczne koszty postępowania, które początkowo pokrywa samodzielnie, licząc na to, że w razie wygrania sprawy koszty te zostaną zwrócone przez przegrywającego sprawę.
Prawo pozwanego do sądu
We wspomnianej sprawie skarżący wskazał, że „zastosowanie powyższego przepisu [..] naruszyło prawo pozwanego do sądu, w tym prawo do odpowiedniego ukształtowania procedury sądowej, zgodnie z wymogami sprawiedliwości i jawności oraz prawo do równego traktowania przez władze publiczne.”
Argumentowano, że "[..] choć powództwo zostało prawomocnie oddalone, pozwany nie uzyskał zwrotu kosztów procesu, które poniósł ani za postępowanie I instancyjne jak i odwoławcze. Jednocześnie pomimo tego, że wniesiona apelacja od wyroku Sądu Rejonowego została uwzględniona przez Sąd Okręgowy, pozwanemu nie została zwrócona opłata od przedmiotowego środka zaskarżenia."
Skarżący powoła się również na uzasadnienie wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2002.06.12, P 13/01 (opubl: Orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego Seria A rok 2002, Nr 4, poz. 42), w którym wskazano, że "zwolnienia strony przegrywającej, bez stworzenia odpowiedniego źródła rekompensaty poniesionych kosztów dla strony wygrywającej, stanowi instytucjonalne ograniczenie prawa do sądu. Może bowiem okazać się, iż poniesione koszty będą niewspółmiernie wysokie w stosunku do korzyści, jakie wygrywająca strona uzyska w wyniku wydania korzystnego dla niej orzeczenia sądowego. W związku z tym w praktyce może dochodzić do powstawania sytuacji, kiedy ekonomiczna kalkulacja "zysków i strat" z założeniem wygrania sprawy będzie w praktyce powodowała rezygnację z dochodzenia roszczeń na drodze sądowej."
Równowaga
Czy nie została zachwiana pewna równowaga? Może i faktycznie w takiej sytuacji, to Skarb Państwa, skoro jest tak dobrotliwy dla przegrywającego sprawę, powinien zwracać koszty procesu osobie, która – niesłusznie pozwana – musiała wydatkować sporne pieniądze na proces?
P.s.
I jeszcze jedna bardzo gorąca kwestia. Przedmiotowy wyrok, w razie rozstrzygnięcia po myśli skarżącego, może być bardzo ważny jeszcze z innego względu. Co będzie jeśli wyrok nie zostanie opublikowany? Taki wyrok miałby kolosalne znaczenie dla praktyki, w tym dla sądów cywilnych. Więcej, taki wyrok miałby znaczenie dla budżetu państwa.
Czekam z niecierpliwością na ten wyrok.
OdpowiedzUsuńSytuacja, w której Sąd na koszt drugiej strony jest łaskawy dla innej i odstępuje od obciążania kogoś kosztami, przy czym to odstąpienie jest realizowane z kieszeni drugiej strony jest w mojej ocenie nadużywane przez sądy. Nagminnie takie odstąpienie ma miejscy, gdy pozwany wskazuje, jaki to jest biedny albo gdy powód, który niefrasobliwie pozywa o miliony, potem wskazuje, że nie ma z czego żyć i liczył, że mu te wygrane miliony ułatwią życie. Zwykle niestety Sąd nie bada, czy ten, kto proces wygrał, ale kosztów mu nie zasądzono też nie jest biedny i też nie ma, z czego żyć. Co więcej "walka" z takim odstąpieniem w zażaleniu jest zwykle, co wynika z mojej skromnej praktyki, nieskuteczna, poza tym, że trzeba uiścić opłatę od zażalenia.
Skoro Sąd jest taki łaskawy, to takie odstąpienie winno się odbywać kosztem środków pochodzących od Skarbu Państwa.
Patologią jest bowiem sytuacja, w które pozwany nie dość, że musi się angażować w proces, gdy powództwo jest bezzasadne, często musi zatrudnić pełnomocnika i mu zapłacić nie otrzymuje żadnej finansowej rekompensaty albo powód, który słusznie i zasadnie pozywa, nie otrzymuje następnie zwrotu kosztów, bo ktoś postanowił zrobić prezent pozwanemu z jego kieszeni.
MatkaPolka83
O ile dobrze pamiętam opis sprawy, to powodem był ktoś poszkodowany przez pozwanego, a powództwo oddalono z powodu przedawnienia.
UsuńMoim zdaniem dla takich właśnie i podobnych sytuacji przewidziany jest ten przepis, a nie gdy przegrywający jest ubogi.
UsuńW końcu zobowiązanie pozwanego - jako zobowiązanie naturalne - nadal istnieje. A jedynie sąd nie ma prawa do zasądzenia odszkodowania na rzecz poszkodowanego powoda.
Należy zauważyć, że powód, wnosząc pozew do sądu, nie wie czy pozwany podniesie zarzut przedawnienia (w końcu bywają też ludzie honorowi, a także tacy, którzy nie wiedzą, że mogą skorzystać z tego zarzutu), więc nie można twierdzić, że powództwo było bezzasadne.
Raczej trudno byłoby uznać za sprawiedliwy wyrok, gdyby sąd oddalając powództwo poszkodowanego zasądził jeszcze od niego zwrot kosztów procesu na rzecz osoby, która wyrządziła mu szkodę.
Ale np. w przypadku, gdyby pozwany jeszcze przed wytoczeniem powództwa odmawiał zapłaty odszkodowania powołując się na przedawnienie, to wówczas powód powinien być obciążony zwrotem kosztów postępowania na rzecz pozwanego normalnie, tj. zgodnie z zasadą odpowiedzialności za wynik procesu.
sasanka
Ale dostrzega Pani, że w ten sposób legitymizuje Pani ten przepis, jednocześnie tylko wyrażając własne oczekiwania co do sposobu jego stosowania? :)
UsuńNa tle tego przepisu jest bogate orzecznictwo. Jak przy każdym przepisie dającym luz interpretacyjny, można znaleźć rozstrzygnięcia kontrowersyjne. Nie ma jednak praktyki, która prowadziłaby do uznania go za niekonstytucyjny.
Tak. Oczywiście. Uważam, że przepis ten jest potrzebny. Chodzi tylko o to, żeby był właściwie stosowany i żeby nie był nadużywany.
Usuńsasanka
Ale dlaczego Trybunał Konstytucyjny ponownie zajmuje się tym zagadnieniem?
OdpowiedzUsuńPan Sędzia napisał, że TK już raz wypowiadał się w tej sprawie - w 2002 r. Czy TK nie rozstrzygał o konstytucyjności tego przepisu, tylko przy okazji rozstrzygania innej sprawy zwrócił uwagę na ten problem?
sasanka
Wtedy wypowiadał się o art.479[34] kpc w zakresie wyłączającym możliwość zwrotu kosztów przed sądem antymonopolowym.
UsuńNo właśnie. To już wyjaśnia sprawę. Dziękuję.
Usuńsasanka
Dlatego że także linia orzecznicza TK się zmienia, oraz że wpłynęła skarga której nadano biego.
OdpowiedzUsuńDo kiedyś kilkukrotnie TK twierdził że BTE jest ok, no a później stwierdził że jednak ok nie jest. Mimo że Konstytucja ta sama
Ale wzorce kontroli były inne.
Usuń/Ale wzorce kontroli były inne./
UsuńOK - jeśli chodzi o BTE, gdzie TK uznawał konstytucyjność.
A co z niekonstytucyjnością art. 102 kpc? Jeśli przepis ten był uznany przez TK za niekonstytucyjny, to winien być wyeliminowany z obrotu prawnego, niezależnie od wzorca kontroli.
sasanka
Czy mam rozumieć, że sądy ignorowały to poprzednie orzeczenie TK - OPUBLIKOWANE - i stosowały ten niekonstytucyjny przepis?
OdpowiedzUsuńsasanka
Taka praktyka sądów - niezasądzanie kosztów stronie wygrywającej:
OdpowiedzUsuń"Hojny dziad z cudzej torby.".
"Może i faktycznie w takiej sytuacji, to Skarb Państwa, skoro jest tak dobrotliwy dla przegrywającego sprawę"...
OdpowiedzUsuńW jakiej sytuacji ? Czy w sytuacji, kiedy zachowanie strony ewidentnie mogło uzasadniać wytoczenie powództwa ? Kiedy wygrała tylko dlatego, że ograła przeciwnika na procedurze ? Wtedy też nie należy stosowac normy ze 102 Kpc ?
Taki typowy przykład - sprawa o dziki w kukurydzy. Zanim dojdzie do procesu to jest sobie najpierw "wykonywanie zadań z zakresu administracji publicznej" przez stronę pozwaną. Z jednej strony rozporządzenie,
z drugiej strony życie, tj. wyznaczanie terminu szacowania po zbiorze uprawy i protokoły oględzin in blanco. Wtedy już chyba wiemy z czym (i z kim) mamy do czynienia ?
Ale chłop sprawę w sądzie przegrywa (mimo, że wiemy z czym i z kim mamy po drugiej stronie do czynienia). Nie umie się wysłowić, wyolbrzymia, powołuje się na jakieś ustne obietnice a przecież druga strona nic takiego nie pamięta. Nie przychodzi mu nawet do głowy, że o istnieniu albo nieistnieniu szkody ma decydować jakaś statystyka.
I chłop sprawę przegrywa. Ale właściwie to dlaczego on, albo SP mają płacić koszty stronie pozwanej - skoro wiemy, z kim mamy do czynienia ??
Uważam, że przepis przewidziany jest właśnie dla takich sytuacji, gdzie "sędzia płacze, gdy oddala". Ale nie płacze dlatego, że powód - który bezzasadnie pozwał przeciwnika - jest biedny i chory, tylko dlatego, że musiał oddalić powództwo, mimo że powód miał rację w sporze, ale np. został ograny przez pozwanego na procedurze - jak choćby w przykładzie, który podał Juzef Zajonc.
UsuńSzkoda, że w kpc brak jest przepisu, który dawałby sądowi możliwość uwzględnienia powództwa w takich właśnie szczególnie uzasadnionych przypadkach, a nie tylko zwolnienie od zwrotu kosztów pozwanemu.
Czyżby również u ustawodawcy był brak zaufania do sędziów?
sasanka
A moim zdaniem jest to kwestia przewidywalności prawa i możliwości oceny szans procesowych.
UsuńNie mogę jednak pogodzić się z takim działaniem gdy sąd oddala powództwo powoda pieniacza, wypłaca jego pełnomocnikowi z urzędu pełną stawkę plus vat, natomiast obcina o połowę zwrot kosztów pełnomocnika pozwanego z wyboru. Jest tak - powód pieniacz ma pełnomocnika z urzędu i jest zwolniony od kosztów. Sprawę przegrywa - poniesione koszty zero złotych.
Pozwany ma pełnomocnika z wyboru, sprawę wygrywa w całości na pierwszym terminie. Poniesione koszty 1200 zł. Wygrał a przegrał.
/ Jest tak - powód pieniacz ma pełnomocnika z urzędu i jest zwolniony od kosztów. Sprawę przegrywa - poniesione koszty zero złotych./
UsuńTeoretycznie to powód-pieniacz, przegrywający sprawę, jednak winien zwrócić koszty pozwanemu, choćby nawet te obcięte przez sąd o połowę. No chyba że sąd zastosuje art. 102 kpc i zwolni go z tego całkowicie lub częściowo (ale podobno sądy stosują ten przepis wyjątkowo). Więc teoretycznie nie jest tak, że "koszty poniesione przez niego to zero złotych".
Oczywiście w praktyce możliwe jest, że ponosi zero zł, jeśli pozwany nie ma możliwości wyegzekwowania od niego tych pieniędzy. I chyba tak jest najczęściej.
Poza tym jest jeszcze inna kwestia.
Sądy w ramach prawa pomocy zwalniają przecież ubogą osobę od ponoszenia kosztów TYMCZASOWO.
Uważam, że sądy, odstępując później od egzekwowania tych kwot od osób tymczasowo zwolnionych od ponoszenia kosztów, same nakręcają pieniactwo, a co za tym idzie przysparzają sobie niepotrzebnej pracy i narażają budżet państwa na straty. Pomijam już nawet aspekt strat ponoszonych przez stronę wygrywającą proces - "wygrał a przegrał" - jak w poprzednim wpisie, co słusznie wywołuje poczucie krzywdy u strony wygrywającej proces.
sasanka
Póki co prawo nie przewiduje specjalnych norm dla pieniaczy i trudno je byłoby sobie wyobrazić (zwłaszcza jeśli te normy miałyby się obronić w TK lub ETPCz).
Usuń/ Póki co prawo nie przewiduje specjalnych norm dla pieniaczy i trudno je byłoby sobie wyobrazić ... /
UsuńA kto pisze o specjalnych normach dla pieniaczy lub postuluje, żeby takie normy wprowadzić?
Zarówno ja jak i Anonimowy 17 maja 2016 08:46 piszemy o niewłaściwym - naszym zdaniem - stosowaniu bądź o niestosowaniu przez sądy istniejących norm ogólnych. Tylko jako przykłady wskazaliśmy sprawy, które toczą się z powództwa pieniaczy, bo w takich przypadkach krzywda pozwanego jest szczególnie widoczna.
sasanka
A jednak przepis o zwolnieniu z kosztów w sprawach cywilnych - konstytucyjny.
OdpowiedzUsuńhttp://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/944354,tk-koszty-sadowe-konstytucyjne.html
sasanka
A jednak. Przyda się uzasadnienie :-)
UsuńJak zawsze: "Hojny dziad z cudzej torby.".
UsuńSzkoda, że sam Trybunał ani razu! - w swojej historii nie zwrócił kosztów stronie skarżącej zwrotu kosztów postępowania, której skargi nie uwzględniono - na co pozwala w teorii ustawa o TK.
Art. 72 ust. 2 in fine:
"W uzasadnionych przypadkach Trybunał może orzec zwrot kosztów postępowania przed Trybunałem również wówczas, gdy nie uwzględnił skargi albo postępowanie w sprawie skargi umorzył lub odmówił nadania skardze dalszego biegu.".
Tracę resztki szacunku...
Chyba jednak nie ma powodów, aby tracić szacunek z tej przyczyny, że nie zwrócono kosztów podmiotowi, którego skarga była niezasadna. Bez przesady.
UsuńAni razu od 1997 roku - a skarg nieuwzględnionych pewnie było klika tysięcy jak nie kilkanaście?
UsuńZ pewnością działanie w duchu konstytucji - ale nie ma się co czepiać, bo jest martwy przepis.
No tak, ale zasada "równowagi budżetowej" - oczywiście zawsze kosztem innych.
Stawka za skargę konstytucyjną to 120 zł + 120 zł za występowanie na rozprawie. Faktycznie zachwiałoby to równowagą budżetową.
Usuń@bartoszcze
Usuń240 zł - no to tym bardziej na kilkanaście tysięcy skarg nieuwzględnionych, można było darować stronie ;)
To są dopiero Himalaje hipokryzji!
OdpowiedzUsuńTK za konstytucyjne uznaje zwalnianie strony przegrywającej z kosztów procesu, ale tylko w przypadku, gdy dotyczy to "osób niebudżetowych".
Sam Trybunał jeszcze nigdy nie zwolnił strony przegrywającej z kosztów postępowania przed nim samym!
"Hojny dziad z cudzej torby." Przyjmijmy zasadę, że konstytucyjne jest wszystko to, co odbywa się kosztem stron procesu, a nie daj Skarbu Państwa - tutaj jest domniemanie niekonstytucyjności.