Ustawicznie reformowane sądownictwo nie dla obywatela.


Długo już jestem sędzią i niemal codziennie widzę te same błędy popełniane przy sporządzaniu różnych pism procesowych przez osoby, które działają samodzielnie, tj. bez udziału zawodowych pełnomocników. Niby nic nadzwyczajnego. Niby bez większego znaczenia, zwłaszcza że chodzi o błędy, które można usunąć. Przecież wystarczy tylko o to poprosić, co w istocie jednak przyjmuje postać nieprzyjemnego wezwania zawierającego liczne pouczenia o przykrych dla obywatela konsekwencjach, które – tak naprawdę – niewiele mówią. Czy naprawdę, my prawnicy jesteśmy przekonani, że przeciętny obywatel rozumienie co oznacza np. rygor „odrzucenia sprzeciwu od nakazu zapłaty”?


Zakręcony pełnomocnik 

Była sobie sprawa, w której wydałem nakaz zapłaty w postępowaniu upominawczym. Pozwany był reprezentowany przez zawodowego pełnomocnika, który wniósł skutecznie sprzeciw od tego nakazu, w którym zaskarżył nakaz zapłaty w całości oraz wniósł o oddalenie powództwa w całości. Na rozprawie, po uprzednim przeprowadzeniu postępowania dowodowego i po zamknięciu rozprawy, został wydany wyrok oddalający powództwo. 


Po uzasadnieniu wyroku, pełnomocnik pozwanego podszedł bliżej do stołu sędziowskiego i wyraźnie zakłopotany zapytał: „A dlaczego Pan sędzia nie uchylił nakazu zapłaty”. Nastąpiła chwila milczenia. Początkowo sondowałem, czy to pytanie było retoryczne, czy może zadane w tonie żartobliwym. Okazało się jednak, że pełnomocnik oczekiwał odpowiedzi. W takiej sytuacji grzecznie poinformowałem: „w sprawie był wydany nakaz zapłaty w postępowaniu upominawczym, a nie nakazowy, a skoro został skutecznie wniesiony sprzeciw, to nakaz ten utracił moc w całości”. Na tym swoją odpowiedź zakończyłem, gdyż po prostu uznałem, że to wystarczy. Jednakże pełnomocnik zapytał przenikliwie: „No i?”. 


Każdy jest laikiem 

Tak sobie teraz myślę. Czy osoby, które nie są prawnikami – choć wątpię, że mnie jeszcze czytają - potrafiłyby odpowiedzieć na pytanie dlaczego „dociekliwość” pełnomocnika była dziwna, niekompetentna, niewłaściwa? Dla ułatwienia dodam, że to pytanie dotyczyło właściwie jednego z podstawowych, elementarnych zagadnień procesu cywilnego. 
Od razu jednak muszę zastrzec, że nie piszę tego po to, aby wyśmiewać takie sytuacje. Nie piszę też tego dlatego, aby wykazać czyjąś niekompetencję. Nie chodzi mi o to, choćby z tego względu, że i ja w wielu sprawach życia codziennego jestem laikiem, niekompetentnym osobnikiem. Powiem więcej, mogłoby się okazać, że w procesie karnym – gdyby ktoś chciałby mnie bardziej szczegółowo przepytać – jestem nieco niedouczony. 


Zbędne zagmatwanie 

Pytania bowiem powinny być postawione nieco inaczej. Powinno się raczej zapytać dlaczego tak się dzieje, że nie tylko prawo materialne, ale i prawo procesowe staje się bardzo skomplikowane i zagmatwane. Co tam prawo, jako całość. Coraz mniej zrozumiałe i zarazem bardziej zagmatwane stają się podstawowe pojęcia z zakresu prawa procesowego. 

Czy ktoś sobie zadał w ogóle kiedykolwiek pytanie czemu służy tworzenie tylu zbliżonych terminologicznie instytucji prawa procesowego, jak: nakaz zapłaty w postępowaniu nakazowym, nakaz zapłaty w postępowaniu upominawczym, wyrok zaoczny wydany na rozprawie, wyrok oczny wydany na rozprawie, wyrok oczny wydany na posiedzeniu niejawnym itp. Ile jeszcze będzie instytucji typu: sprzeciw od nakazu zapłaty, zarzuty od nakazu zapłaty, skarga o wznowienie postępowania, skarga na postanowienie referendarza, zażalenie na postanowienie sądu, apelacja od wyroku, sprzeciw od wyroku zaocznego, skarga kasacyjna, skarga na czynności komornika, skarga nadzwyczajna itp. 


Zawsze można odpowiedzieć, że tak trzeba, bo przecież każda instytucja jest inaczej uregulowana. Można też stwierdzić, że przecież sąd i tak bierze pod uwagę rzeczywistą intencję strony. Ale czy ktoś nie powinien jednak spojrzeć na to wszystko z perspektywy strony procesu i postawić sobie pytanie, czy nie powinno się tak konstruować instytucji prawnych, aby strona procesu nie miała wątpliwości z jakiej instytucji prawnej ma skorzystać, zwłaszcza po uprzednim wysłaniu do niej pouczenia? Można też uznać, że wrzuciłem do jednego worka bardzo zróżnicowane instytucje, wśród których są zarówno te proste, jak i te skomplikowane. 


Prawda jest jednak taka, że mało kto rozróżnia sprzeciw od zarzutów oraz nakaz upominawczy od nakazowego. Świadczy o tym choćby zdjęcie, na którym widnieje niewypełniona rubryka złożonego środka zaskarżenia. Pozwany otrzymał nakaz zapłaty wydany w postępowaniu upominawczym wraz z pouczeniami. Wybrał formularz, na którym również są pouczenia. Mimo to – prawdopodobnie dlatego, że nie wiedział co ma skreślić – pozostawił wszystkie ewentualności nieprzekreślone. 


Zapomniano o podsądnym 

O czym to wszystko świadczy? Odpowiedź jest raczej prosta. To dowód na to, że procedura nie jest zrozumiała nawet w zakresie podstawowych terminów. Pomimo kilkunastu lat permanentnych reform nie zrobiono niczego dla przeciętnego obywatela, aby sąd był bardziej przystępny. 

Trzeba pokreślić, że zdjęcie obrazuje fragment formularza SP, a zatem formularza obowiązującego w ramach – przynajmniej teoretyczne – najprostszego postępowania, tj. postępowania tzw. uproszczonego. Czy nie jest ironią to, że postępowanie, które jest uproszczone i dotyczy też najdrobniejszych spraw cywilnych, jest po prostu nieczytelne, niezrozumiałe dla przeciętnego obywatela, a czasami i zawodowego pełnomocnika? 


Przyspieszenie z pominięciem podsądnego 

Chyba zupełnie zapomniano o tym, że przyspieszenie postępowania sądowego powinno przede wszystkim polegać na wyeliminowaniu, a przynajmniej na ograniczeniu tych sytuacji, które powodują wydłużenie postępowania. Prostsze i rzadziej zmieniane przepisy oraz przystępna terminologia i umiejętnie napisane pouczenia mogą dać więcej dla skrócenia czasu postępowania, niż dodawanie nowych instytucji prawnych mających na celu tzw. przyspieszenie postępowania. 

Mam wrażenie, że sądy może i rzeczywiście przyspieszą. Może się nawet okazać, że postępowanie bardzo szybo się zakończy, ale obywatel nadal będzie stał w blokach startowych.

11 komentarzy:

  1. Dzień dobry! Na co dzień jestem tak zwanym profesjonalnym pełnomocnikiem, głównie w sprawach cywilnych (w tym gospodarczych i rodzinnych). Warto pochwalić taką postawę, w której sędzia, niejako pozaproceduralnie odpowiada na pytanie strony czy też jej pełnomocnika. Dlatego ośmielę się zadać autorowi artykułu z pozoru proste pytanie: Co autor artykułu odpowiedziałby stronie, która zapytałaby, czy może przyjść na posiedzenie niejawne (bo powiedzmy przewodniczący na rozprawie ogłosił, że określoną kwestię rozstrzygnie na posiedzeniu niejawnym). Pójdźmy dalej: co jeśli strona, po uzyskaniu odpowiedzi, że nie będzie mogła przyjść na posiedzenie niejawne, zapyta gdzie i kiedy takie posiedzenie się odbywa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jeśli posiedzenie niejawne odbywa się w domu ;-)

      Usuń
    2. Powiem tak: nie wyobrażam sobie, by jakiekolwiek posiedzenie sądu, w tym posiedzenia niejawne, odbyły się poza siedzibą sądu nie licząc sytuacji, gdy jest to niezbędne - vide art. 151 § 1 k.p.c. Choć teoretycznie ten przepis mówi o tym, że poza siedzibą sądu może odbyć się posiedzenie, gdy stanowi to ułatwienie dla prowadzenie sprawy lub jest zaoszczędzeniem kosztów, to jednak jakakolwiek praca sędziego w jego domu musiałaby oznaczać, że zapewnił on ochronę danych na równi z tą, jaka jest przewidziana przez wszelkie procedury obowiązujące w budynku sądu.

      Usuń
  2. uważam, że stosowanie formularzy powinno dla adw./r.pr. być fakultatywne (znacznie więcej roboty jest z tymi formularzami niż ze zwykłym pozwem; najgorzej, jak już po napisaniu wyjdzie, że to jednak uproszczone - regularna sytuacja...).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślę. Chociaż zdarza się, że po złożeniu pozwu powód w dalszym etapie postępowania działa już bez pełnomocnika.

      Usuń
  3. Czy ktoś czyta jeszcze tego bloga z nieprawników- pada pytanie w postcie.
    Z coraz mniejszą przyjemnością, a to z uwagi na fakt, że gorsze zastąpiło lepsze.
    Poprzednia konstrukcja z widocznymi ostatnimi komentarzami także pod starszymi postami, okienko pozwalające na orientację co w prasie prawniczej i etc. było moim zdaniem ciekawsze i bardziej użyteczne do wymiany myśli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinię. Czy gorsze odnosi się tylko do szablonu, czy również odnośnie treści postów?

      Usuń
    2. Zdecydowanie szablonu. Dziękuję za odpowiedź.

      Usuń
    3. Tak, zagmatwanie z komentarzami wybitnie nie pomaga w czytaniu. Przyjdę, przeczytam, zapomnę. Nawet jak będę chciał napisać komentarz, to zwykle odpuszczam, bo nie lubię stron, gdzie napiszę komentarz dający asumpt do dyskusji, a potem nie będę miał informacji o nowych komentarzach (przecież nie będę wracał co tydzień na 500 stron, na których w swoim życiu zamieściłem komentarze).

      Usuń
    4. Wszystko jasne. Czyli jednak komentarze mają znaczenie. Popracuję nad odświeżeniem. Mam nadzieję, że dacie znać, czy idzie w dobrym kierunku?

      Usuń

Blog działa na zasadzie non-profit. Komentarze nie mogą zawierać kryptoreklamy, w tym linków odsyłających do stron internetowych, czy też podmiotów proponujących jakiekolwiek usługi, czy też sprzedaż jakichkolwiek towarów. Z uwagi na częste ignorowanie powyższego zakazu, ewentualne umieszczenie zakazanych treści wiąże się z jednoczesną zgodą na ponoszenie opłaty w kwocie 99 zł za każdy dzień istnienia takich treści w komentarzach.