E-wrażenia z e-protokołu.


Dzisiaj po raz pierwszy prowadziłem, jako przewodniczący sprawę, w której rozprawa była utrwalana za pomocą urządzenia rejestrującego dźwięk i obraz, efektem czego będzie tzw. e-protokół. Długo na to czekałem, bo system przecież działa od kilku lat. Oczywiście miałam z tym czymś styczność już wcześniej, ale jedynie podczas rozpraw odwoławczych. Nie jest to jednak to samo, co samodzielne prowadzenie rozprawy. Nie będę pisał o tym, czy e-protokół to cud techniki, czy może bubel ustawodawczy. Chciałbym raczej napisać o swoich wrażeniach z takiej rozprawy. W końcu dzielenie się emocjami, to teraz takie popularne. 

Względy techniczne

Dwa dni temu miałem odbyć pierwszą tego typu rozprawę. Wcześniej przypominałem sobie regulacje prawne odnoszące się do e-protokołu. Nie da się też ukryć, że nieco mentalnie musiałem przygotować się na to wydarzenie. Kiedy wszedłem na salę rozpraw okazało się jednak, że ze względów technicznych e-protokołu tego dnia nie da się wygenerować. Muszę przyznać, że wcale, ale to wcale mnie to nie zasmuciło. 

PING

Dzisiaj było nieco inaczej. Gdy wszedłem na salę rozprawę, było wiadomo, że system działa. Od razu zauważyłem wielki monitor, na którym była widoczna cała sala rozpraw. Po chwilowym zamieszaniu, włączono nagrywanie. 


Najpierw system wydał słynny dźwięk "Ping", zbliżony do tego z Monty Python'a. Myślę, że doświadczeni sędziowie wiedzą o czym piszę. To bardzo wyjątkowy i zarazem dziwny dźwięk, który raczej przypomina awarię systemu, niż jego prawidłowe funkcjonowanie. Ale to tylko szczegół. 


Cisza w eterze

Po wywołaniu sprawy, na sali sądowej pojawili się pełnomocnicy oraz świadkowie. U osób wchodzących na salę rozpraw, dało się zauważyć swobodę, wyluzowanie, a nawet uśmiech. Zaraz posmutnieli, jak tylko zauważyli, że ich każdy ruch widać na zamontowanym na ścianie wielkim monitorze. Jeden ze świadków wyraźnym ruchem palca wskazującego pokazał drugiemu świadkowi, że właśnie są w TV. 

Pierwszą rzeczą, jaka towarzyszy nagrywaniu, to wręcz nieprawdopodobny spokój i cisza na sali. Tym razem słyszałem nie tylko dźwięki przejeżdżających za oknem tramwajów. Miałem wrażenie, że słychać było bicie serc każdego z uczestników tego spektaklu. Pełnomocnicy zadawali swoje pytania tak cicho, że miałem obawy, czy to wszystko uda się zarejestrować. 

Bez zastrzeżeń

Nie wiem też, czy to chwilowe zaskoczenie, czy może charakter sprawy, ale nikt nie złożył żadnego zastrzeżenia do protokołu. Nikt - z oczywistych względów - nie prosił o dokładne zaprotokołowanie tego co zeznał świadek. Nikt nie krzyczał, nie śmiał się i nie awanturował. Tylko niekiedy świadkowie byli wyraźnie rozkojarzeni, gdy oglądali siebie w monitorze. 

Oczywiście pojawiają się dziwne sytuacje. Na przykład, gdy trzeba pokazać świadkowi jakiś dokument znajdujący się w aktach. Wtedy świadek podchodzi do stołu sędziowskiego i znika z monitora. Staje się niewidoczny dla systemu. Ale nadal go słychać. Niestety nie widać tego co pokazuje. Ot taki mały mankamencik, który można rozwiązać wyposażając salę w małą kamerkę endoskopową. Choć zapewne byłoby to zbyt drogie. 


Zamrożenie

Po zakończeniu sprawy i wyłączeniu nagrywania okazało się, że nie można zapisać protokołu. Ze względów technicznych kolejną rozprawę poprowadziłem w stylu klasycznym. Przed kolejną sprawą okazało się, że usterka została usunięta, ale monitor był jeszcze "zamrożony". To taki żargon informatyków na oznaczenie sytuacji, w której monitor nie wyświetla rzeczywistego obrazu z sali. Ludzie oczekiwali na wejście na salę, a monitor nadal był w stanie wiecznej zmarzliny. 

Siła przyzwyczajenia

Niestety nie obyło się bez omyłek z mojej strony. Proszę sobie wyobrazić osobę, która przez kilkanaście lat dyktuje protokolantowi słowa wypowiadane przez uczestników postępowania. Następnie proszę się zastanowić, jak taka osoba będzie postępować w sytuacji, gdy taki obowiązek nagle przestał istnieć. 

Na pierwsze standardowe, zwyczajne pytanie skierowanie do świadka: "Czy świadek wie o co może chodzi w sprawie?", świadek odpowiedział: "Tak wiem o co chodzi w sprawie.". Ja zaraz za świadkiem, jak automat przekazałem tę ważną treść protokolantowi: "Tak wiem o co chodzi w sprawie". Reakcja protokolanta była mniej więcej taka, jakby zobaczył ducha. 

Niestety, ale po kolejnym pytaniu skierowanym do świadka sytuacja się powtórzyła. W tym momencie pomyślałem, że wyjdzie na to, iż mówię coś pod nosem sam do siebie. Źle to może wyglądać. 


Szybkość

Rozprawa wcale nie skończyła się szybciej. Miałem wrażenie, że pełnomocnicy po prostu zadawali więcej pytań, skoro nie było osoby, która musiałaby dyktować w celu zaprotokołowania to co mówi świadek. Także osoba przesłuchiwana - nie niepokojona ciągłym powtarzaniem jej słów przez przewodniczącego składu sędziowskiego - mówiła jakby więcej. 

Co dalej?

Z całą pewnością nie da się od tego uciec. Wszyscy znają zalety i mankamenty e-protokołu. Sędziowie różnie sobie z tym radzą. Niektórzy wpisują do adnotacji najważniejsze stwierdzenia świadka, czy stron procesu. Inni wpisują do adnotacji całkiem sporo takich treści. Są też sytuacje, w których sędzia - niejako po staremu - prowadzi proces, tak jak dotychczas. Wówczas nagrywa się nie tylko zeznanie przesłuchiwanej osoby, ale także to co dyktuje przewodniczący. Taki dwugłos. Zdarza się i tak, że sędzia niczego nie dyktuje. Zarówno ostatnie, jak i przedostatnie rozwiązanie jest bardzo kuszące. 

P.s.
Jedno z przesłuchań trwało około 4 godzin. Po zakończeniu tej sprawy od razu rozbolała mnie głowa na samą myśl, ile mi teraz zajmie pisanie uzasadnienia.

2 komentarze:

  1. Akurat Pana nie podejrzewam o bycie nieuprzejmym dla uczestników postępowania, ale wiemy doskonale, że niektóre Pańskie koleżanki (dotyczyło to głównie kobiet z moich obserwacji) miewały problem z panowaniem nad emocjami na sali

    E- protokół leczy z nerwów lepiej niż najlepszy środek uspokajający, jest po prostu Wersal, nawet u osób słynących onegdaj z tego, że lubiły sobie pokrzyczeć na świadków

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajne informacje. Nie wiedziałem o tym.

    OdpowiedzUsuń

Blog działa na zasadzie non-profit. Komentarze nie mogą zawierać kryptoreklamy, w tym linków odsyłających do stron internetowych, czy też podmiotów proponujących jakiekolwiek usługi, czy też sprzedaż jakichkolwiek towarów. Z uwagi na częste ignorowanie powyższego zakazu, ewentualne umieszczenie zakazanych treści wiąże się z jednoczesną zgodą na ponoszenie opłaty w kwocie 99 zł za każdy dzień istnienia takich treści w komentarzach.