Węgierska droga?


Powoli pojawiają się kolejne informacje na temat planowanych zmian w sądownictwie powszechnym i administracyjnym. O ile chęć pozbawienia sędziów rzekomego „dorabiania” była już w programie wyborczym partii politycznych, o tyle nie pamiętam, aby cokolwiek pisano o wcześniejszym stanie spoczynku np. dla sędziów Sądu Najwyższego, zwłaszcza że poprzednia koalicja wydłużyła wiek przejścia w stan spoczynku dla wszystkich sędziów. A może będzie tak, że sędziowie rejonowi, okręgowi i apelacyjny będą mieli obowiązek pracować do 67 roku życia, ale już sędziowie Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego tylko do 65 roku życia?


Obligatoryjny stan spoczynku

Jeśli w stan spoczynku mieliby przejść sędziowie Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego w wieku 65 lat, to posady miałoby stracić około 120 bardzo doświadczonych sędziów. Można to chyba porównać ze scenariuszem zrealizowanym na Węgrzech, gdzie obniżono stan spoczynku do 62 lat. A jeszcze niedawno ktoś pisał o quasi-lustracji polegającej właśnie na obniżeniu wieku obligatoryjnego przechodzenia w stan spoczynku. 

Dodatkowe zatrudnienie

Dziwi mnie dążenie do eliminowania możliwości tzw. „dorabiania" przez sędziów. Warto pamiętać, że sędziowie zasadniczo nie mogą mieć dodatkowego zajęcia. Jedynym wyjątkiem jest praca na uczelni. Co więcej, możliwość pracy na uczelni jest warunkowana tym, że nie może kolidować z obowiązkami w sądzie. Jeśli taka kolizja występuje, to można sprzeciwić się pracy np. na uczelni. 

Jednakże czy ktoś, kto zarzuca sędziom, że pracują na uczelni kosztem obowiązków orzeczniczych, dokonał przeliczenia ich czasu pracy. Jak wiadomo istnieje zadaniowy czas pracy, który jednak zasadniczo nie może prowadzić do permanentnej pracy w sądzie tylko dlatego, że pracy jest za dużo. Oznacza to, że można pogodzić pracę na uczelni, zwłaszcza jeśli kto się profesorem. Wówczas występuje dość niskie pensum. 

Nie da się też ukryć, że dodatkowe zajęcia mają też inne zalety. To ciągła nauka, wymiana poglądy. Korzysta z tego nie tylko sędzia-wykładowa, ale również pozostali sędziowie w danym sądzie, czy wydziale. Poza tym, tak często się zarzuca sędziom, że są oderwani od rzeczywistości. A tu próba jeszcze większego związania z sądem. 

Autorytet 

Trzeba też pamiętać o tym, że na autorytet prawniczy pracuje się bardzo długo. To jest wartość dla całego społeczeństwa. Śmiem też twierdzić, że brak autorytetów prawniczych jest na rękę każdej władzy wykonawczej. Wreszcie, działalność naukowa to również pewien rodzaj niezależności. Nie jest też niczym nadzwyczajnym stwierdzenie, że łatwiej jest zachować własne zdanie, jeśli istnieje wiele możliwości zawodowych. Bezwzględne uwiązanie sędziów z jednym miejscem pracy, może stanowić ograniczenie niezawisłości. 


P.s.
A tak na marginesie. W związku z tym, postuluję, aby w wieku 65 lat odchodzili z czynnego uprawiania polityki i rezygnowali z zajmowanych funkcji publicznych wszyscy posłowie, senatorowie i prezydenci. Tego chyba wymaga zasada równorzędności władz. Zwracam się również z apelem, aby każdy z posłów (senatorów) zasiadał co najwyżej w jednej komisji, aby miał czas uczestniczyć w obradach Sejmu (Senatu).

20 komentarzy:

  1. "Jedynym wyjątkiem jest praca na uczelni."

    Znam sędziów, którzy jednocześnie prowadzą zajęcia z aplikantami na aplikacji: adwokackiej, radcowskiej, notarialnej i komorniczej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To patologia - najlepiej udawać, że nikt tego nie widzi.

      Usuń
    2. Na czym ów patologia miałaby polegać? Na tym że praktycy uczą młodych aplikantów jak coś "wygląda od kuchni"? I bardzo dobrze że na aplikacji uczą sędziowie.

      Usuń
    3. Kluczowe jest słowo "jednocześnie", które rodzi pytanie kiedy oni zajmują się "sądzeniem"?

      Widzę sprzeczność między narzekaniem na nadmiar pracy sędziowskiej i jednocześnie wykładanie na kilku aplikacjach.

      Usuń
    4. To postawię pytanie: czy jest sprzeczność między nadmiarem pracy a korzystaniem z czasu wolnego i np. chodzeniem na spacer? Wykłady odbywają się kosztem czasu wolnego sędziów. Problem polega na tym, że zakłada się, że sędzia nie może mieć czasu wolnego.

      Usuń
    5. To postawię pytanie: czy jest sprzeczność między nadmiarem pracy a korzystaniem z czasu wolnego i np. chodzeniem na spacer? Wykłady odbywają się kosztem czasu wolnego sędziów. Problem polega na tym, że zakłada się, że sędzia nie może mieć czasu wolnego.

      Usuń
    6. Jeśli sędzia ma nadmiar sędziowskiej pracy to zdecydowanie w czasie wolnym powinien chodzić na spacer. Może też korzystać z innych form wypoczynku, a nie poświęcać się innej pracy zawodowej. Bo przy nadmiarze sędziowskiej pracy dodatkowa praca powoduje dodatkowe zmęczenie, a zatem jeszcze mniejszą efektywność pracy sędziego jako sędziego, odczuwaną przez niego już jako „nadmiar nadmiernej pracy”, itd. ;-)
      sasanka

      Usuń
    7. Dziwna argumentacja. Wolałbym, żeby nie ingerować w czas wolny sędziego. Czy pracuje gdzie indziej czy chodzi na spacery to jego decyzja i tylko jego. Poza tym, sędzia nie jest niewolnikiem sądu. Więcej, wykładanie czy praca na uczelni wpływa na lepsze efekty pracy w sądzie. Czy to tak trudno zrozumieć? :-)

      Usuń
    8. To nie dziwna argumentacja. Zgadzam się z Panem Sędzią, że nie można ingerować w sprawy prywatne ludzi, a taką niewątpliwie jest sposób wykorzystania czasu wolnego. Nikomu nic do tego - to strefa prywatności.
      Tylko środowisko sędziów wielokrotnie i często wynosi do sfery publicznej problem nadmiaru obowiązków zawodowych, co skutkuje brakiem wolnego czasu, więc samo odziera się z tej prywatności.

      Zatem - przedstawiam kontrargumentację:
      Jeśli środowisko publicznie narzeka i wynosi do społecznego dyskursu brak czasu wolnego z powodu nadmiaru obowiązków, to przedstawianie kontrargumentów w postaci oceny aktywności sędziów, którzy poza pracą w sądzie wykładają na WSZYSTKICH (celowo to znowu podkreślam) aplikacjach, nie może być traktowane jako naruszenie prawa do prywatności.

      Usuń
  2. Miałam okazje poznac sędziego, który wykłada na uczelni, nie nie zrobił nawet doktoratu jest mgr i sam mówił nam ze składa sam z siebie żądanie z art 49 kpc gdy trafiaja do niego sprawy w ktorych pełnomocnikiem jest inny prawnik z uczelni na której wykłada a orzeka w II Instacji, myślę że może się walić cały system przydzielania spraw gdyż jak będzie w trójce to zawsze sie wyłącza i ktoś musi wejść w jego miejsce a to chyba jego kolegom i kolezankom moze sie nie podobać bo w końcu ktoś pracuje za niego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewidentnie praca na uczelni koliduje z orzekaniem w sądzie.

      Usuń
    2. Nikt za nikogo nie pracuje. Jeśli sędzia "odda jedną sprawę" to otrzyma za to inną. Nic nie koliduje. No chyba, że zakładamy, że sędzia powinien np. 16 godzin dziennie pracować wyłącznie dla sądu.

      Usuń
  3. Oj tam, oj tam. Praca poza Sądem zawsze koliduje, bo sędzia ma dla sądu robić po godzinach tzw. zadaniowy czas pracy, który nie jest zadaniowym czasem pracy, tylko niewolniczym (vide orzeczenie SN, w którego składzie brała udział pani obecna Prezes SN - ujęto w tym orzeczeniu, że to nie jest zadaniowy czas pracy z K.p. tylko inny, bo sędzie nie ustala zakresu pracy, ma narzucony przez ustawy, a pracownik ustala z pracodawca, tak żeby można było wykonać średnio w 8 godzin). Sędzia ma pracować w każdy weekend i paść na gębę, a jak idzie na urlop to potem weekendami ma odrobić; nowy regulamin nic nie zmienia, bo jak koledzy pójdą na urlop to on dostanie kilkaset procent normalnego wpływu, czyli i tak odrabia urlop. Pozdrowionka dla łańcuchowców z powszechnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym "zadaniowym inaczej" to święta prawda :-) I dzięki za pozdrowienia.

      Usuń
  4. Na naszej uczelni też jest sędzia bez doktoratu, ale potrafi przekazać nam swoje doświadczenie na wykładach.

    OdpowiedzUsuń
  5. Taki profesor to rzadkość, przynajmniej u nas na publicznej uczelni.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Anonimowy 8 sierpnia 2016 15:11

    To żaden kontrargument. Wyobraźmy sobie sytuację, w której np. sędzia wykonuje czynności sędziowskie po średnio 12 godzin dziennie przez 31 dni w miesiącu. Tym samym, zdecydowanie przekracza zadaniowy czas pracy. Ma prawo narzekać na nadmiar pracy w sądzie, za którą otrzymuje stałe wynagrodzenie. Nie ma przy tym znaczenia, że w ramach swego czasu wolnego śpi i np. wykłada. Bo z faktu, że swój czas wolny poświęca na to co lubi, np. na prowadzenie wykładów (tak było np. w moim przypadku), nie można wyprowadzać wniosku, że nie ma prawa narzekać, że jest przeciążany pracą w sądzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem zadaniowy czas pracy to taki, jaki powinien być poświęcony na terminowe wykonanie zadań.
      Jeżeli sędzia ma zaległości to znaczy, że jego zadaniowy czas pracy jest dłuższy niż czas poświęcony przez sędziego na pracę, nawet jeśli pracował 12 godz. dziennie przez 31 dni w miesiącu. Dlatego nie można powiedzieć, że pracując "po średnio 12 godzin dziennie przez 31 dni w miesiącu, zdecydowanie przekracza zadaniowy czas pracy".

      P.S.
      Nie twierdzę, że sędziowie nie są przeciążeni pracą, zwłaszcza tzw. liniowi. Ale to jest oddzielna kwestia.
      sasanka

      Usuń
    2. Myli się Pani. Zadaniowy czas pracy nie polega na tym, że można dowolnie przekraczać ośmiogodzinny czas pracy. Nie można czegoś takiego akceptować. Co by zatem było gdyby w Polsce był 1 sędzia, któremu powierzono by obowiązek prowadzenia wszystkich spraw? Czy jego zaległości świadczyłyby o tym, że nie wykonuje prawidłowo swoich zadań? Otóż nie. Świadczyłoby to o tym, że państwo źle zorganizowało system. I tak jest obecnie. Natomiast permanentne przepracowanie bierze się stąd, że wykonuje się zadania, pomimo tego, że i tak nie da się wszystkiego wykonać w terminie.

      Usuń
  7. / Zadaniowy czas pracy nie polega na tym, że można dowolnie przekraczać ośmiogodzinny czas pracy./

    A na czym polega zadaniowy czas pracy sędziego? W szczególności czym w takim razie różni się - Pana zdaniem - zadaniowy czas pracy sędziego od ośmiogodzinnego czasu pracy zwykłego pracownika?
    I czym różni się zadaniowy czas pracy sędziego od zadaniowego czasu pracy zwykłego pracownika?

    SN wyraził już kiedyś swój pogląd, że zadaniowy czas pracy sędziego nie jest tym samym co zadaniowy czas prac zwykłego pracownika, gdzie zakres zadań pracownika określony jest w umowie o pracę. A więc tym bardziej nie jest tym samym co ośmiogodzinny dzień pracy pracownika.

    P.S.
    W dalszym ciągu uważam, że nakładanie na sędziów obowiązków przekraczających fizyczne możliwości sprostania im, szkodzi nie tylko samym sędziom ale jeszcze bardziej obywatelom i całemu wymiarowi sprawiedliwości. Nie na tym polega różnica naszych stanowisk.
    sasanka

    OdpowiedzUsuń

Blog działa na zasadzie non-profit. Komentarze nie mogą zawierać kryptoreklamy, w tym linków odsyłających do stron internetowych, czy też podmiotów proponujących jakiekolwiek usługi, czy też sprzedaż jakichkolwiek towarów. Z uwagi na częste ignorowanie powyższego zakazu, ewentualne umieszczenie zakazanych treści wiąże się z jednoczesną zgodą na ponoszenie opłaty w kwocie 99 zł za każdy dzień istnienia takich treści w komentarzach.